[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Josh odwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™ i ucaÅ‚owaÅ‚ dÅ‚oÅ„, którÄ… wciąż trzyma- Å‚a przy jego policzku. Szybko cofnęła rÄ™kÄ™. - W czym nie miaÅ‚aÅ› racji, Ellen? WiedziaÅ‚, że zasÅ‚użyÅ‚ na karÄ™. Tylko Ellen mogÅ‚a wymusić na nim przyznanie siÄ™ do winy. Nigdy przedtem nie nadsta- wiaÅ‚ policzka, choć robiÅ‚ dużo gorsze rzeczy: Å‚amaÅ‚ serca i niszczyÅ‚ kobietom życie jak porywisty wiatr. - Lynn cierpi, naprawdÄ™ cierpi. - PrzybraÅ‚a znów poważ- ny wyraz twarzy, który tak u niej lubiÅ‚, zazwyczaj bardzo jej przydatny w pracy. - Zawsze mnie potrzebowaÅ‚a. Nasi rodzi- ce... no cóż... Ojciec nie okazaÅ‚ siÄ™ godny zaufania jako gÅ‚owa rodziny. Jako mąż byÅ‚ okropny, wciąż zdradzaÅ‚ matkÄ™, która ciężko to przeżywaÅ‚a. Nie stanowiÅ‚a już dla dzieci żadnego oparcia, kiedy Lynn dorastaÅ‚a, wiÄ™c maÅ‚a szukaÅ‚a go u mnie. A teraz bardziej niż kiedykolwiek muszÄ™ znalezć siÅ‚y, by jÄ… chronić. Nie chcÄ™ jej okÅ‚amywać, ale gdy po twoim odjezdzie próbowaÅ‚am jej wyjaÅ›nić sytuacjÄ™, w koÅ„cu wyco- faÅ‚am siÄ™ i powiedziaÅ‚am, że zamierzamy siÄ™ pobrać. Nie widziaÅ‚am innego wyjÅ›cia. JeÅ›li zorientuje siÄ™, że mam wÅ‚as- ne kÅ‚opoty, że one siÄ™ pogÅ‚Ä™biajÄ… i komplikujÄ…... - UrwaÅ‚a, szukajÄ…c odpowiedniego okreÅ›lenia. S R - To nie zwróci siÄ™ wiÄ™cej do ciebie? - podsunÄ…Å‚ Josh. - Nie, to nie tak. Lynn potrzebuje kogoÅ›, na kim mogÅ‚aby siÄ™ oprzeć. Ja jestem wÅ‚aÅ›nie tÄ… osobÄ…, na której może caÅ‚ko- wicie polegać. Gdyby wiedziaÅ‚a, w co oboje siÄ™ wplÄ…taliÅ›my, to... - ZdobyÅ‚a siÄ™ na blady uÅ›miech. - Musisz przyznać, że plan, który zaczęłam realizować, jest dosyć niepewny. Nigdy dotÄ…d czegoÅ› takiego nie robiÅ‚am. Nie chciaÅ‚abym dodawać wÅ‚asnych kÅ‚opotów do tego, co Lynn już przeżywa. - Chociaż jej zmartwienia powiÄ™kszajÄ… twoje wÅ‚asne? - Wiem, co robiÄ™ - odrzekÅ‚a stanowczo. - Już siÄ™ zdecy- dowaÅ‚am. Lynn mnie nie wykorzystuje. Ale wÅ‚aÅ›ciwie to nie o tym chciaÅ‚am z tobÄ… mówić. ChciaÅ‚am ciÄ™ zawiadomić, że jeÅ›li siÄ™ tylko da, wolaÅ‚abym, żeby historia, którÄ… sobie wy- myÅ›liliÅ›my, nie przekroczyÅ‚a zamierzonych granic. - To znaczy, że chcesz, żebym trzymaÅ‚ rÄ™ce z daleka od ciebie - odgadÅ‚, widzÄ…c rumieniec wypÅ‚ywajÄ…cy na jej twarz. - Po prostu zdaje mi siÄ™, że musimy przekonać tylko ludzi z Tarenton Toys. - A ty byÅ‚abyÅ› zakÅ‚opotana, gdyby twoja siostrzyczka patrzyÅ‚a, jak zamyka ci usta pocaÅ‚unkami mężczyzna, który najwyrazniej ma zamiar ciÄ™ uwieść - podpowiedziaÅ‚, uÅ›mie- chajÄ…c siÄ™ zÅ‚oÅ›liwie. - Cóż, ona traktuje mnie prawie jak matkÄ™ - zgodziÅ‚a siÄ™ Ellen. - A moi bracia... - Czy ich także wychowaÅ‚aÅ›, Ellen? Też jesteÅ› dla nich oparciem, jak dla Lynn? SpojrzaÅ‚a na niego surowo i karcÄ…co. Josh domyÅ›liÅ‚ siÄ™ te- raz, jak radziÅ‚a sobie z niesubordynowanymi pracownikami. - Ich także kocham - oÅ›wiadczyÅ‚a. - Jestem ich najstar- szÄ… siostrÄ…. S R Nie musiaÅ‚a dodawać nic wiÄ™cej. ZnajÄ…c jej poczucie odpo- wiedzialnoÅ›ci i skÅ‚onność do poÅ›wiÄ™ceÅ„, wiedziaÅ‚, że graÅ‚a rolÄ™ matki także wobec obu braci. PragnÄ…Å‚ jÄ… zapewnić, że nie przysporzy jej kÅ‚opotów, że nie bÄ™dzie zmuszona sÅ‚użyć także i jemu za oparcie ani ofiarować mu z siebie wiÄ™cej, niżby chciaÅ‚a. - No dobrze - rzekÅ‚. - Rób, jak chcesz. Nie bÄ™dÄ™ ciÄ™ molestowaÅ‚ przy twoich najbliższych. W obecnoÅ›ci Lynn i braci bÄ™dÄ™ zachowywaÅ‚ siÄ™ tak przyzwoicie jak narzeczony z twoich marzeÅ„. Postaram siÄ™, żebyÅ› nie znalazÅ‚a siÄ™ w faÅ‚- szywej sytuacji. Czy to o tym mieliÅ›my pomówić? - W zasadzie tak. - UÅ›miechnęła siÄ™. - Ale chciaÅ‚am ci jeszcze coÅ› powiedzieć. Wczorajszy dzieÅ„ tak niefortunnie siÄ™ zakoÅ„czyÅ‚, że nie miaÅ‚am okazji podziÄ™kować ci za twojÄ… obecność na przyjÄ™ciu. Pani Tarenton powiedziaÅ‚a mi, że jej mąż uważa zatrudnienie mnie za jednÄ… z najrozsÄ…dniejszych decyzji, jakie podjÄ…Å‚ w życiu. Nie potrafiÄ™ ci powiedzieć, jak mojÄ… pozycjÄ™ w firmie umocniÅ‚o to, że byÅ‚eÅ› ze mnÄ…. Josh cieszyÅ‚ siÄ™ jej uÅ›miechem, choć jednoczeÅ›nie rósÅ‚ jego gniew na Hugh Tarentona. - Facet musi być po prostu tÄ™py. Nie wÄ…tpiÄ™, że zawsze byÅ‚aÅ› znakomitym pracownikiem, Ellen, i że ten czÅ‚owiek jest sprytny. Lubi manipulować ludzmi. Ale jeÅ›li zdecydujesz siÄ™ opuÅ›cić firmÄ™, ze mnÄ… czy beze mnie, bÄ™dzie to dla niego nie- powetowana strata. Tarenton o tym wie i nie pozwoli ci odejść. Nie musisz czuć wdziÄ™cznoÅ›ci za to, że otworzyÅ‚em mu oczy. - Powinnam czuć wdziÄ™czność za to, że pomagasz mi przeforsować mojÄ… sprawÄ™. Przecież wÅ‚aÅ›nie po to znalazÅ‚ siÄ™ tutaj, uÅ›wiadomiÅ‚ sobie Josh. Ponieważ myÅ›laÅ‚, że niezle siÄ™ zabawi, a miaÅ‚ dosyć udzielania rad klientom podobnym do Hugh Tarentona. Ale S R czy teraz te motywy byÅ‚y dla niego najważniejsze? Jednego byÅ‚ pewien: bÄ™dzie lepiej dla Ellen i dla wszystkich, jego samego nie wyÅ‚Ä…czajÄ…c, jeÅ›li możliwie szybko doprowadzÄ… tÄ™ grÄ™ do koÅ„ca. - No, to forsujmy twojÄ… sprawÄ™ - zgodziÅ‚ siÄ™. - Rozwal- my mury firmy. PrzeÅ›ladujmy Tarentona dniem i nocÄ…. Przy- spieszmy tempo, aż w peÅ‚ni uwierzy, że nasz romans rozwija siÄ™ w najlepsze. Im wczeÅ›niej bÄ™dzie przekonany, że nasze narzeczeÅ„stwo jest niewzruszone, a małżeÅ„stwo nieuniknio- ne, tym szybciej wydrzemy mu z gardÅ‚a twój awans. Ellen westchnęła gÅ‚Ä™boko. ZdawaÅ‚a sobie sprawÄ™, że on wie, czego od niej wymaga i że nie bÄ™dzie jej Å‚atwo pozosta- wać caÅ‚y czas na scenie, w Å›wietle reflektorów. Nie bÄ™dzie też miaÅ‚a wiele czasu, by odetchnąć i poczuć siÄ™ przez chwilÄ™ wolna i uczciwa. Ale miaÅ‚ racjÄ™. Im wczeÅ›niej to zaÅ‚atwiÄ…, tym szybciej bÄ™dzie mógÅ‚... odejść. Uciec od pokus, na jakie narażaÅ‚o go przebywanie z Ellen. - No dobrze - przyznaÅ‚a mu racjÄ™. - JesteÅ› ekspertem w tworzeniu romantycznych nastrojów. Ufam ci i ustÄ™pujÄ™ wobec twojego doÅ›wiadczenia. Prowadz kampaniÄ™, ale nie przy mojej rodzinie, przy Lynn i braciach. - Przy nich, Ellen, nasze relacje bÄ™dÄ… czyste jak Å‚za. %7Å‚ad- nych pocaÅ‚unków ani uÅ›cisków. Najwyżej po staroÅ›wiecku bÄ™dziemy siÄ™ trzymać za rÄ™ce. ObiecywaÅ‚ to uczciwie, ale wiedziaÅ‚, jak trudno mu bÄ™dzie tego dotrzymać. JeÅ›li nie bÄ™dzie uważaÅ‚, to w koÅ„cu zakocha siÄ™ w Ellen. Cóż za gÅ‚upi pomysÅ‚, zupeÅ‚nie idiotyczny. Nigdy dotÄ…d ani przez chwilÄ™ nie byÅ‚ zakochany. A Ellen nie należy do kobiet, które pragnÄ… miÅ‚oÅ›ci. S R ROZDZIAA SZÓSTY Ellen poÅ‚ożyÅ‚a teczkÄ™ na biurku. SpostrzegÅ‚a, że wszyscy na niÄ… patrzÄ…. Dyskretnie sprawdziÅ‚a, czy ubranie ma w po- rzÄ…dku. Nie, rajstopy nie marszczyÅ‚y siÄ™ wokół kostek, guziki byÅ‚y przyzwoicie zapiÄ™te, nic nie byÅ‚o podarte ani wymiÄ™te. UpewniÅ‚a siÄ™ też, że jej lekki makijaż nie rozmazaÅ‚ siÄ™. - No wiÄ™c, gdzie on jest, Ellen? - spytaÅ‚a Nissa Robarts, pochylajÄ…c siÄ™ nad jej biurkiem. - Pan Tarenton powiedziaÅ‚ nam, że ten twój Josh poprosiÅ‚ go o pozwolenie obejrzenia przedsiÄ™biorstwa. Gdzie go wiÄ™c ukrywasz? - Drobna blon- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |