[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mike wszedł na oddział ginekologiczno-położniczy, został zasypany dziesiątkami pytań. Lekarze, pielęg- niarki, studenci, położne, technicy wszyscy chcieli wiedzieć, jak czuje się Jenny. Mike nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo była popularna. I to jeszcze bardziej go przybiło. Wszedł do pokoju lekarskiego i poprosił doktor Ellie Crane o przydzielenie jakiejś pracy. Czuł, że musi się czymś zająć. Przez trzy godziny wykonywał proste czynności, którymi zazwyczaj zajmowali się młodsi lekarze: badał kobiety przebywające na obserwacji, pomagał położnym, wpisywał wyniki badań do kart i uśmiechał się do młodych matek. Zwykle wzywano go do porodu jedynie w nagłych wypadkach. Ale teraz ta prosta praca sprawiała mu satysfakcję, a poza tym odciągnęła jego myśli od Jenny. Przynajmniej na jakiś czas. W pewnym momencie odezwał się jego pager. Jenny opuściła właśnie salę operacyjną. Mike zawia- domił lekarza dyżurnego, przekazał obowiązki i wrócił na blok operacyjny. Doktor Spenser wciąż miał na so- bie lekarski kitel. Pił kawę i wyglądał na zmęczonego. Pan nie jest krewnym Jenny Carson i, formalnie rzecz biorąc, zanim z nią nie porozmawiam, nie powi- nienem rozmawiać z panem. Tym razem jednak zrobię wyjątek. Czy widział pan zdjęcia rentgenowskie, wy- niki tomografii komputerowej i rezonansu magnetycz- nego? Widziałem. Kręgi krzyżowe są w strasznym sta- nie. Doktor Spenser skinął głową. Na szczęście rdzeń kręgowy nie został przerwa- ny. Zrobiliśmy, co tylko było możliwe: usunęliśmy odłamki kości i zródło stanu zapalnego. Zamierzam jej powiedzieć, że... wciąż jest nadzieja. Przez jakiś czas będzie się poruszała na wózku. Nie zajęliśmy się jesz- cze jej ramieniem, z tym można poczekać parę dni. Jak brzmi najgorsza prognoza? Rekonwalescencja może potrwać bardzo długo. A jeśli sprawy nie potoczą się tak, jak byśmy tego pragnęli... może już nigdy nie chodzić. Chyba nie powie jej pan tego jutro?! Nie. A teraz, czy chce pan ją zobaczyć? Mike widział wiele osób po operacji. Wiedział, że ściągnięta, śmiertelnie blada twarz to efekt działania narkozy. Ale ta twarz nie przypominała w tej chwili twarzy Jenny. Dojdzie do siebie dopiero jutro rzekła pielęg- niarka. Może nawet pana nie poznać. Czy nie lepiej pojechać do domu i odpocząć? Nie wygląda pan naj- lepiej. Jutro musi pan być silny. Pocałował więc kredowobladypoliczek, uznając, że to najlepsze, co może zrobić. Stał przed szpitalem i patrzył na ciemne niebo. Było pózno. Nie wiedział, co począć. Przez ostatnie dwa- naście godzin myślał tylko o Jenny i większość czasu spędził przy niej. Teraz została sama. A jeszcze dziś rano byli tacy szczęśliwi, planowali wycieczkę do Walii, tym razem z Samem i Sue. Jakże wszystko się zmieniło. Kiedy przyszedł do domu, wcale nie poczuł się lepiej. W kuchni siedziała jego siostra i tuliła w ramio- nach śpiącego Sama. Na jej policzkach widniałyślady łez. Jak ona się czuje? zapytała. Dzwoniłam znowu do szpitala. Poinformowali mnie, że jest po operacji i że nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Podo- bno jutro mają jej powiedzieć, jaka jest sytuacja i u- stalić sposób leczenia. To prawda, ale nie do końca. Nie powiedzą nic, ponieważ nie ma nic do powiedzenia. Racja. A teraz przyznaj się, kiedy ostatnio coś jadłeś? Spojrzał na siostrę, jakby nie rozumiał pytania. Nie jestem głodny odparł. Ale musisz coś zjeść. Jeśli chcesz, możesz za- nieść Sama do łóżka. Obudził się, a ja trzymałam go na rękach i nie mogłam się zdobyć na to, aby go położyć z powrotem. Ale już mi lepiej. Jak on się czuje? Sue uśmiechnęła się blado. Nic mu nie jest. Był strasznie dumny, że jechał policyjnym samochodem. Wyobrażam sobie. Mike wziął Sama na ręce i zaniósł go na górę. Chłopczyk poruszył się przez sen, ale na szczęście się nie obudził. Mike długo na niego patrzył, na nowo przeżywając dramat tamtych chwil, podczas których on nie mógł nic zrobić. Kiedy zszedł do kuchni, chciał coś powiedzieć, ale Sue kazała mu milczeć i zmusiła go do jedzenia. Gdy skończył, wyjęła butelkę brandy i zrobiła mu drinka. Powoli wypił palący płyn. Właściwie nie poczuł się lepiej, ale uczucie bezsilności i odrętwienie minęły. Teraz odezwała się Sue możesz opowiedzieć, co się stało. Znam wersję policjantki i twoją, dosyć chaotyczną, z rozmowy telefonicznej. Teraz opowiedz wszystko ze szczegółami. Spełnił jej prośbę. Zakończył swą relację stwier- dzeniem, że gdyby trzymał rękę Sama, nie doszłoby do tej tragedii. Sue pokręciła głową. Nie. Wiemy, jaki jest Sam. To mogło się przyda- rzyć każdemu. Nalała sobie trochę brandyi ponownie napełniła kieliszek Mike a. Po tym idziemy spać. Mike wziął prysznic i poszedł do swojego pokoju. Pod poduszką leżała nocna koszula Jenny. Wyjął ją stamtąd i wtulił w nią twarz. Mógł zażyć jakiś środek nasenny, ale wiedział, że z natrętnymi myślami musi poradzić sobie sam. Czyto była jego wina? Czyobwinianie się ma sens? Tak czyowak, Jennyznalazła się w szpitalu. Przekony- wał siebie, że to niemądre zadręczać się tym, co wcale nie musi się zdarzyć. Jest jednak lekarzem, widział zdjęcia i znał wyniki badań. Jenny może być spara- liżowana do końca życia. Nie, nie może tak myśleć. Musi czekać i mieć nadzieję. Pamiętał, kiedypo raz pierwszyją zobaczył, pamię- tał ten pierwszy pocałunek i wszystkie kolejne spot- kania i zastanawiał się, jak to się stało, że tak szybko się poznali. I pokochali! Był głupi, kiedy twierdził, że aby się nawzajem poznać, trzeba czasu. %7łył chwilą obecną, nie zdając sobie sprawy, jak nieprzewidywalna potrafi być przy- szłość. Powinien był powiedzieć, że ją kocha, że chce spędzić z nią resztę życia. Pomyślał, że ona też go pokochała. Czyż nie był to dobry początek? Teraz wreszcie mógł spokojnie za- snąć. Był przy niej, gdy otworzyła rano oczy. Siedział przy jej łóżku i patrzył na nią. Z początku nie bardzo wiedziała, gdzie jest. Czuła, że coś nie jest w porządku, a potem nadszedł ból, po czym ożyło wspomnienie wczorajszego dnia i bolesna świadomość, że jest... w szpitalu. Jęknęła bezwiednie. Mike ujął jej dłoń, podniósł do ust i pocałował. Już dobrze, skarbie. Leż spokojnie, jestem przy tobie. Leżała więc cicho, z dłonią w jego dłoni. Oczy miała przeważnie zamknięte, ale kiedyje otwierała, on zawsze przy niej był. I ta jego obecność dodawała jej sił. Nieco pózniej weszła pielęgniarka i uprzedziła, że za pięć minut wyprosi Mike a, ponieważ musi pacjent- kę umyć. Wracaj na oddział szepnęła Jenny. Jesteś tam potrzebny. John Bennet powiedział, że mogę wziąć tyle wolnego, ile chcę. Wpadnie do ciebie pózniej. Nie wiedziałem, że jesteś taka popularna. Wszyscy chcą się koniecznie z tobą zobaczyć. Jenny milczała przez chwilę. Podaj mi lusterko poprosiła. Po co ci lusterko? Zwietnie wyglądasz i... Lusterko, Mike! Nie mógł jej nie posłuchać. Była pielęgniarką i wie- działa, czego się może spodziewać. Jednak skrzywiła się, widząc obrzmiałą twarz i opatrunek w miejscu, gdzie wycięto włosy. Nie chcę nikogo widzieć oświadczyła. To znaczy, nie chcę, żebyktoś widział mnie oprócz ciebie i kilku innych osób. Zgoda. Jak powiedziałem, John pozwolił mi... Przed południem przyjdzie doktor Spenser. Nie mogę teraz myśleć o czymś innym. Będę się czuła lepiej, jeśli zajmiesz się pracą. Nie chcę, żebyś się obijał. To nie pomoże ani mnie, ani tobie. Ależ kochanie, ja... Zmiataj, Mike, idzie pielęgniarka. Jeśli będzie coś nowego, natychmiast się o tym dowiesz. Uśmie- chnęła się. Otrzymałam formularz do wypełnienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |