[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mierze dlatego, że nie potrafili odnalezć się we dwoje, bez dzieci. I że nawet jeśli nie ma się dzieci, weekendy sam na sam są podstawą. Być może Ted miał wrażenie, że praca jest dla Justina ważniejsza od ich związku. Lilian uśmiechnęła się słysząc reakcję przyjaciela. Chyba strzeliła w dziesiątkę. Wystarczy teraz iść za ciosem, zachęcić go, aby zadzwonił do Teda na komórkę, przeprosił za wybuch złości i powiedział, że go kocha. Justin był uparciuchem, więc nie nalegała, słysząc stanowczą odmowę. Wiedziała, że po kilku bezsennych nocach posłucha jej. Za kilka dni opowie jej, jak wszystko dobrze się teraz układa między nim a Tedem. Ona może również będzie mogła mu coś opowiedzieć... Z pewnością, mruknął do siebie jej Kupidyn, wyciągnięty wygodnie na materacu z chmur. A ponieważ nie miał nic lepszego do roboty, jak czekać, zamknął oczy i zasnął. Rozdział 14 Lilian obudziła się następnego ranka dokładnie siedem godzin po zaśnięciu. Jasna niedziela zapowiadała się obiecująco, słońce ukazywało się zza stalowo - szarych chmur, ciężkich od wiosennego, przelotnego deszczu. Lubiła obserwować zmieniające się niebo, sposób, w jaki światło kładło się na ocynkowanych dachach, ciemnych dachówkach, kominach z cegły, telewizyjnych antenach, siedzących na nich szpakach i zaczynających zielenić się drzewach. Różnorodność kolorów zadziałała na nią twórczo. Kiedy zadzwonił telefon, miała oblepione gliną dłonie. Otarła je byle jak i chwyciła słuchawkę: - Halo? - James Allen? Mówi Mirna. - Cześć. Czerwieniąc się Lilian oparła się o ścianę. - Wiesz - podjęła Mirna - przepraszam, że nie zadzwoniłam wcześniej. Mama dała mi twój telefon w czwartek rano, ale... dowiedziałam się, że jedna z moich przyjaciółek dostała kosza i ją pocieszałam. Musiała się wygadać. Teraz jest już lepiej. Poza tym jedna z jej ex przyjechała na kilka dni z Avignonu. Pomyślałam, że fajnie byłoby spotkać się dzisiaj. Wieczorem idę na kolację do mamy, ale jeśli masz czas popołudniu, moglibyśmy pójść na spacer. - Z przyjemnością. Koło trzeciej? - Doskonale. Wpaść po ciebie? - Będę czekał na dole, przy wejściu. - No to na razie. - Tymczasem. Uśmiechnięty Kupidyn Mirny przysiadł się do Kupidyna Lilian. Wesoła i pokrzepiająca wieść o Pierwszej Randce poszybowała wśród zgromadzenia. Zachwycone Amorki usadowiły się licznie na najlepszych miejscach, gawędząc o sposobach życia samą miłością. Lilian siedziała chwilę bez ruchu, żeby uspokoić szybko bijące serce - glina na jej dłoniach miała czas doszczętnie wyschnąć - a potem wróciła do ceramiki rozpoczętej tego ranka. Zegar wskazywał wpół do pierwszej, trzeba było spieszyć się z pracą i przygotować do spotkania. Nie może powtórzyć klęski z poprzedniego dnia. Ani bać się tego, co nastąpi. Wygładziła wazę, świadoma braku czasu na dokończenie jej. Postanowiła pozostawić ją taką, jaką jest: będzie jej służyła do wypróbowywania różnych rodzajów szkliwa. Zachciało jej się rysować. Wyciągnęła arkusz czerpanego papieru i ołówek, nakreśliła linie plaży, fal, horyzontu, leżącego na brzuchu ciała, ramion, pleców, okrągłych pośladków, narysowała palce u stóp podobne do ziaren grochu w strąku, sploty włosów wokół ledwie zaznaczonej twarzy, dłonie płasko położone na piasku, pod policzkiem. Gorące popołudnie lub raczej zapadający ciepły wieczór pozwalający na nagą samotność. Odpływ morza, piasek jest ciepło wilgotny, kobieta leży na skraju plaży, nad samym morzem. Na innym arkuszu siedzi odwrócona plecami, na jej krągłe ramiona spadają długie włosy, a ona pochylona oplata rękoma kolana, aby się ogrzać lub zasłonić nagość. Plecy zawsze fascynowały Lilian. Rzadko kto, poza modelkami i aktorami, wiedział, jak wyglądają jego plecy. Ona sama też nie wiedziała aż do dnia, kiedy u fryzjera pokazano jej w lustrze nową fryzurę od tyłu. Kiedy szła ulicą często obserwowała nogi kobiet w spódnicach, ich sposób poruszania się w niewygodnych sandałach lub w butach na wysokich obcasach, biodra ukryte pod szerokimi płaszczami, wcięte w pasie marynarki, włosy, starannie upięte za pomocą niewidzialnych szpilek koki lub te podtrzymywane ołówkiem, kapelusze przysłaniające twarze. Wyobrażała sobie niekiedy, że głośno klaszcze w ręce. Wszystkie przechodzące trotuarem kobiety odwracają się w jej [ Pobierz całość w formacie PDF ] |