[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mężczyzna nie odzywa się. Jego milczenie jest ostre i ciężkie, niczym miecz wiszący nad jej głową. Może zaczął podejrzewać, że Holly zagaduje go, żeby od- wlec pocałunek. Jeżeli to w ogóle możliwe, nie wolno jej go obrazić. Tak samo ważne jak uniknięcie gwałtu jest dopilnowanie, by przed wyjściem stąd nie porzucił tej dziwnej mrocznej ro- mantycznej fantazji, która najwyrazniej nim zawładnęła. Mężczyzna chyba wierzy, że Holly postanowi pojechać z nim do Guadalupity w Nowym Meksyku i że się tam za- dziwi". Dopóki będzie trwał w tym przeświadczeniu, które starała się w subtelny i niebudzący podejrzeń sposób pod- trzymać, dopóty Holly będzie miała nad nim pewną prze- wagę i w najważniejszym momencie ją wykorzysta. Milczenie mężczyzny staje się złowieszczo długie. To było na przełomie lata i jesieni ubiegłego roku, kiedy wszy- scy mówili, że ptaki odleciały wcześniej na południe i wi- dziano wilki w miejscach, gdzie nie pojawiały się od dzie- sięciu lat mówi w końcu. Holly siedzi sztywno wyprostowana, z rękoma skrzyżo- wanymi na piersiach. Niebo wydawało się wydrążone. Miało się wrażenie, że można je rozbić kamieniem. Byłaś kiedyś w Eagle Nest w Nowym Meksyku? Nie. Jechałem na południe z Eagle Nest dwupasmową dro- gą co najmniej dwadzieścia mil na wschód od Taos. Te dwie dziewczyny podróżowały autostopem na północ i szły drugą stroną szosy. Na dachu wiatr odnajduje nową niszę lub występ, które pozwalają mu wydać z siebie nowy głos. Teraz naśladuje lament polujących kojotów. Były w wieku studentek, ale nie studiowały. Widać było, że to poważne poszukiwaczki, że wierzą w swoje po- rządne turystyczne buty, plecaki, kijki do pieszych węd- rówek i doświadczenie. Mężczyzna przerywa, być może by podkreślić efekt dra- matyczny, a może delektując się wspomnieniem. Zobaczyłem znak i od razu go rozpoznałem. Nad ich głowami unosił się kos z szeroko rozpostartymi skrzydłami, ale nie trzepotał nimi, lecz płynął bez żadnego wysiłku w powietrzu dokładnie z taką samą szybkością, z jaką ma- szerowały dziewczęta. Holly żałuje, że poprosiła go o opowiedzenie tej historii. Zamyka oczy, broniąc się przed obrazami, które za chwilę zobaczy. Ptak unosił się w ciepłym powietrzu zaledwie sześć stóp nad ich głowami i stopą albo dwie za nimi, ale dziew- częta w ogóle nie miały o nim pojęcia. Nie miały o nim po- jęcia, a ja wiedziałem, co to oznacza. Holly za bardzo boi się otaczającej ciemności, żeby za- mykać oczy. Otwiera je, mimo że nic nic widzi. Wiesz, co oznaczał ten ptak, Holly Rafferty? Zmierć. Owszem, dokładnie tak. Naprawdę osiągasz pełnię swojej duchowości. Zobaczyłem ptaka i domyśliłem się, że te dwie dziewczyny czeka śmierć, że nie należą już do tego świata. I rzeczywiście... tak się stało? Zima nadeszła wcześniej w tamtym roku. Często padał śnieg i trzymał bardzo mocny mróz. Roztopy trwały aż do lata i kiedy stopniał śnieg, ich ciała odnaleziono pod ko- niec czerwca na polu nieopodal Arroyo Hondo, po drugiej stronie Wheeler Peak, gdzie widziałem je wtedy na drodze. Rozpoznałem je na zdjęciach w gazecie. Holly modli się cicho za rodziny obu nieznanych dziew- cząt. Kto wie, co im się przydarzyło? mówi dalej męż- czyzna. Odnaleziono je nagie, więc możemy sobie wy- obrazić, co wycierpiały. Ale chociaż ta śmierć może nam się wydawać straszna i tragiczna z powodu młodego wieku ofiar, nawet w najgorszej sytuacji istnieje możliwość oświe- cenia. Jeżeli jesteśmy poszukiwaczami, wszystko może nas czegoś nauczyć i stworzyć możliwość rozwoju. Każda śmierć zawiera moment iluminacji i piękna, potencjał transcendencji. Mężczyzna zapala latarkę i okazuje się, że siedzi tuż przed nią, z nogami skrzyżowanymi na podłodze. Gdyby zaskoczył ją wcześniej w trakcie rozmowy, mogła- by się wzdrygnąć. Jednak teraz niełatwo ją zaskoczyć i jest mało prawdopodobne, by wzdrygnęła się na widok światła, o którym tak marzyła. Mężczyzna ma na głowie kominiarkę, w której widać tyl- ko jego poobgryzane wargi i stalowoniebieskie oczy. Nie jest nagi i nie pomazał się krwią tych, których zabił. Czas ruszać mówi. Okup za ciebie wynosi milion czterysta tysięcy dolarów. Kiedy otrzymam te pieniądze, nadejdzie pora, byś podjęła decyzję. Wysokość okupu wprawia ją w osłupienie. To może być kłamstwo. Holly straciła co prawda poczucie czasu, lecz zdumiewa ją to, co wynika ze słów porywacza. Czy jest już... środa i zbliża się północ? pyta. Męż- czyzna uśmiecha się pod kominiarką. Jest wtorek i zbliża się dopiero pierwsza po południu odpowiada. Twój obdarzony siłą perswazji mąż prze- konał brata, żeby zorganizował pieniądze szybciej, niż to wydawało się możliwe. Wszystko idzie tak gładko, że trud- no oprzeć się wrażeniu, iż tak chciało przeznaczenie. Wstając, daje jej znak, żeby też się podniosła. Holly wy- konuje jego polecenie. Podobnie jak wcześniej, zawiązuje jej ręce za plecami niebieską jedwabną szarfą. Po chwili staje przed nią ponownie i odgarnia jej delikat- nie włosy z czoła, ponieważ kilka opadło Holly na twarz. Muskając ją dłońmi, które są równie zimne, jak blade, wpatruje się bez przerwy w jej oczy, jakby rzucał jej ro- mantyczne wyzwanie. Holly boi się uciec w bok wzrokiem; zamyka oczy dopiero wtedy, kiedy mężczyzna przyciska do nich gaziki, które wcześniej zmoczył, żeby lepiej przylegały. Nakłada na nie dłuższą jedwabną szarfę, którą zawija trzy razy wokół jej głowy i zawiązuje mocno z tyłu. Kiedy rozpina kajdany, uwalniając ją z łańcucha, jego dłonie dotykają jej prawej kostki. Latarka omiata opaskę na oczach i Holly widzi światło przyćmione przez jedwab i gaziki. Najwyrazniej usatysfak- cjonowany, mężczyzna opuszcza latarkę. Kiedy dotrzemy na miejsce wymiany, zdejmę szarfy [ Pobierz całość w formacie PDF ] |