[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przysięgnie, że nie okłamie go już nigdy więcej. Aż obieca, że będzie mu wierna na wieki. Znów poczuł rosnący gniew. Na siebie. %7łe zawracał sobie głowę myśleniem o jej przyszłości. Nie zamierzał zadawać się z oszustką. Wystarczył mu związek z Crystal. Wilk nigdy nie będzie barankiem. I tylko głupiec mógł sądzić, że kobiety mogą się zmienić. Ale przecież Julianne nie była z gruntu zła. Nieraz w jej oczach lśniła niekłamana radość. Lubiła spacerować po plaży, w milczeniu wpatrywać się w rozkołysany ocean. Z prawdziwym zainteresowaniem słuchała, gdy opowiadał o 115 An43 us o l a d n a c s swojej pracy. Była inteligentna i bystra. Czuła i urocza. I na pewno było między nimi jakieś prawdziwe uczucie. Była już pózna noc, gdy Cade zatrzymał auto przed swoim domem. Jego spojrzenie samo pobiegło ku sąsiedniemu domowi. W większości okien paliło się światło. Oczywiście, Jackie wróciła! Wcale nie był zdziwiony, gdyby się okazało, że urządziła przyjęcie. Wysiadł z samochodu. Było cicho. Nie słyszał żadnej muzyki, śmiechów czy gwaru rozmów. Może Jackie po prostu lubiła dużo światła? Nie interesował się tym wcześniej. Ruszył ku domowi, lecz ominął go i poszedł na skraj urwiska. Ocean lśnił zimno w księżycowej poświacie. Daleko w dole, na plaży, u samej podstawy klifu dostrzegł płonący ogień. Zaintrygowany, ruszył ku schodom. Samotna postać siedziała przy ognisku, bez ruchu wpatrywała się w migotliwe płomienie. Julianne. Nie słyszała go, miękki piasek tłumił kroki. Cade zbliżał się powoli. Widać było, że ogień rozpalono niedawno. Czy Julianne była sama, czy też był to kolejny szalony pomysł Jackie? Rozejrzał się dokoła. Wokół nie było nikogo. Tylko Julianne Bennet i ogień na pustej plaży. Gdy wszedł w krąg światła, uniosła głowę. Patrzyła nań przez moment i znów wbiła wzrok w ogień. Aagodny wiaterek niósł słony zapach oceanu. Fale z cichym szumem wbiegały na brzeg. Usiadł tuż przy Julianne na drewnianej kłodzie. - Nazbierałyśmy drewna, rozpaliłyśmy ogień i piekłyśmy kiełbaski - powiedziała. - Widziałem już wcześniej twoją siostrę bawiącą się w ten sposób. Chyba bardzo to lubi. - Myślę, że jest to dla niej coś szalenie nowego, prymitywnego. Ona nigdy nie bywała na obozach. Spojrzał na Julianne kątem oka. Migocące płomienie rzucały na jej twarz tajemnicze cienie. Księżyc rozpostarł na oceanie połyskliwą smugę. Wciąż był na nią wściekły. Lecz nadal jej pragnął. Jej pocałunków, pieszczot. Jak to 116 An43 us o l a d n a c s możliwe? Przecież to, co zrobiła, było takie wstrętne. Kiedy odkrył matactwa Crystal, pożądanie uleciało jak mydlana bańka. A tu... Lecz czy umiałby jeszcze raz jej zaufać? - A ty jezdziłaś na obozy? - Wiele razy. Mieszkamy przecież prawie u podnóża Appa-lachów. Nie miałam jeszcze dziewięciu lat, gdy już spędzałam noce pod namiotem. Mój ojczym jest świetny w tych sprawach. Uwielbia łowić ryby w górskich potokach. - Nic nie wiem o Julianne Bennet - powiedział Cade. - Wiem - odparła cicho. Ujął jej twarz w dłonie i odwrócił ku sobie. Miała opuchnięte oczy. Płakała? Coś zaczęło pękać w jego duszy. - Opowiedz mi o niej - poprosił. Zamrugała gwałtownie powiekami i odsunęła się od niego. - Jackie i ja jesteśmy blizniaczkami. Nasi rodzice rozeszli się, kiedy miałyśmy siedem lat. Od tej pory mieszkam z mamą w Wirginii. Rok czy dwa lata po rozwodzie mama ponownie wyszła za mąż. Mam dwóch przyrodnich braci i przyrodnią siostrę. Jestem bibliotekarką. Czekał, lecz Julianne nie odezwała się więcej. - Gdzie mieszkasz w Wirginii? - W Charlottesville. To jest naprawdę urocze miasteczko, tylko daleko stamtąd do oceanu. Bardzo podoba mi się tutaj. Mam wrażenie, że znalazłam się na krańcu świata. - Lecz w jej głosie nie było słychać radości. - Tak mi przykro, Cade. Przepraszam, że od razu nie powiedziałam ci, kim jestem. Ale wprost nie mieściło mi się w głowie, że mogłeś wziąć mnie za Jackie. A potem wciąż miałam wrażenie, że spotykasz się ze mną tylko dlatego, że bierzesz mnie za nią. Nie mogłam uwierzyć, że ja mogłabym cię choć trochę zainteresować. - Tego nie wie się nigdy, prawda? Gdzie jest Jackie? - Poszła po kiełbaski do pieczenia. 117 An43 us o l a d n a c s Usłyszał płaczliwe nutki w jej głosie i wzdrygnął się. Podobnymi sztuczkami posługiwała się Crystal. Nienawidził zapłakanych kobiet. Poczuł jej dłoń na ramieniu. - Chciałabym, żebyś wiedział, iż nigdy nie chciałam cię skrzywdzić. I że chwile z tobą były najwspanialszymi w moim życiu. Będę miała cudowne wspomnienia z wycieczki do Kalifornii. Nigdy nie chciałam cię urazić czy zranić. Udawanie Jackie było głupie. Bardzo tego żałuję. - Myślę, że każdy przyłapany na czymś takim czuje się podobnie. - Nie, to nie o to chodzi. Wczoraj próbowałam powiedzieć ci wszystko. Dziś rano wybiegłam z twojego domu z postanowieniem znalezienia jakiegoś sposobu wyznania ci prawdy w sposób jak najmniej bolesny. Pragnę, byś był radosny i szczęśliwy. - Oszukałaś mnie. Dzielnie wytrzymała jego ciężkie spojrzenie. - Pokochałam cię. Nie mogłabym cię skrzywdzić. Przecież niczego nie zrobiłam z rozmysłem. Nie powiedziałam sobie przecież: A może by tak wystrychnąć na dudka sąsiada Jackie?" Lecz ty pomyliłeś mnie z nią. A ja zawsze wyobrażałam sobie, że jej życie jest takie wspaniałe, pełne wrażeń. A potem sprawy potoczyły się same. - Zacisnęła dłonie. - Jest mi naprawdę przykro. - Masz wyjątkowo zabawny sposób okazywania miłości -powiedział. - A jak powinnam to zrobić? - Pochyliła się ku niemu. - Mimo wszystko wciąż cię pragnę, pączuszku. - I ja ciebie pragnę - szepnęła. Pochyliła się powoli i pocałowała go ostrożnie. Chwycił w ramiona jej drobne ciało i przytulił Julianne z całej siły. Na jej pocałunek odpowiedział pocałunkiem. Dzikim i namiętnym. Serce biło mu w piersi gwałtownie, krew w żyłach wrzała Julianne tuliła się do niego, czuł na piersi jej twarde sutki. 118 An43 us o l a d n a c s [ Pobierz całość w formacie PDF ] |