[ Pobierz całość w formacie PDF ]
LOTH Co, myślałaś, że się ulotniłem? Padają sobie w objęcia. HELENA odchyla się do tyłu. Z nie ukrywanym przerażeniem. Alfred! LOTH Co, kochanie? HELENA Nic, nic! LOTH Jednak coś ci jest? HELENA Wydałeś mi się taki... taki zimny... Ach, mam takie okropne przeczucia. LOTH Co słychać na górze? HELENA Doktor wymyśla akuszerce. LOTH Prędko się to skończy? HELENA Bo ja wiem? Ale jak... jak tylko się skończy, słyszysz, to... LOTH To co?... mów proszę! Co chciałaś powiedzieć? HELENA To wyjedziemy stąd. Zaraz! Z miejsca. LOTH Jeżeli uważasz, że tak trzeba, Lenko... 91 HELENA O tak! nie możemy zwlekać! Tak będzie najlepiej dla ciebie i dla mnie. Jak mnie od razu nie wezmiesz, to jeszcze mnie tutaj zostawisz, a wtedy... wtedy... będzie koniec ze mną. LOTH Taka jesteś nieufna, Lenko! HELENA Nie mów tak, ukochany! Ty wzbudzasz zaufanie, tobie można wierzyć!... Kiedy będę twoja, to... już mnie nie opuścisz, to pewne. (W zapamiętaniu) Zaklinam cię! Nie odchodz! Nie opuszczaj mnie. Nie nie odejdziesz, Alfred! Wszystko się skończy, wszystko, gdybyś odszedł stąd beze mnie. LOTH Czegoś taka dziwna!... I to ma być dowód twego zaufania?... Chyba że cię tak tu zadręczają, tak okrutnie z tobą postępują, z czego nie zdałem sobie dobrze... W każdym razie wyjedziemy stąd jeszcze tej nocy. Jestem zdecydowany. Wyjeżdżamy, tak jak chcesz. HELENA rzucając mu się na szyję w radosnym geście podzięki Ukochany mój! Całuje go szaleńczo, żarliwie i spiesznie uchodzi. Przez środkowe drzwi wchodzi doktor Schimmelpfennig; zdążył jeszcze zauważyć, że Helena wymknęła się do ogrodu zimowego. SCHIMMELPFENNIG Kto to był? Ach tak! (do siebie) Biedne stworzenie! Z westchnieniem siada przy stole, znajduje pozostawione cygaro, odrzuca na bok, wyjmuje z cygarnicy nowe i zaczyna nim stukać o brzeg stołu. W zamyśleniu patrzy w powietrze, przed siebie. LOTH przyglądając mu się Tak samo przed ośmiu laty obstukiwałeś cygara, nim zapaliłeś. SCHIMMELPFENNIG Możliwe! (po skończonych przygotowaniach do palenia) Słuchaj, ty... LOTH Tak, co jest? SCHIMMELPFENNIG Jak się to wszystko tutaj skończy, to pojedziemy do mnie, prawda? LOTH Tak się składa, że niestety, nie! SCHIMMELPFENNIG Chciałoby się pogadać znowu o wszystkim, co komu leży na wątrobie. LOTH Chciałbym, tak samo jak ty. Ale dzisiaj to absolutnie niemożliwe... 92 SCHIMMELPFENNIG A gdybym ci z całym naciskiem i, że tak powiem, uroczyście oświadczył; że chodzi o pewną, niesłychanie ważną sprawę, o której powinienem z tobą jeszcze tej nocy porozmawiać... ba, rozmawiać muszę, Loth! LOTH Ciekawe! Chyba nie muszę się tak bardzo tym przejmować! Chyba nie, co? Tyle lat mogłeś z tym czekać, to jeden dzień cię nie zbawi. Nie sądzisz chyba, że stosuję głupi wykręt. SCHIMMELPFENNIG To znaczy, że mam rację! Wstaje i przechadza się po pokoju. LOTH W czym miałbyś mieć rację? SCHIMMELPFENNIG stając naprzeciw Lotha i patrząc mu prosto w oczy Faktycznie zaszło coś między tobą i Heleną Krause? LOTH Między mną? Kto ci to...? SCHIMMELPFENNIG Jak tyś się do tej rodziny...? LOTH Skąd ty o tym wiesz, człowieku? SCHIMMELPFENNIG Nietrudno było zgadnąć. LOTH To trzymaj język za zębami, żeby... SCHIMMELPFENNIG Jesteście więc zaręczeni? LOTH Zależy, jak się na to patrzy. W każdym razie daliśmy sobie słowo. SCHIMMELPFENNIG Hm! Jak tyś się dostał, akurat do takiej rodziny? 93 LOTH Przecież znam się z Hoffmannem jeszcze z czasów szkolnych. Był też członkiem nie w ścisłym sensie co prawda członkiem związku kolonistów. SCHIMMELPFENNIG Słyszałem o tym w Zurychu. Więc byliście w kontakcie? To mi coś wyjaśnia z natury tego smętnego obojnaka. LOTH Obojnakiem jest, to prawda! SCHIMMELPFENNIG I to niezupełnie. Słuchaj, mówmy szczerze. Masz rzeczywiście poważne zamiary względem tej Krause? LOTH Tak, oczywiście! Wątpisz? Chyba nie bierzesz mnie za ostatniego szubrawca! SCHIMMELPFENNIG Dobrze, już dobrze! Nie gorączkuj się. Mogłeś się przecież zmienić przez tych kilka lat. Czy nie? Nic byś na tym nie stracił. Odrobina humoru nigdy nie zawadzi! Nie rozumiem, dlaczego ma się brać wszystko piekielnie poważnie. LOTH Tę sprawę traktuję poważniej nizli wszystko inne. (Wstaje i zaczyna chodzić po pokoju, trzymając się nieco z tyłu za Schimmelpfennigem.) Nie wyobrażasz sobie, i trudno mi ci nawet wytłumaczyć, co ten związek dla mnie znaczy. SCHIMMELPFENNIG Hm! LOTH Chłopie, nie masz pojęcia, co to za stan. Trudno to sobie wymarzyć. Można zwariować z tęsknoty. SCHIMMELPFENNIG Diabli wiedzą, z czego ta wasza obłędna tęsknota się bierze. LOTH I ciebie może dopaść. SCHIMMELPFENNIG Zobaczymy! LOTH Prawisz, jak ślepy o kolorach. 94 SCHIMMELPFENNIG Co warta chwila upojenia! Zmiechu warte. Na tym budować związek małżeński na całe życie! Bezpieczniej już budować na piasku. LOTH Upojenie upojenie! Kto mówi o upojeniu, ten nie zna się na rzeczy i tyle. Upojenie przemija. Nieraz zaznawałem upojenia, mogę się do tego przyznać. Ale to zupełnie co innego. SCHIMMELPFENNIG Hm! LOTH Jestem najzupełniej trzezwy. Myślisz, że ja swoją miłość postrzegam w takiej no, że się tak wyrażę takiej jakby tu powiedzieć glorii? Wcale nie! Nie jest ona bez wad ani specjalnie ładna, ani no, brzydka to nie jest. Obiektywnie biorąc, mnie w końcu to rzecz gustu wyjątkowo się podoba. Tak więc upojenie głupstwo! Oceniam na trzezwo. Ale, widzisz, to jest dziwne: jestem od niej nieodłączny jak stopione dwa metale; wiesz, jak wygląda stop, już w nim nie rozróżnisz, co jest co. I wszystko wydaje ci się takie oczywiste słowem, gadam na pewno od rzeczy być może, w twoich oczach, to wszystko wygląda na brednie. Jednego jestem pewien: kto tego nie zaznał, jest godną politowania żabą. Taką żabą właśnie dotychczas byłem ja, i taką żałosną żabą jesteś jeszcze ty. SCHIMMELPFENNIG Otóż i cały kompleks symptomów. %7łe też zawsze po uszy musicie wplątywać się w sprawy, dawno [ Pobierz całość w formacie PDF ] |