[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Proszę usiąść w tamtym pokoju. - Dziewczyna wskazała jej drzwi. - Pan prezes przyjmie panią. Mamy jednak małe opóznienie, za które serdecznie przepraszamy. Czy napije się pani kawy albo herbaty? - Nie, dziękuję. Widzę automat do wody, to w zupełności mi wystarczy. - Więc zapraszam do pokoju. Są tam jeszcze dwie osoby, które wejdą przed panią, ale myślę, że to długo nie potrwa. W pokoju urządzonym bardziej w stylu domowego saloniku niż biura Ewka zajęła wygodny fotel naprzeciwko dwóch dziewcząt, może dwudziestoletnich. Obie chude jak szczapy, z przedłużonymi paznokciami, spojrzały na nią z lekkim politowaniem, gdy się przywitała. Blondynka miała mocny makijaż i bardzo przylegające do ciała spodnie, brunetka głęboki dekolt i krótką spódnicę odsłaniającą opalone uda. Ewka, w swoim lnianym garniturze, nagle straciła niedawno nabytą pewność siebie. Czuła się jak ich matka, która przyszła na rozmowę do szkoły. Kiedy blondynka została poproszona do gabinetu, brunetka zagadnęła: - Pani też na rozmowę o pracę? - Tak - mruknęła Ewka niepewnie. - A czym się pani do tej pory zajmowała? - Głównie domem i dziećmi. - Usta dziewczyny wykrzywiły się w grymasie, który tylko przypominał uśmiech. - I przez te wszystkie lata nie pracowała pani zawodowo? Przez jakie wszystkie lata, gówniaro"? - miała ochotę odpowiedzieć jej pytaniem, ale darowała sobie. - Ja znam dwa języki, a pani? - Namolna dziewucha najwyrazniej postawiła sobie za cel obniżyć Ewce poczucie własnej wartości. - Ja znam tylko polski - odburknęła. W znacznie gorszym nastroju niż przed chwilą podniosła się ze swojego miejsca i zaczęła czytać dyplomy wywieszone na jednej ze ścian. Na szczęście, z gabinetu wyszła blondynka i poproszono do niego gadatliwą brunetkę. Ewka, zostając sama, odetchnęła z ulgą. Na jednym z dyplomów przeczytała nazwisko Kwaśny. Krzysztof Kwaśny". Rozejrzała się po pomieszczeniu. Na przeciwległej ścianie wisiało zdjęcie w grubej ramie, na nim mężczyzna z daleko posuniętą łysiną, a pod nim napis: Prezes Krzysztof Kwaśny". Ewka uważnie przyglądała się twarzy na zdjęciu, znała kiedyś kogoś o takim samym imieniu i nazwisku. Patrząc jednak na tego podstarzałego pulpeta, a do tego prezesa, była pewna, że nie jest to ta sama osoba. Krzysztof Kwaśny, którego znała, był nieukiem, ale bardzo urokliwym. Chodzili razem do liceum, które Krzysiek skończył dzięki czarowi osobistemu i pomocy koleżanek, w tym Ewki. Mimo że niewiele umiał, ujmował wszystkich zarówno urodą, jak i poczuciem humoru, nauczyciele nie mieli sumienia nie zaliczać mu przedmiotów. Ewka przez całe cztery lata pisała za niego testy i prace domowe z matematyki, inna koleżanka zajmowała się literaturą. Krzysiek odwdzięczał się swoim towarzystwem, za którym wszyscy przepadali. Osoba ze zdjęcia z pewnością nie była tą, którą Ewka znała, chociaż chętnie by się z Krzysztofem spotkała. Rozproszona wspomnieniami, usłyszała swoje nazwisko. Odwróciła się. W drzwiach sąsiedniego gabinetu stał mężczyzna ze zdjęcia. Idąc w jego kierunku, Ewka minęła cycatą brunetkę, która z nieukrywaną satysfakcją szepnęła do niej: - Obiecał, że zadzwoni. Ewka weszła do środka. - Z pani CV wynika, ze nie ma pani doświadczenia w zawodzie, więc dlaczego interesuje panią ta praca? - pan Kwaśny przeszedł do konkretów. - Panie prezesie, gdybym poszukiwała pracy ze względu na posiadane doświadczenie, mogłabym co najwyżej zostać pomocą domową. Ale ten etap mojego życia uważam za zakończony. Teraz poszukuję takiego zajęcia, którym rozpocznę nowy rozdział, coś, co da mi poczucie satysfakcji i możliwości rozwoju osobistego. - Ewka postanowiła być szczera może dlatego, że jeszcze nie szukała zajęcia za wszelką cenę. - No dobrze. - Najwyrazniej takie otwarte postawienie sprawy zaskoczyło rozmawiającego z nią człowieka. - Niech mi pani powie w takim razie, dlaczego powinienem przyjąć na to stanowisko właśnie panią? - Ponieważ, jak sądzę, doskonale się w takiej pracy sprawdzę. Posiadam umiejętność rozmawiania z ludzmi, wrodzony takt i empatię. Wzbudzam zaufanie, potrafię być przekonująca i skupiać się na rzeczach istotnych. Jestem również zdeterminowana w działaniu, jeżeli na czymś mi zależy, znajdę sposób, aby to osiągnąć. - Trudno nie przyznać pani racji. - Przyjazny uśmiech jeszcze bardziej zaokrąglił policzki prezesa. - Niektóre z wymienionych zalet już dostrzegłem. Ale kandydatów mamy wielu, czy jest jeszcze coś, czym mogłaby pani mnie do siebie przekonać? - Jeżeli mówiąc o kandydatach, ma pan na myśli te dwa podlotki, z którymi rozmawiał przede mną, to doprawdy uważam, że ma pan bardzo prosty wybór. - Ewka nie mogła uwierzyć, że to powiedziała, to było zwykłe świństwo. Co z tego, że ich nie polubiła, może jako pracownice byłyby dużo od niej lepsze? Ale widząc na twarzy swojego rozmówcy, że ten tok rozumowania mu się spodobał, dodała zarozumiale: - Czy kupując dom, dla większości jest to przecież inwestycja życia, zaufałby pan małolacie, która wygląda, jakby na chwilę tylko wybiegła z dyskoteki? A może bardziej wiarygodna byłaby kobieta taka jak ja, żona i matka, która z doświadczenia wie, na co przy takim zakupie trzeba zwrócić uwagę, co jest bardziej, a co mniej istotne? - Wszystko, co pani mówi, ma sens, ale... Pani ma tylko maturę. - Czy moje wykształcenie będzie miało znaczenia dla klienta? - Ewka czuła, że złapała wiatr w żagle. - Albo dla pana księgowej, która będzie podliczała zyski, jakie pan osiągnie dzięki mojemu zaangażowaniu w pracę? - Prezes Kwaśny przespacerował się po swoim biurze, a ona poczuła, że antyperspirant przestaje się sprawdzać i pod pachami zaczyna mieć wilgotno. Obserwowała go, jak w skupieniu myślał nad czymś, a potem podszedł do biurka i odręcznie nabazgrolił coś na kartce papieru. Wiedziała, że w tej chwili podjął decyzję. Dyskomfort, jakiego doznawała, pocąc się, sprawił, że chciała już wyjść i odetchnąć. Postanowiła jednak zadać jeszcze jedno ostatnie pytanie. - Czy pan chodził do IV liceum na ulicy Leszczynowej? - Ta zbieżność imienia i nazwiska, mimo braku podobizny, zastanawiała ją. Mężczyzna ponownie rozsiadł się swoim dużym ciałem w fotelu naprzeciwko Ewki. - Tak - odpowiedział, spoglądając na nią badawczo. - Czy to była klasa A, o profilu ogólnym? - Tak... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |