[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piany.
- Mogłeś coś powiedzieć.
- Powiedziałem.
- No, dobra.
Uśmiechnął się i chwycił butelkę.
- Jeszcze wina?
- Poproszę - wysunęła rękę, uważnie obserwując
stan piany.
- Chętnie bym ci towarzyszył, jeśli pozwolisz.
- Jasne - odpowiedziała, zauważając, że w butelce
jest dostatecznie dużo wina.
Napełnił jej kieliszek, a po chwili przyniósł drugi
dla siebie. Nalał sobie po brzegi i spróbował.
- Miałam na myśli towarzystwo w piciu wina - wy­
jaśniła, unosząc kieliszek. - Wina!
Wziął do ręki swój kieliszek i przyglądał mu się do­
kładnie.
- Nie zmieścimy się tu oboje.
- Bardzo śmieszne.
- Za to tam jest mnóstwo miejsca - wskazał głową
na wannę.
Megan zaczerpnęła powietrza, a gdy to nie po­
mogło, pociągnęła łyk wina. Nie przypuszczała, że...
i znikającą warstwę piany.
- Będę ci towarzyszył - odpowiedział, rozpiął pa­
sek od spodni i suwak. - Przecież powiedziałaś, że nie
masz nic przeciwko temu.
- Niezłe.
- Dziękuję w imieniu Winnic i Wytwórni Win
Ashtonów - uniosła kieliszek. - To nasze najbardziej
popularne wino - mówiła, żeby nie dopuścić do mil­
czenia. - Ludzie kupują je beczkami. Co ty wypra­
wiasz?
Simon odstawił kieliszek na blat i zaczął rozpinać
koszulę, którą już wysunął ze spodni.
- Simon! - Megan obserwowała jednocześnie jego
A teraz on...
Rozebrał się szybko i rzucił rzeczy na podłogę, gdzie
leżały już jej ubrania. Megan zamknęła oczy, mówiąc
sobie, że tak będzie bezpieczniej. Zerknęła jednak, bo
nie mogła się opanować. Ciekawe, czy jakakolwiek ko­
bieta oderwałaby wzrok od takiego ciała, jakie miał
Simon.
Był wysoki i smukły, ale dobrze umięśniony. Miał
szeroką, opaloną klatkę piersiową z lekkim tylko
meszkiem ciemnych włosów. Jego biodra były wąskie,
nogi długie, a jego... Musiała przełknąć następny łyk
wina.
Simon wziął do ręki swój kieliszek i wszedł do wan­
ny. Skrzywił się i syknął.
- Nie wiedziałem, że chcesz się tu żywcem ugoto­
wać.
Wzruszyła ramionami i zagarnęła na siebie jeszcze
trochę piany.
- Lubię gorącą wodę.
- Jest różnica między gorącą a ukropem - mruknął
i usadowił się ostrożnie naprzeciwko niej.
Szybko się przyzwyczaił do temperatury i chociaż
zwykle nie był amatorem pachnącej piany i w ogó­
le kąpieli w wannie, musiał przyznać, że poczuł się
teraz wspaniale. Miał ochotę na coś nowego i inte­
resującego.
- Myślałam, że będziesz do późna pracował.
- Pracowałem - odpowiedział wściekły na sie­
bie. Miał zamiar zostać dłużej, ale jak można siedzieć
w pracy, kiedy myśli cały czas krążą wokół „siedzenia"
pewnej interesującej kobiety? To mu się nigdy nie zda-
rzało. Simon Pearce miał wszystko pod kontrolą, pa­
nował nad swoim światem.
Napił się jeszcze wina i zanurzył aż po szyję, po
czym spojrzał na swoją żonę, która przewróciła jego
świat do góry nogami i przyprawiała go o szaleństwo.
- I jak było w pracy? - spytała.
- Świetnie.
- U mnie też.
Zmarszczył brwi.
- Rozmawiałaś już z ojcem?
- Nie - odpowiedziała, starając się odsunąć tę myśl.
- Nie wiem, na co czeka.
- Może nie jest aż tak zmartwiony, jak przypusz­
czasz.
Zaśmiała się krótko, ale nie było w tym śmiechu
radości.
- Uwierz mi, że to nie to.
- Więc na co czeka?
- Żeby wzmóc napięcie - mruknęła. - Tak działa
Spencer Ashton. - Upiła trochę wina. - Zbić przeciw­
nika z tropu to jego pierwsza zasada. Używa jej nawet [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.