[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie chciałbym przeszkadzać, to rodzinny wieczór.
 Mollie zaśnie, zanim dojedziemy, ale jeśli nie chce pan do nas dołączyć, to może
pójdziecie we dwójkę na spacer? Jest jeszcze wcześnie.
Tom spojrzał na Lexi niepewnym wzrokiem, który poruszył ją bardziej niż błysk, jaki
miał zwykle w oczach.
Przeciskali się przez tłum pełnych entuzjazmu dzieci i dumnych rodziców. Panował tam
taki hałas, że Lexi nawet nie usiłowała nic powiedzieć. Tom wziął ją za rękę, a ona
przypomniała sobie, jak kojąco działał na nią kiedyś jego dotyk. Powróciły wspomnienia
czasów, kiedy powoli przekroczyli granicę przyjazni i ostrożnie wyznali sobie miłość. Kiedy
trzymając się za ręce, nie musieli nic mówić. Teraz poruszyła palcami, a Tom w odpowiedzi
mocniej zacisnął jej dłoń. Zamknęła na moment oczy i odpłynęła myślami w przeszłość, do
ich pierwszej nocy, do cudownego odkrycia, że jej oczekiwania okazały się tylko bladym
cieniem tego, czego doświadczyła.
Kierowali się na plażę, do miejsca, gdzie Tom poczęstował ją pączkami i mlekiem
czekoladowym. Na wodzie tańczyło światło księżyca.
 Usiądziemy czy przejdziemy się?  Tom odezwał się po raz pierwszy, odkąd opuścili
teren szkoły.
Gdyby usiedli, musiałaby puścić jego rękę.
 Pospacerujmy  odparła.
Czuła, że Tom się pojawi, ponieważ musiał z kimś porozmawiać. Wiedziała też, że nie
będzie mu łatwo zacząć, więc zapytała:
 Jak ci minęło popołudnie?
 Spokojnie.
 Długo jeszcze pływałeś? Pokręcił głową.
 To nie pomagało.
Był zły. Nie znajdowała innego określenia dla jego nastroju.
 Jestem lekarzem, powinienem byl uratować tego człowieka. Cały czas zastanawiam się,
w jakim momencie nawaliłem.
 W żadnym.
 Przecież nie wiesz.
Musiała stawić czoła jego irytacji. Przystanęła i pociągnęła go za rękę, aż stanął do niej
twarzą. Chciała, by zobaczył w jej oczach, że ona w niego wierzy.
 Każdy z nas stracił jakiegoś pacjenta.
 Tak, ale mnie zdarzyło się to po raz pierwszy i mam wrażenie, że to moja wina.
 Tom, sam powiedziałeś, że jesteś dobrym lekarzem. Co jeszcze mogłeś zrobić, ty czy
ktokolwiek inny? Ja nie zdołałabym nawet dotrzeć z tym człowiekiem na brzeg.
 A ja dotarłem, ale on już nie żył.
 Rozmawiałeś z Pete em?
Kiedy Tom pokręcił głową, Lexi podjęła:
 Liam był jego pacjentem, miał nadwagę i astmę. Pete powiedział mu, że pływanie mu
pomoże, ale miał na myśli basen. Liam nie był dość sprawny, żeby pływać w oceanie. Pete
jest przekonany, że to atak astmy spowodował tragedię. Nie jesteś winny tej śmierci.
 Gdybym zareagował szybciej, miałby szansę.
 A gdybyś nie był tak sprawny fizycznie, sam mógłbyś utonąć. Stracilibyśmy dwie
osoby. Nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, żeby cię obwiniać.
 Był taki moment, kiedy myślałem, że obaj pójdziemy na dno. Prąd był bardzo silny, nie
przypuszczałem, że dam radę.
 Ale dałeś. Wzruszył ramionami.
 Nawet nie wiem jak. Pewnie jeszcze na mnie nie pora.
Mówił bez sensu, równocześnie się oskarżał i przyznawał, że o mały włos sam nie stracił
życia, ale Lexi nie chciała wytykać mu tych niekonsekwencji. Musiał sam to wszystko
przemyśleć, jej pozostała nadzieja, że pewnego dnia Tom zacznie wierzyć w jej słowa.
 Chodzmy.  Wzięła go za rękę.
 Dokąd?
 Rzucić okiem na wszechświat. To pozwala zobaczyć wszystko we właściwej
perspektywie.
Ruszyli nabrzeżem porośniętym ostrą trawą. Lexi potknęła się w ciemnościach,
przenosząc stopę z ubitej ziemi na miękki piasek. Tom w odpowiedzi ścisnął jej dłoń, a drugą
ręką objął w talii, by nie straciła równowagi. Wówczas przysunęła się do niego i poczuła jego
ciepło przez koszulę.
Coś się między nimi zmieniło. Unikali spotkania wzrokiem, w każdym razie Lexi nie
patrzyła na Toma, czując przy tym, że nie tylko jej serce bije teraz szybko i nieregularnie. W
końcu zdobyła się na odwagę i wsparła głowę na jego ramieniu. Za każdym razem, gdy ktoś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.