[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co? - Chyba się w tobie zakochałem. - Nie mów tak. - Ale to prawda. Zasłoniła uszy dłońmi i potrząsnęła głową, ale Gideon chwycił jej ręce i zmusił, by usiadła prosto. - Nie powtórzę tego więcej, jeśli nie chcesz. Ja też jestem wstrząśnięty. Nie znamy się zbyt dobrze. - Przytaknęła lekkim ruchem głowy. - Jest na to sposób. Po prostu przestań się wykręcać i spotykajmy się częściej. - Nie wykręcam się. To dla mnie naprawdę naj gorętsza pora roku. Poza tym różne rzeczy, które chcę robić z Jill... - Zaproś mnie też. Nie musimy być cały czas sami. Spojrzała na niego niedowierzająco. - Jakiż mężczyzna chciałby spotykać się w trójkę? Jego głos znów był gardłowy i cichy. - Taki, który odkrył, że jego kobieta ma w sobie ogień. Mogę czekać, jeśli wiem, że mój czas nadejdzie. Chris czuła, że się rumieni. - Nie pozwolisz mi zapomnieć, co? - Nie. Nigdy nie spotkałem kobiety, która reago wałaby tak pięknie, zmysłowo, naturalnie i spon tanicznie. Musiała odwrócić wzrok. Wpatrywał się w nią zbyt gorąco. - Miałeś wiele kobiet? - spytała cichutko. MARZEC CIG DALSZY " 113 - Przez te wszystkie lata? Sporo. - Zmarszczył czoło. - Ale jeśli boisz się o sprawy zdrowotne, to nie musisz. Zawsze używałem prezerwatywy. Zawsze. Ze względu na ryzyko ciąży i w ogóle. Jestem czysty, . Chris. - Nie w tym rzecz - szepnęła ze wzrokiem utkwio nym w splot jego swetra. Tak naprawdę chodziło jej o doświadczenie: poza Brantem nigdy z nikim nie była. - Z tobą nie chciałbym niczego używać. Spojrzała na niego spłoszona. - Musisz. Ja nie mam... Nie biorę... Delikatny pocałunek stłumił jej słowa. - Gdybyś zaszła ze mną w ciążę, nie uciekłbym. Wziąłbym pod swój dach i ciebie, i dziecko, i Jill, i całą rodzinę. Ożeniłbym się z tobą bez namysłu. Chris znów zabrakło tchu. - Ta rozmowa jest zdecydowanie przedwczesna. - Musisz wiedzieć, co czuję. - Jak możesz już teraz tak czuć? - Nie mam pojęcia, ale tak jest. - Chyba dajesz się ponosić fantazji. - To ty tak na mnie działasz. No i co można na to odpowiedzieć? - Muszę wracać. Gideon przysiadł na piętach. - Zostanę do końca przyjęcia. Czy potem będziemy mogli porozmawiać? - Nie. Uważam, że powinniśmy trochę ochłonąć. - To nie pomoże. Ten ogień płonie, czy jesteśmy razem czy nie. Nawet gdy śpię. Wczoraj obudziłem się mokry... 1 1 4 " MARZEC CIG DALSZY - Gideonie, przestań! - Ale to prawda. - Nie opowiadaj mi o tym! - Czemu? - spytał rozsądnie. - Wiem, że będziesz rozważać to, co się dziś stało, i będziesz się czuła skrępowana. Więc lepiej, żebyś wiedziała, że mnie też się zdarza stracić kontrolę... Przycisnęła dłoń do jego ust. - Nie mów nic więcej - prosiła szeptem. Zamilkł posłusznie, więc lekko przesunęła palcami po jego wargach. - Teraz wracam do gości. Możesz iść ze mną, jeśli chcesz. Pogadasz z ludzmi - Jessica i Carter pewnie już przyjechali - albo pooglądasz mecz w tele wizji. Dostaniesz coś do jedzenia i możesz zostać, jak długo chcesz, ale nie licz, że z tobą wyjdę. Muszę pomóc mamie posprzątać, potem chcę spędzić spokoj ną chwilę z Jill i pójść spać. Jutro jest poniedziałek i jak zwykle będę cały dzień zabiegana. - Jej dłoń zsunęła się z ust Gideona na wystający nad swetrem kołnierzyk jego koszuli. - Jutro wieczorem? - Do ósmej muszę pilnować dostaw. - A Jill będzie tu z twoją rodziną? - W poniedziałki ma naukę jazdy. Zabiorę ją w drodze do domu. - Wtorek? Nie, nic z tego. Jestem umówiony z chłopakami na boisku. Może przyjdziesz popatrzeć? - W Worcester? - No tak, za daleko. - Poza tym mam balet. - W porządku. A środa? - Jill bierze udział w koncercie. - Przyjdę posłuchać. MARZEC CIG DALSZY " 115 - Nic z tego. I tak się zawsze denerwuje, gdy gra przed publicznością. Nie potrzeba jej jeszcze nowego przyjaciela mamusi. - Nowy przyjaciel? - roześmiał się Gideon. - To mi się podoba. Lepsze to niż budowniczy". - Spowa żniał. - Ale ja jej nie zdenerwuję. Ona mnie lubi. - Lubi cię tutaj, teraz, dzisiaj, bo jesteś po prostu jedną z wielu osób na przyjęciu. Ale gdy się zorien tuje, że coś jest między nami, może się poczuć za grożona. - Już się orientuje. I nie czuje się zagrożona. Lubi mnie, naprawdę. Poza tym chce, żebyś chodziła na randki. Sama mi powiedziała. - Ona ci to powiedziała? - Tak. Chris poczuła się zdradzona. - I co jeszcze mówiła? - Nic, bo weszłaś. Chris, do diabła, nic nie ustaliliś my. Kiedy możemy znów się spotkać? Doszliśmy do czwartku. - Nie, w czwartek nie. Znów mam balet, a potem idziemy po zakupy. - Pójdę z wami. Pokręciła przecząco głową. Zwiąteczne zakupy w ostatniej chwili były tradycją jej i Jill. - No dobrze, więc doszliśmy już do weekendu i Bożego Narodzenia. Zaprosisz mnie? - A gdy Chris nie odpowiadała, przypomniał: - Jill uważa, że po winnaś. - Jill nie wie, o czym mówi. - A jakie masz plany? - Kolacja, kolędy, pasterka i wielki obiad w pierw szy dzień świąt. 116 " MARZEC CIG DALSZY - Tylko z rodziną? - Nie - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Przy jaciele też przychodzą. - Westchnęła i spojrzała pro sząco. - Ale to wszystko dzieje się za szybko, Gideo- nie. Nie możemy trochę przyhamować? - Czego ty się właściwie boisz, Chris? Co cię wstrzymuje? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |