[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przerwa, która nastąpiła w natarciu Zaprzyjaznionych, nie kryła w sobie żad-
nych tajemnic. %7łołnierze, którzy nawiązali z nami chwilowy kontakt, stanowili
linię zwiadu wysuniętą przed główne siły Zaprzyjaznionych. Mieli za zadanie pę-
dzić przed sobą cassidańskiego przeciwnika, póki ten nie okopie się i nie zdradzi
oznak gotowości do walki. Kiedy tak się stało, pierwsza linia zwiadu, jak należało
się tego spodziewać, wycofała się, posłała po posiłki i trwała w oczekiwaniu.
Była to taktyka wojskowa starsza niż Juliusz Cezar  przyjąwszy oczywiście,
że Juliusz Cezar byłby wciąż jeszcze przy życiu.
Właśnie ta taktyka oraz okoliczności, które przywiodły mnie i Dave a do tego
miejsca w tym czasie, dostarczyły mi pożywki umysłowej do wyciągnięcia kilku
wniosków.
Pierwszy z nich głosił, że wszyscy, jak tu stoimy  miałem na myśli zarówno
Zaprzyjaznionych, wojska cassidańskie, jak i całą machinę wojenną aż po wplą-
tane w jej tryby jednostki, jak Dave i ja sam  idziemy na pasku sił znajdujących
się daleko poza obrębem pola walki. I nie tak trudno wskazać owe manipulują-
ce nami siły. Jedną z nich był oczywiście Starszy Bright, który martwił się o to,
by najemnicy z Zaprzyjaznionych zdołali swoje zadanie doprowadzić do końca
i dzięki temu zapewnili sobie zatrudnienie u następnego pracodawcy. Bright, jak
szachista stawiający czoło drugiemu szachiście, obmyślił i wykonał pewien ruch,
którego celem było zakończenie wojny jednym śmiałym taktycznie posunięciem.
Lecz ten jego ruch został uprzednio przewidziany przez przeciwnika. A prze-
ciwnikiem tym mógł być jedynie Padma wraz ze swą ontogenetyką.
Jeżeli Padma za pomocą swoich kalkulacji mógł ustalić fakt mojego pojawie-
nia się na freilandzkim bankiecie wydanym na cześć Donala Graeme a, to dzięki
tejże samej ontogenetyce był w stanie obliczyć, że Bright ma zamiar wykonać
siłami z Zaprzyjaznionych jakiś szybki ruch, mający na celu zniszczenie nale-
żącego do nieprzyjacielskiego obozu kontyngentu cassidańskiego. Wniosek, że
tego dokonał, można było drogą dedukcji wysnuć z faktu, iż użyczył Cassidanom
jednego z najlepszych taktyków swego wojska  Kensiego Graeme a. W innym
wypadku obecność Kensiego w kluczowym momencie na polu bitwy nie dawała
się logicznie wytłumaczyć.
79
Mnie jednak nurtowało kryjące się za tym wszystkim pytanie, dlaczego Padma
miałby automatycznie przeciwstawiać się Brightowi. O ile wiedziałem, Exotiko-
wie nie mieli powodów do zainteresowania wojną domową na Nowej Ziemi 
wojną o niezaprzeczalnym znaczeniu dla świata, na którym się rozgrywała, ale
niewielkiej wagi w stosunku do innych spraw dziejących się pomiędzy czternastu
światy a gwiazdami.
Odpowiedz mogła kryć się gdzieś w gąszczu porozumień kontraktowych, re-
gulujących przypływ i odpływ wyszkolonego personelu pomiędzy światami. Exo-
tiki, podobnie jak Ziemia, Mars, Freilandia, Dorsaj, niewielki katolicki świat St.
Marie i górniczy świat Coby, nie rekrutowały swej wyszkolonej młodzieży en bloc
i nie sprzedawały jej kontraktów na inne planety bez uwzględnienia woli jednost-
ki. Stąd znane były jako światy  luzne , automatycznie przeciwstawiane takim
światom  ścisłym , które jak Ceta, Zwiaty Zaprzyjaznione, Wenus, Newton i cała
reszta wymieniały się swoim wyszkolonym personelem, nie zwracając uwagi na
prawa i życzenia pojedynczego człowieka.
Zatem Exotiki, jako światy  luzne , były niejako automatycznie przeciwne
 ścisłym Zwiatom Zaprzyjaznionym. Lecz ten fakt nie był jeszcze wystarcza-
jącym powodem, by bez wyraznej potrzeby opowiadały się po jednej ze stron
w konflikcie na którymś ze światów trzecich. Być może istniał jakiś tajny splot
bilansów kontraktowych Exotików i Zaprzyjaznionych, o których nic nie wiedzia-
łem. Jeśli nie  to musiałbym przyznać, że nie mam zielonego pojęcia, czemu
Padma przykłada rękę do całej tej sytuacji.
Lecz ja, który z manipulacji ludzmi uczyniłem sobie narzędzie do dyrygowa-
nia całym otoczeniem, pojąłem, że poza zaczarowanym kręgiem mej elokwencji
istnieją siły, które, raz wprowadzone do gry, mogą udaremnić wszystko, czego
bym chciał dokonać, przez sam fakt, iż pochodzą z zewnątrz. Krótko mówiąc, na-
ginanie wydarzeń i ludzi do swych własnych celów wymagało wzięcia pod uwagę
daleko rozległej szych obszarów, niż sądziłem do tej pory.
Zakonotowałem sobie to odkrycie do wykorzystania w przyszłości.
Drugi wniosek, który mi teraz przyszedł do głowy, dotyczył bezpośrednio
kwestii obrony naszego wzgórza z chwilą, gdy Zaprzyjaznionym uda się ściągnąć
posiłki. Tego miejsca nie sposób było bronić z dwoma tuzinami ludzi. Widział to
nawet taki jak ja cywil.
Jeśli ja to dostrzegłem, z pewnością też zauważyli to Zaprzyjaznieni, nie mó- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.