[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wywrócił jej życie do góry nogami. Ponownie spojrzała na błyszczący na palcu brylant. Czuć jego ciężar wciąż było dla niej czymś nowym. Jeszcze się do niego nie przyzwyczaiła, ale była zachwycona zarówno jego pięknem, jak i znaczeniem. Był to symbol przynależności. Należała do kogoś. Jewel zorientowała się, że zbyt wiele czasu spędza na marzeniach, i zabrała się pospiesznie do jedzenia. Następnie wzięła prysznic, ubrała się i zeszła na dół, gdzie znalazła Piersa rozmawiającego przez telefon. 61 R L T Gdy ją zobaczył, dał jej znak, że za chwilę skończy rozmowę i dołączy do niej. Mając wrażenie, że mu przeszkadza, przeszła do pokoju obok, aby poczekać. Piers wszedł za nią po chwili, chowając telefon do kieszeni. Znalazłem kucharza na czas naszego pobytu tutaj. Przyjdzie dziś po południu, by przygotować kolację na wieczór. Naprawdę nie musiałeś tego robić. Tylko żartowałam. Wręcz przeciwnie. To był doskonały pomysł. Na pewno nie powinnaś spędzać czasu na stojąco przy kuchni, a obawiam się, że mój repertuar kulinar- ny szybko by się wyczerpał. Rozpieszczasz mnie... wyszeptała lekko zawstydzona. Piers uśmiechnął się i Jewel dojrzała błysk w jego oku. I o to właśnie chodzi stwierdził z uśmiechem. Jesteś gotowa? zapytał po chwili, spoglądając na zegarek. Powinniśmy już wyjechać, na wypadek gdyby były korki. Jewel przytaknęła i poczuła, że ogarnia ją lęk na myśl o tym badaniu. Gdy przybyli na miejsce, była zaskoczona faktem, że Piers nie odstępował jej ani na krok. Myślała, że zostanie w poczekalni, ale on był przy niej i uważnie słuchał wszystkiego, co mówił lekarz. Kiedy wykonywano jej USG, Piers przypatrywał się obrazowi w napięciu. Czy to ona? zapytał, wskazując na mały punkt na ekranie. Lekarka wykonująca badanie uśmiechnęła się. Właśnie ssie swój palec. Tu jest jej policzek powiedziała, wskazując na zakrzywioną linię a tutaj piąstka. Jewel poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Jest piękna wyszeptała. 62 R L T Piers odwrócił się do niej, a jego głos był dziwnie miękki. To prawda, yineka mou. Piękna jak jej mama. Co z torbielą? zapytała Jewel niepewnie. Czy jest mniejsza? Niestety nie. Porównam wyniki z poprzednim badaniem, ale obawiam się, że jeszcze nieco urosła. Jewel zamknęła oczy zasmucona. Po cichu miała nadzieję na mały cud. %7łe cysta zniknie i nie będzie musiała przechodzić tej operacji. Bała się każdego ryzyka, które mogło zagrozić jej dziecku. Piers odnalazł jej dłoń i uścisnął uspakajająco. Porozmawiam z doktorem. Wszystko będzie dobrze zapewnił. Jewel wyciągnęła ramiona i wtuliła się w niego. Potrzebowała jego siły i nadziei, kiedy jej własna stawała się coraz słabsza. Gdy lekarka wyszła z pokoju, oboje oczekiwali na lekarza w milczeniu. Jewel odniosła wrażenie, że Piers jest bardzo spokojny, ale czego innego mogła oczekiwać? On przecież nie chciał tego dziecka. Nawet nie wierzył, że jest jego. Ale był tutaj z nią. A to przecież coś znaczyło, prawda? Po chwili do sali wszedł doktor, studiując w milczeniu wyniki badania. Panno Henley, miło panią znów widzieć. Piers chrząknął znacząco. To od teraz pani Anetakis. Jestem jej mężem. Piers przedstawił się, wyciągając rękę na powitanie. Po chwili zaczęli rozmawiać o jej sytuacji, możliwym ryzyku i komplikacjach przy tego rodzaju operacji. Jewel uświadomiła sobie, że drży, myśląc o tym, na co naraża własne dziecko. Ale przecież nie miała innego wyjścia. 63 R L T Operacja powinna się odbyć jak najszybciej, pani Anetakis stwierdził doktor. Skonsultuję się z moim kolegą, którego poproszę o asystę, i zarezer- wuję dla pani pierwszy wolny termin. To bardzo delikatna operacja i musimy się upewnić, że spełnione zostaną wszelkie warunki pani bezpieczeństwa. A moje dziecko? wyszeptała Jewel. Doktor uśmiechnął się uspokajająco. Dziecku nic się nie stanie. Gdy przygotowywali się do wyjścia, pielęgniarka przekazywała Piersowi niezbędne instrukcje przed operacją. Jewel uświadomiła sobie, że jest śmiertelnie przerażona. Starała się nie myśleć o tym wcześniej, ale teraz musiała stanąć twarzą w twarz z problemem. Chodz powiedział cicho Piers, biorąc ją za rękę i prowadząc do samochodu. Przez dłuższy czas jechali w zupełnym milczeniu. Jewel patrzyła przed siebie, nie będąc w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o zbliżającym się terminie operacji. Chciałbym cię o coś zapytać zwrócił się do niej nagle Piers. Gdybyś mogła mieszkać gdziekolwiek, gdzie tylko byś chciała, to gdzie by to było? Jewel spojrzała na niego zaskoczona. Nad morzem, tak mi się wydaje. Zawsze marzyłam, by mieszkać w jednym z tych domów położonych na skarpie nad oceanem dodała z uśmiechem. Przymknęła oczy, wyobrażając sobie szum fal rozbijających się o skały. Z tarasem, z którego mogłabym podziwiać zachód słońca. A ty? zapytała, spoglądając na Piersa. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem odpowiedział po chwili, ale Jewel odniosła wrażenie, że usłyszała napięcie w jego głosie. A gdzie mieszkałeś do tej pory? Wiesz, zanim... 64 R L T Nie mam stałej rezydencji. Dużo podróżuję, więc najczęściej zatrzymuję się w jednym z moich hoteli. Odnoszę wrażenie, że moje życie wyglądało podobnie. Oczywiście, nie mam na myśli pobytów w luksusowych hotelach dodała. Tylko co? zapytał, spoglądając na nią. Nie mam domu odpowiedziała, wzruszając ramionami. Piers zmarszczył brwi, jakby nigdy dotąd nie myślał o tym w ten sposób. Uśmiechnął się dziwnie. Myślę, że masz rację. Mam wiele apartamentów, ale nie mam własnego domu. Być może ty mi pomożesz się tym zająć, yineka mou. Gdy zaparkowali przed domem, Jewel z zaskoczeniem stwierdziła, że jest tam jeszcze jeden samochód. Czyżby Piers miał się z kimś spotkać? Nagle zauważyła mężczyznę siedzącego na progu drzwi wejściowych. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |