[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cios Faviana zdarł pochwę z miecza. Kunsztownie zdobiona osłona upadła z łoskotem
na podłogę. Nastąpiła błyskawiczna wymiana ogłuszająco głośnych uderzeń. W ciasnej
przestrzeni łatwiej było parować ciosy niż wykonywać uniki. Conan stwierdził, że jego ciężki
miecz jest stary i wyszczerbiony. Z pewnością przez wiele lat stanowił jedynie dekorację.
Nawinięty na rękojeść rzemień był wyschnięty i zle przylegał do dłoni.
 Favian, walcz z wyczuciem! Oszczędzaj siły!  pouczał syna Baldomer. 
Cymmerianie są wytrzymali. Zmęcz go i czekaj na okazję do zadania ciosu!
Conanowi najbardziej przeszkadzał niedopasowany napierśnik, pozbawiający go tchu
i wpijający mu się pod pachy. Młodzieniec z Północy miał ograniczoną swobodę ruchów, lecz
bez trudu radził sobie z atakami napastnika.
Favian szybko przekonał się, że nie warto atakować uzbrojonego i odzianego w zbroję
przeciwnika. Syn barona coraz rzadziej angażował się w wymianę cięć, polegając głównie na
sztychach i groznych zwodach. Ani razu jednak nie zdołał dosięgnąć kunsztownie wykutego
pancerza.
 O to chodzi, synu! Nie trać głowy, zmęcz go porządnie!  zawołał Baldomer.
Cymmerianin musiał bronić się tak, by nie zabić ani nawet nie zranić przeciwnika.
Obydwaj walczący mężczyzni wpadali na stoły i krzesła. Meble przewracały się i
roztrzaskiwały pod impetem ich ciał. W pewnej chwili Conan zahaczył swoim ostrzem o
rapier Faviana i wyszarpnął broń z ręki przeciwnika. W tym momencie dojrzał w jego oczach
nie maskowany strach.
Zachęty Baldomera ucichły. Favian dał znak do zaprzestania walki. Na twarzy
młodzieńca malowało się nerwowe rozbawienie. Conan opuścił miecz.
 Widzę, barbarzyńco, że lekcje szermierki wielce ci się przydały  dysząc ciężko,
młody arystokrata schował broń. Gdy syn barona wyciągnął rękę w stronę Conana, ten przez
moment był gotów podjąć walkę na nowo, okazało się jednak, że Favian chciał go tylko
poklepać po ramieniu.
 Powinienem był dobrać ci się do skóry dwa tygodnie temu, chociaż biedny, stary
Eubold i wtedy nie zdołał sobie z tobą poradzić  rzucił Cymmerianinowi smętny uśmiech.
 Pomyślnie przeszedłeś próbę. Skoro muszę mieć strażnika, dobrze, że będzie nim ktoś tak
zręczny.
Favian powiódł wyzywającym wzrokiem po pozostałych. Nikt nie ośmielił się
zaprzeczyć, iż syn barona nie walczył serio. Zakłopotany Dru przystąpił do ustawiania mebli
na swoich miejscach. Arga wyjął miecz z dłoni milczącego Conana, schował go do pochwy i
zawiesił na ścianie. Baron spokojnie wydał służącym ostatnie dyspozycje i wyszedł bez
pożegnania. Jego twarz miała nieprzenikniony wyraz.
Conan zdjął pancerz i podał go Ardze. Gdy zbierał się do wyjścia wraz ze
zbrojmistrzem i kowalem, zatrzymał go Favian.
 Skoro skrzyżowaliśmy ostrza, Cymmerianinie, co powiedziałbyś na wspólną
pijatykę?  syn barona wyciągnął z szafki kamionkową butelkę oraz dwa srebrne puchary.
Wyciągnął ją w stronę Conana i dodał:
 Prawdę mówiąc, uważam picie za szlachetniejszą rozrywkę. Wolę stracić głowę od
wina niż stali!
Znacznie pózniej tego samego popołudnia Conan kończył opowiadać Favianowi o
nieudanej ucieczce z więzienia. Język Cymmerianina był już dobrze naoliwiony trunkiem,
kaftan poplamiony, a gesty wielce wymowne.
 Kiedy wywlekali mnie z tej nory, spodziewałem się szubienicy, a nie szlacheckiego
pałacu! Większe szczęście nie mogło pewnie spotkać cudzoziemca w waszym szalonym
kraju& , chociaż pewnie masz przez to kłopoty  wychylił zawartość kubka do dna i
odstawił go z łoskotem na blat.  Nie moja wina, że do tego doszło.
 Ee tam! Nie przejmuj się tym, Conanie!  panicz łaskawie machnął dłonią
okazując swojemu towarzyszowi sympatię zdumiewającą w porównaniu z wcześniejszym
zachowaniem.  Nie mogę cię winić, że jesteś do mnie podobny ani za to, że w
niewłaściwym czasie trafiłeś do lochu mojego ojca. %7ładen rozsądny człowiek nie może mieć
o to do ciebie pretensji. Tak przy okazji, dlaczego zostałeś uwięziony?
 Przysięgam, że byłem niewinny  Conan potrząsnął ociężałą głową.  Zaczepiła
mnie straż miejska i wywiązała się z tego bitka.
 Nie zadawałeś się z buntownikami? Nie byłeś przypadkiem wichrzycielem? 
młody arystokrata utkwił w barbarzyńcy przenikliwe spojrzenie.
 Nic podobnego! Owszem, rozbiłem parę głów, kiedy mnie pojmano, ale to
wszystko przez grubiaństwo waszych strażników.
 Tak, stróże porządku są ostatnio nerwowi, bo buntownicy podnoszą głowy. Poza
tym czciciele węży stają się podobno coraz śmielsi. Tak czy owak, władaniu naszego rodu
właściwie nic nie zagraża, jednak im ostrzejsze środki podejmuje się przy pierwszych
oznakach niepokojów, tym mniejsze są pózniej kłopoty.  Favian niepewną dłonią nalał
złotego trunku Conanowi i, znacznie oszczędniej, sobie.  Svoretta twierdzi, że rozruchy
wywołują chłopi, którzy chcą wymigać się od danin i dziesięcin.  Gdy młody arystokrata
uniósł puchar w smugę gasnącego światła dnia, zamigotały zdobiące go czerwone kryształy.
 Mógłbym zabłysnąć dzięki ostatnim niepokojom, przyjacielu. Gdyby ojciec pozwolił mi
powieść w głąb prowincji oddział konnicy, pokazałbym tym ciemnym rzepojadom, jaka jest
cena wichrzycielstwa! Skończyłyby się bunty! Jeszcze lepiej byłoby, gdyby pozwolił mi użyć
rydwanu! Zajechałbym nim do samego Helheimu!
 Nie widać, by wieśniacy rwali się do buntu.  Conan spojrzał w twarz Faviana
przez mgiełkę zasnuwającą jego pole widzenia.  Chłopi w lochu nie wyglądali na groznych.
Być może lepsze skutki przyniosłoby okazanie łaski&
 Chłopi? Grozni? Oczywiście, że nie!  syn barona roześmiał się z pijackim
cynizmem.  Gdyby byli grozni, nie byliby chłopami. Sama ich potulność wystarcza, byśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.