[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozejrzał się. Po raz pierwszy spostrzegł, jak mało zostało starszaków, i zro- zumiał, czemu tak ciężko szła im praca. Gdzie Maurice? Prosiaczek znów przetarł okular. Chyba. . . nie, on by nie poszedł sam do lasu. Ralf zerwał się, przebiegł szybko na drugą stronę ogniska i stanął koło Pro- siaczka odgarniając włosy z czoła. Ale musimy zrobić listę. Jestem ja, ty, Samieryk i. . . Nie patrząc na Prosiaczka spytał niby obojętnym tonem: Gdzie Bill i Roger? Prosiaczek schylił się i rzucił w ogień patyk. Zdaje się, że poszli. Zdaje się, że nie chcą się z nami bawić. 98 Ralf usiadł i zaczął robić palcem dziurki w piachu. Zdziwił się, ujrzawszy obok jednej z nich kropelkę krwi. Przyjrzał się uważnie obgryzionemu paznok- ciowi i patrzył, jak na skaleczonym miejscu zbiera się kuleczka krwi. Prosiaczek mówił dalej: Widziałem, jak się wykradali, kiedy znosiliśmy drzewo. Poszli w tamtą stronę. W tę samą, co on. Ralf skończył oględziny palca i spojrzał w górę. Niebo jakby ze współczucia dla wielkich zmian, które wśród nich zaszły, było dziś inne i tak zamglone, że rozgrzane powietrze wydawało się miejscami białe. Dysk słońca stał się matowo- srebrny, jakby bliższy i nie tak gorący; ale w powietrzu wisiała duchota. Z nimi były zawsze tylko kłopoty. W głosie, który rozległ się tuż koło niego, czuć było niepokój. Damy sobie radę bez nich. Będzie nam teraz lepiej. Ralf usiadł. Nadeszli blizniacy wlokąc wielką kłodę i uśmiechając się trium- falnie. Cisnęli kłodę w żarzące się węgle wzbijając snop iskier. Poradzimy sobie sami. Kłoda zdążyła wyschnąć, zająć się płomieniem, rozżarzyć do czerwoności, a Ralf wciąż siedział na piasku i nic nie mówił. Nie widział, jak Prosiaczek pod- szedł do blizniaków i szeptał coś z nimi ani jak wszyscy trzej udali się do lasu. Proszę. Na dzwięk tego słowa drgnął i oprzytomniał. Obok niego stał Prosiaczek i dwaj chłopcy. Byli obładowani owocami. Pomyślałem sobie rzekł Prosiaczek że warto zrobić ucztę. Trzej chłopcy usiedli. Przynieśli masę owoców, a wszystkie dojrzałe. Uśmiechnęli się do Ralfa, gdy sięgnął i zaczął jeść. Dziękuję powiedział. A potem z wyrazem miłego zaskoczenia jeszcze raz: Dziękuję! Poradzimy sobie doskonale sami rzekł Prosiaczek. Oni nie mają oleju w głowie i tylko z nimi kłopot. Zrobimy małe porządne ognisko. . . Gdzie Simon? Nie wiem. Ale nie poszedł chyba na górę? Prosiaczek parsknął głośnym śmiechem i wziął garść owoców. Może i poszedł. Przełknął owoce. On jest stuknięty. Simon minął teren drzew owocowych, ale maluchy zajęte były dziś ogniskiem na plaży i żaden tu go nie ścigał. Posuwał się dalej wśród pnączy, aż doszedł do wielkiej maty splecionej roślinności koło niewielkiej polanki i wpełzł do środka. Za zasłoną z liści było rażące słońce i motyle igrały w ustawicznym tańcu. Ukląkł i poczuł na sobie słoneczny grot. Poprzednim razem powietrze jakby wibrowa- ło żarem; teraz jednak kryło w sobie grozbę. Wkrótce spod długich, szorstkich włosów chłopca zaczęły wypływać strużki potu. Poruszył się niespokojnie, ale 99 nie było gdzie schronić się przed słońcem. Poczuł pragnienie, a potem jeszcze większe pragnienie. Nie ruszał się z miejsca. Daleko na plaży przed grupką chłopców stał Jack. Promieniał z radości. Polowanie mówił. Przyglądał się im krytycznie. Wszyscy mieli na sobie szczątki czarnych czapek, a kiedyś, w zamierzchłej przeszłości, stali skromnie w dwóch szeregach, a dobywające się z ich krtani głosy brzmiały jak anielskie pienia. Będziemy polowali. Ja będę wodzem. Skinęli głowami i kryzys minął. A teraz w sprawie zwierza. Poruszyli się, spojrzeli w las. Powiem wam. Nie będziemy się nim przejmowali. Kiwnął głową. Zapomnimy o zwierzu. Słusznie! Tak! Zapomnimy o nim! Jeżeli Jacka zdumiała ta gorliwość, to nie pokazał tego po sobie. I jeszcze jedno. Nie będzie nam się tutaj tyle śnić. Jesteśmy prawie na końcu wyspy. Potwierdzili z zapałem wypływającym z głębi udręczonych dusz. Słuchajcie teraz. Pózniej może przeniesiemy się do skalnego zamku. Ale teraz muszę postarać się odciągnąć więcej starszaków od konchy i tego wszyst- [ Pobierz całość w formacie PDF ] |