[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co słyszę? Taggin żyje? - Wielki Mistrz opadł na tron, napierający zaś na trójkę przybyszów rycerze natychmiast się zatrzymali. Wyglądało to tak, jakby byli po prostu marionetkowymi wykonawcami jego woli. Niespodziewanie dla samego siebie, Kaz łypnął okiem i zaczął im się przyglądać uważniej. Wykonawcy jego woli& a może jej przedłużenie? - Milordzie - zaczął Kaz, wpatrując się nadal w gwardzistów - kiedy& kiedy grzebaliśmy Humę, powiedziałeś, że świat potrzebuje bohaterów& i dlatego wybudowaliście mu tak wspaniały grobowiec. Napięcie, malujące się w twarzy Wielkiego Mistrza, zelżało odrobinę. - Owszem& pamiętam. - Ja zaś uważałem, że właściwiej byłoby uszanować jego wolę i pochować go tak, jak sobie życzył& w zwykłym grobie, pod płytą, na której wyryto by tylko jego imię. - Rycerstwo potrzebowało wzorca. Potrzebowało także bohatera. - Gdy Wielki Mistrz wspominał odległe czasy, strażnicy zamarli w bezruchu. - W końcu, jak wiesz, osiągnął godność kapłana Paladine a. Słusznie mu się to należało. Zasłużył na to bardziej niż ja kiedykolwiek. - Wielki Mistrzu, on prawdziwie żył wedle kodeksu i przysięgi. - Kaz. - Oswal postąpił ku minotaurowi. Nagle wierni gwardziści po prostu zniknęli. Jak minotaur podejrzewał to od pewnego już czasu, byli fantomami. Zastanawiał się przez chwilę, czy przypadkiem fantomami nie byli i rycerze walczący z martwilkami. Iluzje odpierające iluzoryczne natarcie.. Kaz pochylił głowę. Podobnie uczynili Darius i Tesela. - Wielki Mistrzu.. Wódz rycerstwa solamnijskiego podszedł do minotaura i chwycił go za ramiona. -W rzeczy samej, to ty! Jestem pewien! Jeszcze jedno łgarstwo! Wszystko co mówił, okazuje się kłamstwem. Kaz zmarszczył brwi. - Mówisz milordzie o elfie, Argaenie Ravenshadow? Na twarzy Oswala pojawił się wyraz zaskoczenia. Ten elf nadal tu siedzi? Kazałem mu wynosić się precz z biblioteki wkrótce po tym, jak się tu zjawił. Nie, mój przyjacielu minotaurze, mówię o tym, który jest śmiertelnym małżonkiem samej Takhisis& tym łuskomordym renegacie, odstępcy i przeniewiercy& Galan Dracosie! - Dracos! - Kaz potrząsnął głową, wspomniawszy atak martwilków na rycerzy. - Onże sam! Minotaurze, kim są twoi towarzysze? - Tesela - przedstawiła się uzdrowicielka. - Dzielna i wierna przyjaciółka - dodał Kaz. - Panie& - Darius zgiął kolano. - Darius, z twierdzy w Westii. - Tej prowincji, do której roszczą sobie prawo mieszkańcy Kharolis, zostawiając jej obronę rycerstwu? Gdzież są twoi bracia? Powiedziano mi, że mam oczekiwać przedstawicieli większości warowni z Południa. - Oni& milordzie, przykro mi to rzec, ale obawiam się, że nie żyją. Myślę, że padliśmy ofiarą napaści smoka.. - Smok? - Oswal zmierzył całą trójkę spojrzeniem pełnym niedowierzania. - To - z pewnością jeszcze jedna z iluzji renegata! Nie posiadał on władzy dostatecznie wielkiej, by podporządkować sobie smoka& tym bardziej nie mógł sprowadzić go z& Paladine jeden wie, skąd! Wszystkie smoki opuściły Krynn! - Wielki Mistrzu, nikt z nas nie przyjrzał mu się dobrze& i nie widzieliśmy go za dnia - odparł szybko Kaz. - Może to coś innego& na przykład gryfon. Jakkolwiek sprawy stoją, sądzę, że zrobiono z ciebie durnia i w inny sposób. - Przerwał, ujrzawszy zaskoczenie na twarzy Oswala. Zmusił się do staranniejszego doboru słów. - Argaen Ravenshadow nie wyniósł się wcale z Vingaardu. W istocie jest jedyną osobą, która pozostała w warowni -oczywiście oprócz ciebie samego i paru twoich najwytrwalszych ludzi. - Cały ten czas mniemałem, że wiem, co dzieje się wokół mnie - mruknął Oswal. -Tymczasem, jak się okazuje, żyłem w świecie złudzeń. Cóż dalej? - Dlaczego, milordzie, poleciłeś przegnać precz Ravenshadowa? - Za bardzo interesował się dziełami Galan Dracosa. Ujrzałem w nim kogoś, kto kroczy ścieżką pomiędzy czerwienią i czernią, - Oczy Wielkiego Mistrza rozjaśniło częściowe zrozumienie. - Ale jeśli Ravenshadow był tu cały czas& Paladine! Nic dziwnego, że spieszno mu było do skrytek! Elf nie posiada umiejętności, pozwalających mu na przeniknięcie do podziemi& ale o to właśnie Galan Dracos nie musi się martwić! Kaz westchnął z ulgą. - Pojmujesz więc, panie, całą sytuację. I dobrze, bo obawiamy się, że ten atak będący iluzją, jak pozostałe, jest dywersją Ravenshadowa, mającą na celu odwrócenie naszej uwagi. W tej chwili właśnie, być może, elf jest w podziemiach i przedziera się przez wasze ostatnie zabezpieczenia. - To być nie może! Niewykluczone, że potrafi przedrzeć się przez zabezpieczenia magiczne, choć mocno w to wątpię, ale nigdy nie przejdzie przez sieć pułapek i fałszywych zamków. - Rycerz poklepał się po głowie. - Jedynie ja znam te sekrety& głowa zaś mnie nie zawiodła. Minotaur skrzywił się żałośnie jak lis zeznający w sprawie zabójstwa gęsi. -Milordzie& obawiam się, że przywiodłem tu ze sobą kendera. To& mój towarzysz& jeśli raczysz mi uwierzyć. - Kendera? - spytał Oswal ze zdumieniem w twarzy. - Kendera? - Potrząsnął głową. - Kendera! - Ma na imię Delbin& a jeśli właściwie oceniam zdolności i przebiegłość Argaena& to ten kender pomaga mu w tej chwili włamać się do krypt. - Na Wielką Trójkę! - Milordzie, jak dostać się do lochów? - spytał Darius pospiesznie, bo Oswal po prostu zamarł z otwartymi ustami, porażony niewątpliwie wizją elfa, który bez przeszkód - wynosi ze skrytek wszystkie magiczne i przesycone złem skarby. - Co& a tak, oczywiście. Tędy! - Wielki Mistrz poprowadził ich ku tronowi. Dotknął dłonią poręczy jednego z podłokietników i cały tron wraz z płytą, na której stał, przesunął się w bok, odsłaniając wiodące w dół schody. - Danusie, zechciej wziąć pochodnię. - Wedle rozkazu, Wielki Mistrzu. - Mogłabym oświetlić drogę tym. - Tesela podniosła w górę medalion. - Oswal potrząsnął głową. - Na razie wolę nie ryzykować. Jeśli użyjemy darów, które raczyli zesłać nam bogowie, Argaen może wyczuć naszą obecność. Wolę go zaskoczyć, zanim domyśli się, że nadchodzimy. Gdy Darius wrócił z pochodnią, Kaz rozejrzał się wokół, szukając jakiejś broni. Zostawienie topora wydało mu się teraz kiepskim pomysłem. Wiele dałby za to, by poczuć teraz w dłoni szorstkie drzewce.. - Myślałam, że zostawiłeś go w bibliotece? - zdziwiła się zaskoczona Tesela. Kaz spojrzał na ręce. I zobaczył odbicie własnego pyska w zwierciadlanej powierzchni głowni Oblicza Honoru. Tak go to zaskoczyło, że niewiele brakło, a byłby wypuścił topór z dłoni. Topór był jednak jak najbardziej realny. W jakiś tajemniczy sposób zmaterializował się w ręku minotaura dokładnie w tej chwili, kiedy okazał się potrzebny. Czy ten cud był dziełem Paladine a& czy może Sardal Crystalhorn dał mu magiczny oręż? - No, minotaurze& idziesz czy nie? - spytał stojący już na schodach Oswal. Kaz zważył topór w dłoni i czując solidny ciężar, wzruszył ramionami. W tej chwili uznał za ważne jedynie to, że nie jest bezbronny. - Idę! Zanurzyli się w chłód lochów. - Milordzie& - spytał Darius szeptem. - Czy są jeszcze inne wejścia do krypt? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |