[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niewiele brakowało do zrealizowania jego planu. Och, teraz wszystko układało się w logiczną całość. Nalegania Garretta,
by jak najszybciej wzięli ślub, jego determinacja, by doprowadzić ją do ołtarza. Sądziła, \e ten pośpiech podyktowany
jest uczuciem. W rzeczywistości Garrettowi zale\ało tylko na uzyskaniu tytułu własności Halford House.  A więc
dobiliśmy targu! , reakcja ojca na wiadomość o zaręczynach stała się nagle zrozumiała.
- Wiem, o czym mówię, McGrath! - Podniecony głos Paula wyrwał Shelby z ponurego zamyślenia. - Laney powiedziała
mi wszystko. - Zwrócił się do Shelby. - Twój ojciec doszedł do wniosku, \e odstraszysz ka\dego potencjalnego
narzeczonego, postanowił więc załatwić ci bogatego mę\a.
- Rozumiem - odparła spokojnie, nagle otępiała na ból. - To wszystko wyjaśnia.
- Niczego nie wyjaśnia, bo jest to wierutne kłamstwo.
- Garrett mówił mocnym, donośnym głosem. - Shelby, znasz mnie na tyle dobrze, by wiedzieć...
- Nie, Garrett - przerwała mu chłodnym, beznamiętnym tonem. - W ogóle cię nie znam. - Ruszyła przed siebie unosząc
wysoko głowę.
- Wynająłem samochód i mogę podwiezć cię, dokąd zechcesz - zaoferował uczynnię Paul.
Shelby zrezygnowała z przyjemności odrzucenia jego propozycji, gdy\ pomoc Paula mogła okazać się jej niezbędna.
- Dobrze, zawiez mnie na lotnisko. Ale najpierw potrzebuję odzyskać walizkę i torebkę, które zostawiłam w mieszkaniu
Garretta. Czy mógłbyś zrobić to dla mnie?
Paul skinął głową i skierował się w stronę domu, nie zdą\ył jednak spełnić prośby Shelby. W progu pojawił się Garrett
z baga\em w ręku. Sprawnie uło\ył walizkę na tylnym siedzeniu samochodu.
- To nie koniec, Shelby - oświadczył na po\egnanie. - Przynajmniej ja tak uwa\am.
Miała ochotę krzyczeć, lecz jej duma okazała się silniejsza. Ostatecznie jedynym, co mogła jeszcze ocalić, było
poczucie własnej godności.
- Daj sobie spokój, Garrett - powiedziała cicho. - Nie wyjdę za ciebie i nie masz ju\ szans na przejęcie Halford House.
- Jeśli chcesz być właścicielem ekskluzywnego hotelu, kup Blue Springs - zadrwił Paul, zajmując miejsce za kie-
rownicą.
Tej nocy nie było bezpośredniego połączenia do Miami, Shelby i Paul przesiadali się więc kilkakrotnie, wybierając
kolejne rejsy na południe. Na miejsce dotarli wczesnym rankiem, na kilka godzin przed świtem. W czasie długiej podró\y
Paul parę razy próbował nawiązać rozmowę.
- Naprawdę przykro mi z powodu tego, co się stało, Shelby - zaczął. - Kiedy wyje\d\aliśmy z Kalifornii, sądziłem, \e
nasza przyjazń mo\e przerodzić się w coś powa\niejszego. - Jego słowa brzmiały jak wyrzut. - I mogłoby się tak stać,
gdyby nie Laney. Omamiła mnie. To ona jest winna, nie ja. Jaki mę\czyzna potrafiłby oprzeć się tak pięknej kobiecie?
Shelby znała mę\czyznę, który bez trudu oparł się czarowi Laney. Garretta McGratha. Ale, z drugiej strony, Lancy nie
była uwzględniona w planach właściciela Halford House.
Na lotnisku wynajęli kolejny samochód, którym przejechali do Port Key, a potem Halford House. Shelby na palcach
wspięła się po schodach, a potem ruszyła w głąb korytarza. Wreszcie, w ciszy swego panieńskiego pokoju, pozwoliła
popłynąć łzom.
- Co tu robisz? - powitał córkę Arthur Halford, podnosząc do ust fili\ankę z kawą. Wraz z \oną zasiadali właśnie do
śniadania, kiedy w kuchni pojawiła się Shelby. - Gdzie Garrett?
Shelby wzruszyła ramionami, zdobywając się przy tym na blady uśmiech.
- W Buffalo, jak sądzę. Wróciłam w nocy z Paulem. - Była ubrana w szare szorty i koszulkę, gotowa do porannego
joggingu. Kolor ubrania doskonale pasował do jej nastroju.
- Nie słyszałam, kiedy weszłaś do domu. Czy dobrze spałaś, kochanie? - spytała mama.
- Tak. - Wystarczył jeden rzut oka, by przekonać się, \e kłamie, lecz czy w rodzinie Halfordów ktoś kiedykolwiek
naprawdę się jej przyglądał? Ostatniej nocy nie zmru\yła oka i wymownie świadczyły o tym ciemne cienie pod oczami i
blada, zmęczona cera. Jej oczy były podpuchnięte, a głos ochrypły.
Rodzice nie skomentowali jej wyglądu.
- Kiedy wraca Garrett? - chciał wiedzieć ojciec. Shelby nalała sobie kawy do fili\anki i westchnęła głęboko.
- Mam nadzieję, \e nigdy nie wróci, tato. Dowiedziałam się o spisku dotyczącym sprzeda\y Halford House,
więc gra skończona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.