[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzwigająca naręcze papierów. Na głowie miała mały kapelusz z czarnymi piórem, wysoki
kołnierz zasłaniał większą część jej małej głowy. Kobieta upuściła papiery na ziemię, po czym
dobyła noża, przecięła czerwoną wstążkę, którą papiery były przewiązane, i szybko pobiegła
dalej. Wiatr poniósł kartki między ludzi. Jedna poleciała prosto na Jake a. Złapał ją i odczytał
wiadomość wypisaną czarnym atramentem:
WASZE STATKI CZEKA ZAGAADA.
WASZ CYWILIZACJ RWNIE%7ł.
Jake spojrzał za pośpiesznie oddalającą się kobietą i ujrzał błysk czerwieni pod rąbkiem
jej sukni  czerwone pantofle. To była ona, na pewno, stara kobieta z portretu, niania Xi Xianga.
Kobieta skręciła za róg i zniknęła mu z oczu.
Jake nie wahał się ani chwili. Pchnięty świeżą dawką adrenaliny, puścił się w pogoń za
madame Fang.
10
W łapach niedzwiedzia
Jake skręcił za róg i wybiegł na szeroką aleję prowadzącą na Most Londyński. Na ulicy
roiło się od przekupniów i nocnych imprezowiczów, których potoki zagęszczały się stopniowo,
by wreszcie zniknąć w bramie strażnicy mostu. Jake rozejrzał się ponad głowami tłumu
i wypatrzył kapelusz z czarnym piórem.
Rozpychał się i kluczył, wciskając w każdą lukę, wywołując gniewne okrzyki tych, którzy
cierpliwie stali w kolejce. Na moście ludzki potok praktycznie się zatrzymał. Przejście między
frontami sklepów po obu stronach nie miało nawet czterech metrów szerokości i przechodzący
z trudem posuwali się naprzód.
Nagle brzęknął dzwon i tłum stanął w miejscu. Unoszono most zwodzony, a Jake
spostrzegł, że stara kobieta zdążyła już dotrzeć na drugą stronę. Nie mógł dopuścić, żeby
zniknęła mu z oczu. Bezceremonialnie rozpychając ludzi, przecisnął się do burty najbliższego
powozu, zanurkował pod spód i klucząc między kołami i końskimi kopytami, przedostał się na
czoło tłumu.
Kiedy skoczył na most, ten był już w połowie podniesiony i Jake natychmiast ześliznął się
z powrotem. Mostowy  baryłkowaty mężczyzna straszący siwą, sfilcowaną brodą
i poczerniałymi zębami  podniósł go za kołnierz i odrzucił na bok. Jake poderwał się, skoczył
i kopnięciem pod kolana podciął nogi mężczyznie, który runął w tył, prosto na wózek
załadowany skrzynkami z dzikim ptactwem.
Zwodzone przęsło było już niemal całkowicie uniesione. Na czele tłumu czekającego na
przeprawę stał czarny powóz wiozący czterech duchownych, którzy patrzyli w osłupieniu na
rozgrywającą się przed nimi scenę. Wszyscy jednocześnie krzyknęli ze zdumienia, kiedy Jake
wskoczył na koło ich pojazdu, wspiął się szybko na dach i potężnym susem wybił w stronę
sunącego w górę mostu. Uchwyciwszy się krawędzi przęsła, zawisł nad spienionym nurtem rzeki.
W tej samej chwili uświadomił sobie, że szczelina jest już zbyt duża, aby mógł ją
przeskoczyć. Tymczasem pomiędzy uniesione skrzydła mostu wpływał żaglowiec. Widząc
przesuwający się obok szczyt grotmasztu, Jake rozkołysał się i wykonał desperacki skok, lądując
na bocianim gniezdzie i natychmiast przeskakując stamtąd na drugie przęsło. Uwiesił się na
krawędzi, podciągnął i stoczył na most po drugiej stronie.
Poderwał się i jeszcze raz rozejrzał za czarnym piórem. Zobaczył je, gdy właśnie znikało
pod łukiem południowej strażnicy. Niewiele myśląc, wskoczył na dach najbliższego powozu
i skacząc z pojazdu na pojazd, niczym po kamieniach w strumieniu, szybko przedostał się na
koniec mostu. Pod strażnicą zadarł głowę i spojrzał przelotnie w martwe oczy ściętych zdrajców,
połyskujące szkliwem zaschniętej smoły.
Na południowym brzegu także panował ścisk, ale było tam mniej budynków i Jake
szybko wypatrzył czarną postać przechodzącą przez szeroki plac. Pantofle błyskały czerwienią
w rytm jej śpiesznych kroków.
Kobieta szła prosto w stronę ośmiokątnego budynku, który Jake dobrze znał: The Globe.
Wkraczając na dziedziniec, nagle zatrzymała się i obejrzała przez ramię. Jake cofnął się w cień.
Czy wiedziała, że ją śledzi? W tym momencie portier otworzył przed nią drzwi i madame Fang
weszła do teatru.
Jake zwiedzał kiedyś replikę The Globe podczas wycieczki z rodzicami. Oryginał okazał
się bardziej obskurny, z plastrami tynku odpadającymi od powykrzywianych belek szkieletu. Na
ścianie obok wejścia wisiał obszarpany plakat. Ledwie czytelne zakrętasy głosiły:
Ludzie Króla przedstawiayą MAKBETA
Wejście: 1 pens
Drzwi były lekko uchylone i Jake wszedł do środka, rozglądając się czujnie, na wypadek
gdyby stara kobieta czekała na niego przyczajona w ukryciu. Nie zobaczył jej jednak, za to
przedstawienie już trwało. Teatr pękał w szwach. Trzy kondygnacje balkonów trzeszczały pod
ciężarem ludzi, poniżej cztery setki uboższych widzów tłoczyły się na stojąco na parterze. Ktoś
złapał Jake a za ramię, aż zamarło mu serce, ale był to tylko wozny, wyciągający rękę po opłatę
za wstęp. Jake wysupłał z kieszeni pensa, wcisnął go w nadstawioną dłoń i ostrożnie zszedł na
parter.
Na scenie bohaterka, oświetlona od dołu, maszerowała tam i z powrotem wielce czymś
wzburzona. Była ubrana w elżbietańskim stylu  w czarną suknię z białą krezą  ale ramiona
okrywała chustą w szkocką kratę. Malowane tło za jej plecami ukazywało zamek wśród gór.
Jake przywarł plecami do filaru i zaczął przepatrywać twarze na balkonach
w poszukiwaniu kapelusza z piórem. Ludzie wyciągali szyje, aby lepiej widzieć. Nagle
zapanowało poruszenie, wywołane pojawieniem się kolejnej postaci dramatu. Z cienia na tyłach
sceny wyłonił się przysadzisty mężczyzna, równie nerwowy jak jego partnerka. Nie wychodząc
na oświetloną część sceny, zaczął mówić.
 Stało się  wyszeptał.  Słyszałaś hałas?1
 Słyszałam sowy krzyk i poświerk świerszcza  odpowiedziała kobieta, nie patrząc na
niego.
Jake uświadomił sobie, że gra ją  nader przekonująco  mężczyzna.
 Cóżeś to mówił, mężu?  spytała.
 Kiedy?
 Teraz.
 Kiedym tu wchodził?
 Tak.
Jake przypomniał sobie, że kiedyś czytał tę sztukę jako lekturę szkolną. Opowiadała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.