[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Masz dzisiaj mnóstwo pacjentów. Jeśli chcesz, chęt nie ci pomogę. Daj mi część kart i zacznę przyjmować w gabinecie obok. A gdy skończymy, pójdziemy coś zjeść - rzekł.i uśmiechnął się szeroko. - Będzie mi bardzo miło. Może powinna odmówić, ale kiedy ją pocałował, jej uczucia znowu dały o sobie znać. Powoli zaczyna jednak mieć dosyć tej huśtawki. Zostawił ją bez wieści na całe trzy tygodnie, a teraz zjawia się jakby nigdy nic. Jak długo ma poddawać się regułom tej gry? Spojrzała mu prosto w oczy. Stał przed nią wyprosto wany, rozpięta pod szyją koszula ukazywała kawałek opa lonej skóry. Przecież nie potrafi mu się oprzeć, a skoro tak, musi zaakceptować jego sposób postępowania. 124 JAK W BAJCE Nie opierała się, kiedy znowu ją objął. - Może byłem zbyt oschły przy powitaniu, ale chcę uniknąć plotek. Pewnie też byś nie chciała, żeby mówiono o nas w całym szpitalu. - Pewnie nie - przyznała. Rzeczywiście, wolałaby, że by nikt nie dowiedział się o ich romansie. - Spotkajmy się o drugiej w restauracji - zaproponowała, na co Tim uśmiechnął się tajemniczo. Czyżby znowu chciał zamówić jedzenie do domu? Le piej nie, bo tym razem zabraknie jej sił, by oprzeć się pokusie. A może powinna go nauczyć, że nie może sam decydować o wszystkim? - Tim... - Zarezerwowałem motorówkę na popołudnie. - Ale... - I zamówiłem jedzenie. Dwaj chłopcy, którzy nie zna ją nikogo ze szpitala, zawiozą nas na bezludną wyspę. - Jaką znowu bezludną wyspę? - wykrztusiła. - A co to za różnica? Tyle tu pustych wysepek. Ta, o której myślę, ma tak skomplikowaną nazwę, że nie je stem w stanie jej powtórzyć. Rozbroił ją tym zupełnie. Czy może się nie zgodzić? Ale nie zamierza też zapominać, że nie odezwał się przez całe trzy tygodnie! Ostrzegawczy dzwonek znowu za dzwięczał jej w głowie. Nie może się tak angażować! Czy już zapomniała, co czuła, kiedy Rick ją porzucił? Tylko jeśli nie będzie miała żadnych oczekiwań, Tim nie zdoła jej zranić. Odwróciła się, by uporządkować karty. - Wez pacjentów, którzy przyszli dziś do nas po raz JAK W BAJCE 125 pierwszy. Pozostałymi zajmę się sama. Ludzie nie lubią zmieniać lekarzy. Ujął w dłonie jej twarz i delikatnie pocałował w sam koniuszek nosa. - Nie przemęczaj się, bo nie będziesz mogła pomóc mi przy lunchu. Rozległo się ciche pukanie do drzwi i zanim zdążyli odskoczyć od siebie, w uchylonych drzwiach ukazała się głowa Sabii. Katie jednak postanowiła się nie przejmować. W końcu Timowi bardziej zależy na opinii. Pewnie wo lałby, by ludzie nie mówili, że uwodzi każdą lekarkę, jaka pojawi się na Kamafaru. - Mamy pacjentkę wymagającą natychmiastowej po mocy - oznajmiła pielęgniarka. - Pośliznęła się na skałach i bardzo boli ją ręka. - Proszę ją wprowadzić, siostro. Zaraz się nią zajmiemy. Na twarzy niskiej okrąglutkiej kobiety wspartej na ra mieniu wyraznie zmartwionego siwego mężczyzny malo wał się wyraz cierpienia. - Jane właśnie wychodziła z wody - zaczął mężczy zna. - Musiała przejść kawałek po skałach i wtedy... Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem mężem Jane. Gordon Coombs. - Proszę spocząć, panie Coombs, a my tymczasem zaj miemy się żoną - powiedziała Katie, podając kobiecie tabletki przeciwbólowe i szklankę wody. - Dziękuję, pani doktor. - Proszę się położyć. Katie pomogła pacjentce zająć miejsce na kozetce i de likatnie usunęła prowizoryczny temblak. 126 JAK W BAJCE - To obrus z naszego pokoju. Nic innego nie miałam pod ręką. Ach! - Chora syknęła z bólu. Doświadczone palce Tima poruszały się delikatnie po spuchniętym przedramieniu. - Obawiam się, że złamała pani kość łokciową - wy jaśnił współczującym głosem. - Dla pewności zrobimy zdjęcie, a potem trzeba będzie założyć gips. Ną prośbę Katie siostra. Sabia wyjaśniła pozostałym pacjentom, że lekarze mają nagły przypadek i przeprosiła za opóznienie. Zdjęcie wykazało poprzeczne złamanie kości i pacjentka została niezwłocznie przewieziona do gipsowni. Katie poda wała zanurzone w wodzie gipsowe bandaże Timowi, który unieruchomił rękę pacjentki w odpowiedniej pozycji. Kiedy skończył, Katie wygładziła schnący już opatrunek. - Jak długo mam to nosić? - spytała pani Coombs z rezygnacją. - Od pięciu do sześciu tygodni. Dam pani zdjęcie, żeby mogła je pani pokazać swojemu lekarzowi w Anglii. A na razie, dopóki ból nie ustąpi, proszę zażywać te tabletki. - Wręczyła pacjentce opakowanie środków przeciw bólowych. Kobieta spojrzała na nią ze zbolałą miną. - Przyjechaliśmy tu, żeby uczcić czterdziestą rocznicę ślubu... - Moje gratulacje. Proszę się nie martwić. Wszystko będzie dobrze. Kiedy pojawili się z powrotem w gabinecie, pan Coombs natychmiast podszedł do żony. - Nie denerwuj się, kochanie. Będę się tobą opiekował. JAK W BAJCE 127 Poza tym mogło być gorzej. Wyobraz sobie, co by było, gdybyś złamała nogę. - Troskliwie pomógł jej wstać. Patrząc w ślad za wychodzącym małżeństwem, Katie zrozumiała, że właśnie otrzymała dowód na istnienie pra wdziwej miłości, w której Uczy się nie tylko namiętność. Czyżby takie uczucie, wymagające oddania i poświęcenia, miało na zawsze pozostać tylko w sferze jej marzeń? Skierowała spojrzenie na Tima, który sprężystym kro kiem opuszczał gabinet. Dlaczego ten pewny siebie, pod każdym względem doskonały mężczyzna miałby dla niej zrezygnować z wolności? Dlaczego sama, mimo gorzkich doświadczeń, gotowa jest poświęcić niezależność? Odpędziła natrętne myśli i wróciła do pracy. Na szczę ście nie pojawiły się nowe skomplikowane przypadki, więc gdy wybiła dwunasta, oboje z Timem mogli opuścić szpital. Dwoje młodych ludzi, których przyjęła dziś jako ostat nich, uskarżało się na problemy z żołądkiem. Katie bez trudu stwierdziła, że przyczyną ich kłopotów jest nadmiar wypitego alkoholu. Zapisała odpowiednie środki i zaleciła trzymanie się z dala od baru. Jednak sądząc z wyrazu ich twarzy, nie liczyła ani przez chwilę na to, że wezmą sobie jej radę do serca. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |