[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sztychy, przedstawiaj¹ce sceny pornograficzne, straszne, wymySlne, przejmuj¹ce dreszczem. Na niskich otomanach, stosach poduszek i wprost na kobiercu le¿eli goScie, trzymaj¹c w objêciach nagie, wiotkie cia³a dziewczynek. Bia³e, cienkie ramiona ich, niby japoñskie hafty jedwabne na czarnem tle, majaczy³y co chwila. Leniwie, ociê¿ale pochyla³y siê nad stolikami i wrzuca³y do wysokich kieliszków z li- kierami drobne pastylko kokainy, lub podawa³y srebrne tabakierki z odurzaj¹cym, zatrutym proszkiem do w¹chania. GoScie powoli wpadali w b³ogi stan pó³omdlenia. Sciskaj¹c ma³e, rozpustne dziewczynki, le¿eli z rozmarzonemi twarzami i oczami szeroko rozwartemi, które widzia³y przed sob¹ blad¹ zjawê Smierci. Niektórych porywa³ sza³ ob³êdny, zmusza³ do krzyków, wybuchów Smiechu, ryku zwie- rzêcego. Ci rzucali siê na s³u¿ebnice, drapali ich bia³e cia³a, gryxli cienkie szyje i gnietli w lu- bie¿nym uScisku, podniecaj¹c siê jêkami i krzykami bólu. Chodxmy st¹d, chodxmy! szepn¹³ Piotr i bieg³ po korytarzu, jakgdyby z³e, chore wid- ma goni³y go. Na sali dancingowej tañczono namiêtne tango. M³ody Amerykanin, zag³uszaj¹c pianolê, wygwizdywa³ melodjê, patrz¹c nieprzytomnie na wySlizguj¹c¹ mu siê, jak w¹¿, tancerkê. Inny cudzoziemiec szuka³ sobie pary, nawo³uj¹c bezradnie. Wszystkie kobiety by³y ju¿ zajête, wtedy przeszed³ do sali gry i zbli¿y³ siê do ksiê¿ny, obejmuj¹c j¹ wpó³. Odepchnê³a spocone d³onie mê¿czyzny i patrzy³a dumnie na pochylonego nad ni¹ natrêta. Proszê pani¹ towarzyszkê do tanga be³kota³ ³aman¹ mow¹ rosyjsk¹, rozdzieraj¹c sobie pijane oczy. Kobieta powolnym ruchem podnios³a siê. Hej. Tamara! rozleg³ siê g³oSny okrzyk i wnet po nim przeraxliwy Swist. Pluñ na tego bur¿ujskiego gacha i chodx tu! Od stolika bandytów szed³ ku niej Cze³kan. Rozros³y, zwinny, drapie¿ny w ka¿dym ruchu, pewny swej si³y, patrzy³ na kobietê po¿¹dli- wie i rozkazuj¹co. N no, biegnij tu, a Spiesz siê, dziewko! krzykn¹³ i znowu gwizdn¹³, a tak g³oSnio, ¿e z g³êbi lokalu przybieg³ zdyszany zaniepokojony Kustand¿i. Kobieta wyprostowa³a siê dumnie i, mru¿¹c oczy, rzuci³a wyzywaj¹co: Uklêknij, chamie, uderz trzy razy g³upim ³bem w pod³ogê i proS, wtedy mo¿e... Cze³kan wybuchn¹³ Smiechem. 300 CzyS oszala³a, Tamarka? zawo³a³. Ile¿ to razy mia³em ciebie, zapomnia³aS? Znowu zaczynasz buntowaæ siê? Pod³a krew knaziowa szumieæ zaczyna? Ja ci to wybijê z g³owy! N no, nie dra¿nij mnie i Smigaj,... ksiê¿no wysokorodna, do Cze³kana!... Gwizdn¹³ kilka razy, jak na psa, spogl¹daj¹c na Tamarê pogardliwie. Nie chcesz prosiæ pokornie, na kolanach, z pok³onem do ziemi? zapyta³a groxnie. Odpowiedzia³ ohydnem, zgni³em przekleñstwem. Tamara nagle podnios³a g³owê. Twarz jej wykrzywi³a siê straszliwie, usta rozwar³y siê sze- roko i wyrzuci³y zgrzytliwe, z³e s³owa: MySlicie, chamy, raby, których ojciec mój siek³ nahajem, ¿e ja przez ca³e ¿ycie bêd¹ siê tu z wami podli³a, jak pies bezdomny g³odny? Pamiêtam ja ciebie, Cze³kan, gdyS by³ dozorc¹ domu i przywiod³eS mnie z ulicy do swego bar³ogu. Umiera³am wtedy z g³odu, a tyS handlo- wa³ mn¹, bi³eS, znêca³eS siê nade mn¹, gdy chora, ¿ebrz¹ca ³achmaniarka nic zrobiæ nie mo- g³am. Nikt wtedy nie móg³ dojrzeæ mego cia³a przez brudne szmaty... mam was doSæ, chamy, psy nieczyste, wyrzutki! Swoje zrobi³am... Setki was gnije teraz... Bêdziecie przez ca³e ¿ycie pamiêtaæ ksiê¿nê Tamarê! Zaczê³a siê Smiaæ i tupaæ nogami. Pijana jesteS! krzykn¹³ Cze³kan i skoczy³ ku niej. Tamara siêgnê³a do torebki. Po chwili jeden po drugim pad³y trzy strza³y. Bandyta zatoczy³ siê i run¹³, ugodzony w brzuch i g³owê. Kobieta le¿a³a nieruchoma, a z ust jej wyp³ywa³a struga krwi. Piotr Bo³dyrew szybko puSci³ lokal Awanesa Kustand¿i, nie czekaj¹c na Burowa. Powróci³ do domu, obudzi³ brata i do Switu dr¿¹cym g³osem opowiada³ mu o wypadkach w spelunce starego Ormianina. Nazajutrz w porannych dziennikach przeczyta³, ¿e dzielny komisarz milicji, Burow, wy- Sledzi³ groxnego bandytê Cze³kana, który wraz ze swoj¹ kochank¹ Tamar¹ zakrad³ siê do pry- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |