[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gdybym powiedziała mu, że jest w mieście. On widział tylko trawę i butwiejące drewno.
Szliśmy, mój mąż i ja, przez dzikie tereny miasta.
Gdy noc miała się ku końcowi, mąż szturchnął mnie w ramię.
Widziałaś coś, co rozpoznałaś?
Tak. A ty?
Wiesz, o co mi chodzi.
Jak ty to robiłeś, gdy byłeś młody? Jak to było?
Wiesz przecież.
NienawidzÄ™ tego.
Robimy, co musimy.
NienawidzÄ™ tego miejsca.
A co Jona sądził o Psiej Ziemi?
Podobało mu się tutaj. Wciąż mu się podoba.
Nadał chcesz wrócić do domu?
Jeszcze nie. Nie, jeszcze nie.
Co widzisz naszymi oczami?
Gdy weszłam między ruiny, czułam jej zapach. Niemal ją widziałam. Szła ulicą, jakby
lada chwila ktoś miał ją ugodzić oczami. Ludzie nigdy nie patrzą na siebie. Szła i wyglądała
na zalęknioną.
Pokaż mi gdzie. Zabierz mnie tam.
I tak zrobiłam.
§
Rachel szła od budynku do budynku w nowym ubraniu. Szaty sent były na ogół proste,
ale w tych dało się zauważyć kunsztowne wykonanie czerwonych pasów krzyżujących się na
piersi i postrzępionych tam, gdzie rozdzielały się poniżej talii. Ten strój skrojono dla kobiety,
a spodnie były tak szerokie, że niemal przypominały spódnicę. Dzięki temu będzie jej
chłodniej w piekącym słońcu. Dużo czasu minęło, odkąd znalazła sobie kobiece odzienie.
Idąc przez zatłoczone ulice, sprawdzała, czy ubranie dobrze ją osłania, czy nie widać
Å‚usek.
Musiała wrócić do znajomych okolic, poszukać Djossa. Tu na pewno go nie znajdzie.
To nie Zagrody. Rozbawieni ludzie przechodzili tłumnie z teatru do karczmy po drugiej
stronie ulicy. Na tyłach oberży ogromny czarny niedzwiedz walczył na śmierć i życie ze sforą
zdziczałych psów. Ludzie dopingowali niedzwiedzia. Zakładali się, jak długo przeżyje.
Rachel zobaczyła rozjuszonego niedzwiedzia stojącego na tylnych łapach i ryczącego na psy.
To było coś potwornego. Chciała, żeby psy rozerwały tę bestię na strzępy. Usłyszała psa
skowyczącego z bólu i aż ścisnęło ją w żołądku. Jakiś artysta uliczny kroczył na szczudłach,
na wszystkich spoglądając z góry i wykrzykując świństwa w stronę ciżby, którą widział pod
sobą. Miał duże wiadro na kiju, które opuszczał w tłum, gdy ludzie wyciągali do niego
monety. KrzyknÄ…Å‚ do Rachel:
- Sencia wiedzma nadchodzi! Jeśli umiesz zobaczyć przyszłość, to pewnie wiesz, z kim
dzisiaj będę spał?
Rachel spojrzała w górę na niego, wykrzywiając się w komicznym grymasie. Nie
chciała, by ktokolwiek zobaczył, jak bardzo jest przerażona.
- W twojej przyszłości widzę kałużę! - odkrzyknęła. - I połamane szczudła!
Zaśmiał się, opuścił wiadro. Dała mu tę samą monetę, którą chciała zapłacić sencie za
ubrania. Wolała nie wdawać się w kłótnię.
Ledwie przez chwilę, w tych nowych ubraniach, w tej nieznanej dzielnicy, czuła się jak
zwykły człowiek w tłumie. Trochę bardziej wyprostowała plecy, ale zaraz poczuła, jak coś w
niej pęka i na powrót się spaja - nigdy nie była bardziej samotna niż wśród tych ludzi, którzy
wiedzieli, że mają co jutro jeść i nigdy nie będą musieli uciekać. Jednak w mieście był ktoś,
kto najpewniej czuł się podobnie jak ona, z kim mogłaby szczerze porozmawiać, tylko we
dwoje, razem. Nawet jeśli był złym człowiekiem, nie mógł być gorszy niż Turco i Pies.
Szła dalej, z powrotem do Zagród, rozglądając się w tłumie. Każdy mundur ludzi króla
przyciągał jej wzrok.
Nim dotarła do promu, lampy uliczne zaczęły przygasać, już brakło w nich nafty.
Gwiazdy zaświeciły jaśniej. Obserwowała znużonego strażnika miejskiego zapalającego
zapałki w ciemnościach, czekającego na prom. Podniósł oczy znad płomyka zapałki. Patrzył
wprost na niÄ….
Odwróciła głowę. Bała się go, choć miała ochotę porozmawiać z nim na osobności,
otworzyć się przed nim jak krwawiąca rana.
Jona miał na sobie ubranie na nocną robotę, a nie mundur. Wykonał już swoje zadanie
na dzisiaj. Próbował ułożyć sobie w głowie, co zrobił ten kupiec, że zasłużył sobie na śmierć.
Tej nocy wspiął się do wskazanego pokoju przez okno i czekał, aż ten człowiek się pojawi.
Udusił go sznurem, a potem wywlókł przez parapet na zewnątrz, przywiązał mu kilka cegieł
do pasa i wrzucił do wody. Po wszystkim wrócił do tego pokoju i szukał jakichś wskazówek,
które dałyby mu pojęcie, czemu trzeba było się pozbyć tego człowieka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • WÄ…tki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.