[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wywrócił jej życie do góry nogami.
Ponownie spojrzała na błyszczący na palcu brylant. Czuć jego ciężar
wciąż było dla niej czymś nowym. Jeszcze się do niego nie przyzwyczaiła, ale
była zachwycona zarówno jego pięknem, jak i znaczeniem. Był to symbol
przynależności. Należała do kogoś.
Jewel zorientowała się, że zbyt wiele czasu spędza na marzeniach, i
zabrała się pospiesznie do jedzenia. Następnie wzięła prysznic, ubrała się i
zeszła na dół, gdzie znalazła Piersa rozmawiającego przez telefon.
61
R
L
T
Gdy ją zobaczył, dał jej znak, że za chwilę skończy rozmowę i dołączy
do niej.
Mając wrażenie, że mu przeszkadza, przeszła do pokoju obok, aby
poczekać. Piers wszedł za nią po chwili, chowając telefon do kieszeni.
 Znalazłem kucharza na czas naszego pobytu tutaj. Przyjdzie dziś po
południu, by przygotować kolację na wieczór.
 Naprawdę nie musiałeś tego robić. Tylko żartowałam.
 Wręcz przeciwnie. To był doskonały pomysł. Na pewno nie powinnaś
spędzać czasu na stojąco przy kuchni, a obawiam się, że mój repertuar kulinar-
ny szybko by się wyczerpał.
 Rozpieszczasz mnie...  wyszeptała lekko zawstydzona.
Piers uśmiechnął się i Jewel dojrzała błysk w jego oku.
 I o to właśnie chodzi  stwierdził z uśmiechem.  Jesteś gotowa? 
zapytał po chwili, spoglądając na zegarek.  Powinniśmy już wyjechać, na
wypadek gdyby były korki.
Jewel przytaknęła i poczuła, że ogarnia ją lęk na myśl o tym badaniu.
Gdy przybyli na miejsce, była zaskoczona faktem, że Piers nie
odstępował jej ani na krok. Myślała, że zostanie w poczekalni, ale on był przy
niej i uważnie słuchał wszystkiego, co mówił lekarz.
Kiedy wykonywano jej USG, Piers przypatrywał się obrazowi w
napięciu.
 Czy to ona?  zapytał, wskazując na mały punkt na ekranie.
Lekarka wykonująca badanie uśmiechnęła się.
 Właśnie ssie swój palec. Tu jest jej policzek  powiedziała, wskazując
na zakrzywioną linię  a tutaj piąstka.
Jewel poczuła, jak łzy napływają jej do oczu.
 Jest piękna  wyszeptała.
62
R
L
T
Piers odwrócił się do niej, a jego głos był dziwnie miękki.
 To prawda, yineka mou. Piękna jak jej mama.
 Co z torbielą?  zapytała Jewel niepewnie.
 Czy jest mniejsza?
 Niestety nie. Porównam wyniki z poprzednim badaniem, ale obawiam
się, że jeszcze nieco urosła.
Jewel zamknęła oczy zasmucona. Po cichu miała nadzieję na mały cud.
%7łe cysta zniknie i nie będzie musiała przechodzić tej operacji. Bała się każdego
ryzyka, które mogło zagrozić jej dziecku.
Piers odnalazł jej dłoń i uścisnął uspakajająco.
 Porozmawiam z doktorem. Wszystko będzie dobrze  zapewnił.
Jewel wyciągnęła ramiona i wtuliła się w niego. Potrzebowała jego siły i
nadziei, kiedy jej własna stawała się coraz słabsza.
Gdy lekarka wyszła z pokoju, oboje oczekiwali na lekarza w milczeniu.
Jewel odniosła wrażenie, że Piers jest bardzo spokojny, ale czego innego
mogła oczekiwać? On przecież nie chciał tego dziecka. Nawet nie wierzył, że
jest jego.
Ale był tutaj z nią. A to przecież coś znaczyło, prawda?
Po chwili do sali wszedł doktor, studiując w milczeniu wyniki badania.
 Panno Henley, miło panią znów widzieć. Piers chrząknął znacząco.
 To od teraz pani Anetakis. Jestem jej mężem. Piers  przedstawił się,
wyciągając rękę na powitanie.
Po chwili zaczęli rozmawiać o jej sytuacji, możliwym ryzyku i
komplikacjach przy tego rodzaju operacji. Jewel uświadomiła sobie, że drży,
myśląc o tym, na co naraża własne dziecko. Ale przecież nie miała innego
wyjścia.
63
R
L
T
 Operacja powinna się odbyć jak najszybciej, pani Anetakis  stwierdził
doktor.  Skonsultuję się z moim kolegą, którego poproszę o asystę, i zarezer-
wuję dla pani pierwszy wolny termin. To bardzo delikatna operacja i musimy
się upewnić, że spełnione zostaną wszelkie warunki pani bezpieczeństwa.
 A moje dziecko?  wyszeptała Jewel. Doktor uśmiechnął się
uspokajająco.
 Dziecku nic się nie stanie.
Gdy przygotowywali się do wyjścia, pielęgniarka przekazywała Piersowi
niezbędne instrukcje przed operacją. Jewel uświadomiła sobie, że jest
śmiertelnie przerażona. Starała się nie myśleć o tym wcześniej, ale teraz
musiała stanąć twarzą w twarz z problemem.
 Chodz  powiedział cicho Piers, biorąc ją za rękę i prowadząc do
samochodu.
Przez dłuższy czas jechali w zupełnym milczeniu. Jewel patrzyła przed
siebie, nie będąc w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o zbliżającym się
terminie operacji.
 Chciałbym cię o coś zapytać  zwrócił się do niej nagle Piers.  Gdybyś
mogła mieszkać gdziekolwiek, gdzie tylko byś chciała, to gdzie by to było?
Jewel spojrzała na niego zaskoczona.
 Nad morzem, tak mi się wydaje. Zawsze marzyłam, by mieszkać w
jednym z tych domów położonych na skarpie nad oceanem  dodała z
uśmiechem. Przymknęła oczy, wyobrażając sobie szum fal rozbijających się o
skały.  Z tarasem, z którego mogłabym podziwiać zachód słońca. A ty? 
zapytała, spoglądając na Piersa.
 Nigdy się nad tym nie zastanawiałem  odpowiedział po chwili, ale
Jewel odniosła wrażenie, że usłyszała napięcie w jego głosie.
 A gdzie mieszkałeś do tej pory? Wiesz, zanim...
64
R
L
T
 Nie mam stałej rezydencji. Dużo podróżuję, więc najczęściej
zatrzymuję się w jednym z moich hoteli.
 Odnoszę wrażenie, że moje życie wyglądało podobnie. Oczywiście, nie
mam na myśli pobytów w luksusowych hotelach  dodała.
 Tylko co?  zapytał, spoglądając na nią.
 Nie mam domu  odpowiedziała, wzruszając ramionami.
Piers zmarszczył brwi, jakby nigdy dotąd nie myślał o tym w ten sposób.
Uśmiechnął się dziwnie.
 Myślę, że masz rację. Mam wiele apartamentów, ale nie mam własnego
domu. Być może ty mi pomożesz się tym zająć, yineka mou.
Gdy zaparkowali przed domem, Jewel z zaskoczeniem stwierdziła, że jest
tam jeszcze jeden samochód. Czyżby Piers miał się z kimś spotkać?
Nagle zauważyła mężczyznę siedzącego na progu drzwi wejściowych. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.