[ Pobierz całość w formacie PDF ]
turystycznym. Trzymając się kurczowo barierki, zebrałam się w sobie by spojrzeć w dół. To uświadomiło mi, że może nie był to wcale najlepszy pomysł przychodzić tu. W końcu te sto osiemdziesiąt metrów, to było naprawdę dużo.... zwłaszcza w razie upadku. Nie widzę nikogo po stronie południowej, powiedział Chase. Bo nie ma miejsca gdzie można by się ukryć przed deszczem, odparłam. Z powodu dla którego się tu znalezliśmy i tego, iż potrzebowałam intymności, perspektywa zmoczenia wydawała się najmniejszym z naszych obecnych problemów. Z zamiarem uporania się ze wszystkim i jak najszybszym powrotem skierowałam się w stronę, gdzie nie było nikogo przy barierkach ochronnych które uniemożliwiały samobójczy skok w próżnię. Tak naprawdę jeśli ktoś by się uparł to przy odpowiedniej determinacji niewątpliwie by mu się to udało, choć nie łatwo... Znalezliśmy się w miejscu położonym z dala od wścibskich oczu. Po wyjęciu pióra, spojrzałam w niebo. Brak gwiazd lub choćby księżyca, tylko masa szarych chmur i deszczu. Przynajmniej byliśmy na zewnątrz, gdzie wiatr wzmocni moją magię. Koncentrując się, wzięłam głęboki oddech. Czułam ją w moich żyłach, ogień ogarnął mnie paląc od środka. Kiedy iskra tworzenia zapaliła się, zebrałam całą swoją energię kierując ją na pióro. Stworzona przez noc, demonie harpio, Gdzie się ukrywasz? Pokaż mi drogę, Pióro w ciele, strzałka losu, Pani Księżyca, ujawnij mi mego wroga. Powtarzając w kółko swoją mantrę, Chase rozglądał się nerwowo wokoło. Nic się nie dzieje, powiedział Chase. Doprawdy? odparłam. Twoja wiara we mnie jest powalająca. Nie trzeba być sarkastycznym, powiedział Chase. Widząc wyraz jego twarzy wiedziałam, iż dobrze zdawał sobie sprawę że mnie denerwuje, podczas gdy powinien być mi oparciem, i widać sprawiało mu to przyjemność. Słuchaj, odparłam odwróciwszy się w jego stronę. Zdecydujesz się w końcu co wolisz? Gdy coś się dzieje? Czy gdy wokół panuje cisza? Twój nastrój udziela się i mnie, co nie ukrywam wyprowadza mnie z równowagi i nie pomaga mi się skoncentrować. Musimy dowiedzieć się kilku rzeczy i byłabym wdzięczna gdybyś siedział cicho i mi nie przeszkadzał! Chase stłumił śmiech. Camille, jesteś doskonała. Po prostu doskonała z magią i & zatrzymał się nagle, patrząc na pióro w mojej ręce. Co się dzieje? Pióro się powiększyło. Aura którą emanowało całkowicie się zmieniła. Ostrożnie położyłam je na ziemi, osłonięte od wiatru. Co to jest? Spytal Chase zduszonym głosem. Kiedy na niego spojrzałam, ujrzałam w jego oczach strach i niedowierzanie. Nie wiem, odpowiedziałam. Ale myślę, że bardzo szybko się dowiemy. Nie tak miało być, coś poszło nie tak i moje zaklęcie zaczęło żyć swoim własnym życiem. Normalnie pióro powinno wskazać nam kierunek w którym ukrywała się harpia. Oczywiście moje czary nie zawsze działały tak jakbym tego chciała... Jak zwykła mawiać Menolly: Zrób z tym coś ! Coś było cholernie nie tak. Pióro zaczęło się rozszerzać i zmieniać swój kształt. Cofnęłam się, ustawiając Chase'a za mną. Awaria lub nie, nie ważne jak by to nazwać, magia była moją domeną. Dlaczego rzeczy nie układały się nigdy tak jak powinny? Gdyby nie okoliczności, miałabym wielką ochotę zapomnieć o wszystkim i uciec. Ale wiedziałam że oprócz mnie i Chase'a, znajdowali się tu również niewinni ludzie nieświadomi niczego. Dlatego musiałam zmierzyć się z nieuniknionym niezależnie co by to miało być. O cholera! Zamrugałam, nie wierząc w to co widzę. Z obłoku iskier i mgły wyłoniła się w pełnej krasie nasza harpia. Prawie dwa metry wysokości, jej dolna cześć ciała przypominała strusia z brązowo-żółtymi piórami. Od pasa w górę była niewątpliwie kobietą. Jej plecy zdobiły ogromne skrzydła, twarz natomiast zdawała się należeć do starszej kobiety. Kiedy nas zobaczyła, jej oczy zabłysły. Co to jest do jasnej cholery! To coś jest najbrzydszą rzeczą jaką kiedykolwiek widziałem! zawołał Chase gwiżdżąc przez zęby. Nieco zdenerwowana całą sytuacją, nie mogąc się powstrzymać wybuchnęłam serdecznym śmiechem. Zamknij się, dobrze? To jest niebezpieczne! Dwie dziewczyny będące wystarczająco blisko, by zobaczyć co się dzieje, krzyknęły po czym uciekły w przeciwnym kierunku jak by gonił je sam diabeł. To cholernie zaklęcie działa! Tylko zamiast naprowadzić nas na jej ślad, sprowadziło ją do nas, wymamrotał Chase. W każdym razie to coś nie wygląda na szczęśliwe. O cholera... uwaga! Nagły krzyk Chase'a wybudził mnie z szoku. Co było dobre, bo harpia wybrała ten moment, aby mnie zaatakować. Pochyliłam się chcąc jej uniknąć. Jej szpony miały rozmiar małych noży i były równie ostre. Dlatego też wolałam nie poczuć ich na sobie. Czego doskonałym przykładem była Rina, a raczej to co z niej zostało... dobrze wiedziałam do czego jest zdolna. Po wzięciu głębokiego oddechu, zwróciłam się do Matki Księżyca. Nawet jeśli jej nie widziałam, wiedziałam że tam była, nad warstwą chmur. Czułam jej energię i chęć odpowiedzenia na moje wołanie. Pani, nie opuszczaj mnie teraz, mruknęłam wznosząc ręce do góry by pochwycić światło księżyca formując je w kulę ognia. Atakuj! Poleciłam mojej energii, koncentrując w sobie całą moją magię. Jasna kula rozbłysła świetlistym ostrzem do walki z harpią. To wtedy Chase skoczył na mnie z krzykiem oddając serię strzałów. Nawet jeśli przez moment poczułam się zdezorientowana widziałam go stale oddającego strzały w jej kierunku. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |