[ Pobierz całość w formacie PDF ]
loki Laine. - A do kogo nie jesteÅ› tak zupeÅ‚nie podobna? - Do Vanessy. - Laine otarÅ‚a Å‚zy grzbietem dÅ‚oni. - Do mojej matki. Obaj patrzyli na mnie i mówili, że wyglÄ…dam jak ona. - Co to ma znaczyć? Co to w ogóle ma znaczyć? Te wszystkie Å‚zy tylko dlatego, że jesteÅ› do kogoÅ› podobna? - Miri odsunęła Laine od siebie i potrzÄ…snęła niÄ… za 94 NORA ROBERTS ramiona. - Dlaczego marnujesz swoje Å‚zy z tego powo du? Kiedy już myÅ›laÅ‚am, że jesteÅ› mÄ…drÄ… dziewczynÄ…, ty zachowujesz siÄ™ tak gÅ‚upio. - Nic nie rozumiesz. - Laine podciÄ…gnęła kolana pod brodÄ™. - Nie chcÄ™ być do niej porównywana. Nie do niej. Vanessa byÅ‚a samolubna i skoncentrowana wy Å‚Ä…cznie na sobie, no i nieuczciwa. - ByÅ‚a twojÄ… matkÄ… - stwierdziÅ‚a Miii tak dobitnie, że Laine zaniemówiÅ‚a. - BÄ™dziesz wyrażaÅ‚a siÄ™ o swojej matce z szacunkiem. Ona nie żyje i cokolwiek zrobiÅ‚a w przeszÅ‚oÅ›ci, to siÄ™ już skoÅ„czyÅ‚o. Musisz o tym zapo mnieć - oznajmiÅ‚a, ponownie potrzÄ…sajÄ…c Laine. - Albo nigdy nie bÄ™dziesz szczęśliwa. Czy uważasz, że jesteÅ› samolubna i skoncentrowana wyÅ‚Ä…cznie na sobie, a w dodatku nieuczciwa? - Nie, ale... - A co powiedziaÅ‚ ci Kapitan Simmons? - zapytaÅ‚a Miri. Laine westchnęła gÅ‚Ä™boko. - PowiedziaÅ‚, że wyglÄ…dam jak moja matka. - A wyglÄ…dasz tak, czy on kÅ‚amie? - Chyba wyglÄ…dam, ale... - WiÄ™c twoja matka byÅ‚a piÄ™knÄ… kobietÄ…. I ty jesteÅ› piÄ™knÄ… kobietÄ…. - Miri uniosÅ‚a twarz Laine swymi sil nymi palcami. - Wiesz, kim jesteÅ›, Laine Simmons? - MyÅ›lÄ™, że wiem. - A wiÄ™c nie masz żadnego problemu. - Miri pokle paÅ‚a jÄ… po policzku i wstaÅ‚a. - Och, Miri - zaÅ›miaÅ‚a siÄ™ Laine i ponownie otarÅ‚a oczy. - SprawiÅ‚aÅ›, że czujÄ™ siÄ™ okropnie gÅ‚upio. WYSPA KWIATÓW 95 - Sama sprawiÅ‚aÅ›, że czujesz siÄ™ gÅ‚upio - poprawiÅ‚a jÄ… Miri. - Ja nie trzaskaÅ‚am drzwiami. Laine musiaÅ‚a zgodzić siÄ™ z jej logikÄ…. r - Obawiam siÄ™, że bÄ™dÄ™ musiaÅ‚a teraz zejść na dół i przeprosić. Kiedy Laine wstaÅ‚a, Miri zagrodziÅ‚a jej drogÄ™ ponow nie, krzyżujÄ…c rÄ™ce na piersi. - Nie ma mowy. Laine spojrzaÅ‚a na niÄ… i zdezorientowana wydukaÅ‚a: - Ale przecież powiedziaÅ‚aÅ›... - PowiedziaÅ‚am, że zachowaÅ‚aÅ› siÄ™ gÅ‚upio, bo tak byÅ‚o. Kapitan Simmons i Dillon także zachowali siÄ™ gÅ‚upio. %7Å‚adna kobieta nie powinna być porównywana do innej kobiety. JesteÅ› wyjÄ…tkowa i jedyna w swoim rodzaju. Czasami mężczyzni widzÄ… w kobiecie tylko twarz. - Miri poklepaÅ‚a jÄ… po obu policzkach. - Nieco dÅ‚użej zajmuje im dotarcie do tego, co jest wewnÄ…trz. A wiÄ™c - uÅ›miechnęła siÄ™ do Laine, ukazujÄ…c biaÅ‚e zÄ™by - nie bÄ™dziesz przepraszać. Pozwolisz, aby to oni prze prosili ciebie. To najlepsza droga. - Rozumiem - powiedziaÅ‚a Laine, nie rozumiejÄ…c zupeÅ‚nie nic. Nagle rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ i ponownie usiadÅ‚a na łóżku. - DziÄ™kujÄ™ ci, Miri. CzujÄ™ siÄ™ o wiele lepiej. - To dobrze. A teraz kÅ‚adz siÄ™ do łóżka. IdÄ™ dać reprymendÄ™ kapitanowi Simmonsowi i Dillonowi. - Po tonie jej gÅ‚osu można siÄ™ byÅ‚o domyÅ›lić, że bardzo siÄ™ na to cieszy. ROZDZIAA ÓSMY NastÄ™pnego ranka Laine ruszyÅ‚a powoli do kuchni. Jej zielona sukienka odsÅ‚aniaÅ‚a ramiona. CzuÅ‚a siÄ™ nie zrÄ™cznie po incydencie z zeszÅ‚ego wieczoru. Zatrzyma Å‚a siÄ™ przed drzwiami, sÅ‚yszÄ…c, że Kapitan i Dillon sÄ… już na Å›niadaniu. Obaj pochÅ‚oniÄ™ci byli ożywionÄ… dys kusjÄ…. - JeÅ›li Bob rzeczywiÅ›cie musi wziąć wolne w przy szÅ‚ym tygodniu, to mogÄ™ go zastÄ…pić - mówiÅ‚ Dillon, popijajÄ…c kawÄ™. - Po pierwsze, masz wystarczajÄ…co dużo wÅ‚asnych zajęć, a po drugie, to chyba ty miaÅ‚eÅ› wziąć kilka dni wolnego. - Kapitan upiÅ‚ Å‚yk kawy i spojrzaÅ‚ surowo na Dillona. - Wiesz, w zasadzie przez ostatni tydzieÅ„ nie byÅ‚em specjalnie przykuty do biurka. - Dillon wyszczerzyÅ‚ w uÅ›miechu zÄ™by, a ponieważ mina Kapitana nie zmie niÅ‚a siÄ™, wzruszyÅ‚ ramionami i dodaÅ‚: - WezmÄ™ trochÄ™ wolnego w przyszÅ‚ym miesiÄ…cu. - Ile razy ja to już sÅ‚yszaÅ‚em? - Kapitan zrezygno wanym wzrokiem powiódÅ‚ po wnÄ™trzu. Dillon uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. - MówiÅ‚em ci już, że przechodzÄ™ na emeryturÄ™ w przyszÅ‚ym roku? WYSPA KWIATÓW 97 Laine bez trudu wyczuÅ‚a żart w jego gÅ‚osie. - ChcÄ™ siÄ™ zająć lotniarstwem - Dillon kontynuowaÅ‚ - podczas gdy ty bÄ™dziesz nadal niewolnikiem swojego biurka. I kogo bÄ™dziesz drÄ™czyÅ‚, jak zabraknie mnie w pobliżu? - Kiedy ty bÄ™dziesz w stanie wytrzymać tydzieÅ„ bez pracy, to zapewne ja już bÄ™dÄ™ na emeryturze. Z tobÄ… jest taki problem - kapitan wycelowaÅ‚ w Dillona Å‚yżkÄ… - że jesteÅ› za dobry i pozwoliÅ‚eÅ›, żeby inni to odkryli. I teraz nikt nie potrafi podjąć decyzji bez konsultacji z tobÄ…. Trzeba byÅ‚o swoje umiejÄ™tnoÅ›ci i wiedzÄ™ trzymać w se krecie. Lotniarstwo, mówisz? - kapitan zachichotaÅ‚ i uniósÅ‚ kubek z kawÄ… do ust. - O, dzieÅ„ dobry, Laine. Laine drgnęła na dzwiÄ™k swego imienia. - DzieÅ„ dobry - odpowiedziaÅ‚a, majÄ…c nadziejÄ™, że jej wczorajszy wybuch nie zniszczy tej cienkiej nici zrozumienia, jakÄ… udaÅ‚o siÄ™ jej utkać w kontaktach z ojcem. - Czy bezpiecznie jest zaprosić ciÄ™ do Å›rodka? - UÅ›miechaÅ‚ siÄ™ niepewnie, ale gestem dÅ‚oni wskazaÅ‚ jej miejsce przy stole. - JeÅ›li dobrze pamiÄ™tam, twoje wy buchy sÄ… czÄ™ste i gwaÅ‚towne, ale za to krótkotrwaÅ‚e. Odetchnęła, że obyÅ‚o siÄ™ bez sztucznych przeprosin. UsiadÅ‚a przy stole. - Pamięć ciÄ™ nie zawodzi, choć zapewniam, że ostat nio nie wybucham już tak czÄ™sto. DzieÅ„ dobry, Dillon. - UÅ›miechnęła siÄ™ z zakÅ‚opotaniem. - DzieÅ„ dobry, księżniczko. Kawy? - Nim zdążyÅ‚a odpowiedzieć, napeÅ‚niÅ‚ jej kubek. - DziÄ™kujÄ™ - wymruczaÅ‚a pod nosem. - Ciężko w to 98 NORA ROBERTS uwierzyć, ale mam wrażenie, że dziÅ› jest jeszcze piÄ™k niejszy dzieÅ„ niż wczoraj. Nie sÄ…dzÄ™, że mogÅ‚abym kiedykolwiek przywyknąć do życia w raju. - Niewiele jeszcze widziaÅ‚aÅ› - skomentowaÅ‚ Kapi tan. - PowinnaÅ› pojechać w góry albo w gÅ‚Ä…b wyspy. Centrum Kauai to jedno z najwilgotniejszych miejsc na ziemi. Tropikalny las trzeba zobaczyć. - WyglÄ…da na to, że wyspa jest peÅ‚na niespodzianek. Choć nie potrafiÄ™ sobie teraz wyobrazić, że jest cokol wiek piÄ™kniejszego od tego, co już zobaczyÅ‚am. - ZabiorÄ™ ciÄ™ dzisiaj na wycieczkÄ™ - oÅ›wiadczyÅ‚ Dillon. Laine spojrzaÅ‚a na niego ostro. - Nie chciaÅ‚abym zakłócać twojego porzÄ…dku dnia. I tak zajęłam ci już bardzo dużo czasu. - Mam jeszcze trochÄ™ wolnego. - WstaÅ‚ gwaÅ‚townie. - UporzÄ…dkujÄ™ kilka spraw i przyjadÄ™ po ciebie o jede nastej. Do zobaczenia, kapitanie. - PożegnaÅ‚ siÄ™ i wy szedÅ‚, nie czekajÄ…c na jej zgodÄ™. Do jadalni weszÅ‚a Miri z talerzem peÅ‚nym jedzenia. PostawiÅ‚a go przed Laine. Zirytowana spojrzaÅ‚a na ku bek kawy, którym Laine siÄ™ bawiÅ‚a. - Po co nalewasz sobie kawÄ™, skoro nie zamierzasz jej pić? - ZabraÅ‚a kubek i wyszÅ‚a. Laine westchnęła i zabraÅ‚a siÄ™ do Å›niadania. Miri wspaniaÅ‚omyÅ›lnie wyraziÅ‚a zgodÄ™ na to, by Laine po Å›niadaniu zmieniÅ‚a kwiaty w wazonach w caÅ‚ym do mu. Laine spÄ™dziÅ‚a w ogrodzie sporo czasu. Kiedy wróciÅ‚a do domu, z dużym pietyzmem zabraÅ‚a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |