[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrozumieć, co ludzi w tym mieście trzyma. - Iluzje - wyjaśni jej. - Stworzyli sobie iluzje posiadania czegoś i bronią tego tak drapieżnie. Mają mieszkanie i nadzieję, że zapłacą wkrótce ostatnią ratę za samochód. A jak dobrze pójdzie, to pojadą do Jugosławii i tylko boją się, że Malinowski ich wygryzie, bo czyha na stanowisko, a to mogłoby zagro- 155 zić ostatniej racie. Wobec tego zawczasu sami Mali-nowskiego likwidują. - Problemy duchowe zniknęły z naszego życia. Pozostał już tylko problem strachu - konkluduje za Faulknerem. Ona będzie w tym czasie sprzątała resztę rybek kota, a kawałek kaszanki zabierze psu i zje sama. Przyświadczy .mężowi, że istotnie spliny przesytu na razie im nie grożą i że, być może, to jest nawet ich szczęście. Kolega jeden był na Syberii i co zarzucił wędkę, to trafiał się łosoś, co zarzucił, to łosoś, to już nie było łowienie ryb, to była zwykła praca fizyczna pozbawiona radości. Radość kończy się ze spełnieniem. Jego próby zreperowania maszynki elektrycznej nie powiodą się. Wyciągnie się więc na materacu, zasłoniwszy się przedtem paltem z dwóch stron w sposób wypróbowany: lewym rękawem od strony drzwi, za którymi jest otwarty balkon, a prawym od dziury w ścianie. Jutro będą musieli zapytać o pracę w kolejnym PGR. Ona włoży do torebki dyplomy, jego - magistra praw i swój - inżyniera rolnika. Przecież czytali, że w rolnictwie potrzeba wykwalifikowanych kadr i nie po to zostawili 120 metrów kwadratowych wrocławskiej willi oraz ofertę pracy w katedrze WSR, by teraz załamywać się i to takimi głupstwami, jak brak pieniędzy, pracy i domu. Wiedzą oczywiście, że w końcu pracę znajdą. Ona będzie zapewne agronomem, on - urzędnikiem w gromadzkiej radzie. Ale to nie będzie miało większego znaczenia. Najważniejsze bowiem musi być ich codzienne życie na oczach wsi. Jeśli chcą tę wieś zmienić, muszą zacząć od rzeczy powszednich. Zrozumieli już, że nowoczesności w rolnictwie nie wprowadzą ludzie zacofani. Ludzie, którzy tylko ciężko harują, szybko jedzą, krótko i w ubraniu śpią i nie poświęcają ani minuty lekturze. Trzeba więc będzie od nich zacząć. Ale nie pogadankami, o nie. Wyłącznie - osobistym przykładem. Kiedy byli w Drawnie na stażu przez rok, ludzie zbierali się pod ich domem i przyglądali z rozbawieniem, jak wietrzą zimą mieszkanie. Wszystko w ogóle śmieszyło ich, a już najbardziej jego broda i jej długie kolorowe kamizele. Najważniejsze jest w takich wypadkach, by nie zrezygnować z niczego pod presją tego śmiechu. Kiedy bowiem okazało się, że najlepsze ogórki w całej wsi urosły w jej ogrodzie i kiedy w marcu - a był jeszcze mróz - skoczyła do jeziora, by ratować tonącą dziewczynkę, to nie tylko przestali się z kamizeli śmiać, ale jeszcze zwiezli jej dwadzieścia taczek prawdziwego nawozu w prezencie. Ba, doszło do tego przecież, że kłaniał im się pierwszy sam pan Bolkowski, który zębami podnosił nakryty stolik w gospodzie i płacił cztery tysiące za szldo. Zaś dziadek Zieliński przychodził do niej w zaufaniu spytać, jak z tą Ziemią wreszcie jest, bo mówią, że okrągła. (Był w nim wstyd, że nie wierzy, i nadzieja, że ona wreszcie przyzna mu rację). I te dwadzieścia taczek nawozu, zaufanie dziadka Ziellińskiego i najładniejsze ogórki w całej wsi były dla nich potwierdzeniem trafności wyboru, z którego czerpali otuchę. Tak więc nie będą z niczego rezygnowali. On będzie nosił brodę nadal, a ona do tej długiej kamizelki jeszcze i pumpy. W niedzielę nie pójdą do kościoła. Nie ubiorą się odświętnie, nie wyruszą na spacer. A pierwsze pieniądze przeznacza na łazienkę ku uciesze wsi. W swoim prywatnym gospodarstwie pracować będą najwyżej do siedemnastej, dzieląc wyraznie dzień 157 156 na pracę i odpoczynek, I będzie to już to, o co w ogóle chodzi w życiu: czas na książki, które f h ca czytać, ludzi, których zechcą zaprosić, i na muzykę. Będą słuchali Bacha oraz Pergolesiego "Stabat Ma-ter". To wczesny włoski barok, a nie ma nir większego niż barok w muzyce. Ona nie zostanie aktywistką koła gospodyń, to nie ma sensu. Musi służyć chłopom fachową radą tylko jako rolnik. Z początku będzie krępowało przyjmowanie rad od kobiety, ale kiedy zobaczą jej ogórki i jej czosnek (z którego zresztą pisała pracę magisterską), zaczną się do tych wskazówek sumiennie stosować. Wtedy .dopiero powie im, jak sobie wyobraża rolnictwo naprawdę nowoczesne. Przychodzi rolnik do agronoma. Mówi mu, co chciałby mieć. A agronom wszystko oblicza, opracowuje sam - i przedstawia gotowy plan działania. Rolnik przyjmuje ten plan z zaufaniem, choć od fachowca często młodszego od siebie, i realizuje precyzyjnie. Tak mniej więcej zorganizowane jest duńskie czy holenderskie rolnictwo i oni postarają się wprowadzić podobne metody w swojej wsi. -- Czy wiesz, jakie były ostatnie słowa Chrystusa? - on się oderwie od lektury na moment, a ona odpowie mu: - Nie rozbieraj się pod kołdrą - bowiem, podobnie jak codzienne mycie, stało się to dla niej [ Pobierz całość w formacie PDF ] |