[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczach pojawiły się złowrogie błyski. - Oto noc twej chwały! Dzięki swym umiejętnościom uzyskałeś przywilej, by zasiąść u stóp królewskiej rodziny! Tej nocy możesz jeszcze ujrzeć wiele cudów, raduj się swą nagrodą! Nie zaprzepaść tej szansy! - Mogło się wydawać, że mrugnął porozumiewawczo do barbarzyńcy, ale natychmiast odwrócił się i podszedł do podium, gdzie królowa Nitokar powitała go ze swojego miejsca u boku króla. Królowa przeniosła wzrok na Conana i w jej uśmiechu Cymmerianin spostrzegł nieposkromioną żądzę oraz bezwstydnie kuszącą propozycję. Spojrzenie kobiety sprawiło, że lodowaty dreszcz przeszedł mu po plecach, choć nie potrafił powiedzieć, czy był to dreszcz pożądania czy niepokoju. Ujrzawszy jednak, że strażnicy wciąż stali nieopodal, pozwolił, by uparte dziewki służebne usadowiły go z powrotem na poduszkach i oplotły jego mocarne ramiona swoimi. W sali prawie nie było już dworzan, a zasłona u wejścia została opuszczona. Na podium przyniesiono pełne wina dzbany. Podano również nowe porcje mięsiwa. Król Ebnezub leżał na otomanie w otoczeniu swej świty i rodziny, mamrocząc pod nosem i gestykulując zdawkowo, grubymi łapskami. Królowa nachylała się nad nim troskliwie, a ozdoby, które miała na sobie, ocierały się o jego twarz i pierś. Wreszcie odwróciła się, by wyszeptać coś do swoich sług. Ci pokiwali głowami i oddalili się czym prędzej. Po chwili powrócili niosąc dziwacznie wyglądające drewniane urządzenie. Niskie, pękate naczynie miało podstawę z bitego złota w kształcie płatków lotosu. Ze środka tego niezwykłego kwiatu wyłaniała się kula z przezroczystego szkła, wypełniona równie przejrzystym płynem. U szczytu kuli znajdował się złoty czop, z którego niczym nieziemskie pręciki kwiatowe wystawały giętkie rurki i zbiorniczki. Słudzy postawili swoje brzemię na niskim stoliku, obok króla, i odtąd zajęła się nim Nitokar. Z ozdobionych klejnotami kulek pachnidłowych, które nosiła u pasa, wsypała do otworów odrobinę różnobarwnych proszków, po czym srebrnymi szczypcami przeniosła z pobliskiego kosza koksowego kilka gorących węgli i umieściła w wyznaczonych miejscach. Wkrótce z urządzenia popłynęły w górę smużki żółtego dymu, a płyn wewnątrz jął głośno bulgotać. Królowa odwróciła się do leżącego na otomanie małżonka i przyłożyła wykonany z kości słoniowej ustnik jednej z rurek do warg, spomiędzy których dobywały się niesłyszalne słowa. Król Ebnezub zrazu jej nie zauważył. Poruszała kusząco ozdobnym ustnikiem przed jego nosem, wydychając kłąb wonnego dymu prosto w jego twarz, aż w końcu uniósł głowę, odnajdując jej spojrzenie. Włożyła ustnik między jego wargi, wyszeptała mu coś do ucha i przez chwilę manipulowała przy urządzeniu. Następnie ujęła drugą rurkę i dmuchnęła w nią mocno, a w szklanej kuli buchnęły w górę bąble żółtego dymu. Opary musiały dotrzeć bezpośrednio do króla, gdyż monarcha sapnął głośno, jego ciało znieruchomiało gwałtownie, a z nozdrzy popłynęły smużki dymu. Na ten widok Nitokar uśmiechnęła się dziko i ścisnęła jego drżące ramię. Nachyliła się, szepcząc coś długo i namiętnie wprost do jego ucha. Po chwili znów zadęła do fajki, wywołując kolejny spazm małżonka. Palce jego wolnej dłoni zaciskały się i rozwierały kurczowo, aż siedzący obok króla Horaspes nie ujął go dyskretnie za rękę. Nitokar obserwowała doznania władcy z promiennym uśmiechem. Leniwie głaskała jego spocone ciało i śmiejąc się wymieniała z Horaspesem żarciki. Podczas gdy królowa odurzała swego małżonka, inni znajdujący się na podwyższeniu znalezli sobie jakieś zajęcia. Prorok rozmawiał z królową, jego dzielny przyboczny Nefren nasłuchiwał z uwagą, wysoki niezdarny chłopak, sprawiający wrażenie aroganckiego, bezceremonialnie dokuczał służbie. W pewnej chwili wywołał drobne zamieszanie, grożąc jednej ze służek sztyletem dobytym z pochwy u pasa. Dziewka w przerażeniu rozlała niesione trunki, starając się za wszelką cenę uniknąć błyszczącego ostrza. Za swą niezdarność otrzymała bolesną reprymendę od starszego służącego, który uderzył ją i odesłał szlochającą z sali. Królewski potomek nie został nawet skarcony. Księżniczka przez cały czas siedziała na uboczu. Pisała coś rysikiem na tabliczce, nie zwracała uwagi na spektakl rozgrywający się opodal. Raz jednak spojrzała na rodziców z wyrazną zgrozą czy może odrazą, po czym spiesznie odwróciła wzrok. Tymczasem król zapadł w stupor, ustnik wysunął się spomiędzy jego uśmiechniętych błogo warg, a oczy wywróciły się w orbitach, kontemplując uroki jakichś niewidzialnych krain. Królowa pstryknęła palcami i czterech silnych mężczyzn zajęło pozycję wokół otomany. Nachylili się, by podnieść zwiotczałe ciało. Wsunęli pod nie ręce i schwycili za nadgarstki, z wprawą dzwigając w górę opasłego władcę w utworzonej z ramion kołysce. Gdy Nitokar skinęła głową, słudzy wynieśli monarchę z sali, poprzedzani i ubezpieczani z tyłu przez uzbrojone straże. Widząc, że feta dobiegła końca, pozostali na podium również podnieśli się z miejsc. Dziewki pilnujące Conana uwolniły się z uścisku jego ramion. Gdy próbowały nakłonić go, by wstał, królowa odezwała się do swoich dwóch przybocznych, jej osobistych służących, o czym zdawały się świadczyć ich skąpe stroje. A także eunuchów, jeżeli zuchwałość ich spojrzeń i gładkość naoliwionych ciał mogła cokolwiek oznaczać. Zwróciła się do nich, nie odrywając wzroku od Conana; po chwili cała trójka zeszła z podwyższenia i ruszyła w stronę barbarzyńcy. - No cóż, mój dzielny cudzoziemcze, bardzo zręcznie pokonałeś Khadę Khufiego! - odezwała się Nitokar głębokim, dzwięcznym głosem, równie ponętnym jak jej wymalowane usta i brwi. - Przyznaję, że to dla mnie wielka ulga, byłam już nieco znudzona jego popisami z użyciem węży. Niewątpliwie po walce musisz być obolały i zesztywniały. - Stając przed nim z dwoma służącymi po bokach, wyciągnęła wypieszczoną, smukłą dłoń i ścisnęła jego ramię w zdumiewająco mocnym uścisku. Conan starał się nie zadrżeć i nie cofnąć przed jej dotknięciem. - Nie, pani. Te dwie dziewki bowiem rozmasowały należycie moje mięśnie. - Oglądając się dokoła ze zdumieniem ujrzał, jak kobiety zmierzają szybkim krokiem ku wyjściu. - Musisz zatem udać się do mej komnaty i pozwolić, bym ja ukoiła twój ból i zaleczyła naciągnięte muskuły - oznajmiła Nitokar. - Wiedz, że posiadam dużą wprawę w sztukach uzdrowicielskich i mam wiele maści oraz olejków, które przywrócą ci wigor. - Zaciskała dłoń coraz silniej, a czerwone, ostre paznokcie wpijały się w jego skórę. Przyciągnęła go ku sobie. - Przy okazji mógłbyś mi również opowiedzieć, w jaki sposób doszedłeś do takiej wprawy w sztuce zapasów. Conan pozwolił, by kobieta i dwaj mężczyzni poprowadzili go ku niedużym drzwiom w centralnej części sali. Nie miał wielkiego wyboru, choć mierziło go okrucieństwo kryjące się pod woalem zmysłowości królowej. Czuł na sobie wzrok innych osobistości, zimne rozbawienie Horaspesa, niemal nieskrywaną odrazę młodej księżniczki, która odwróciła się na pięcie i szybko wyszła, oraz cyniczne uśmieszki towarzyszące spojrzeniom odprowadzających go ku drzwiom. Dwaj przyboczni nie odstępowali królowej na krok, lecz nie dołączyła do nich straż pałacowa. - Uwielbiam zapasy - ciągnęła Nitokar. - Ale tego Vendhianina nie znosiłam, te olejki, którymi się cały smarował, cuchnęły zjełczałym kozim masłem... - Przeszli po szerokim, wykładanym płytkami chodniku, ciągnącym się wzdłuż zadbanych ogrodów, pełnych wielkich, majestatycznych [ Pobierz całość w formacie PDF ] |