[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trzy. Adam stanął za nią i zdjął jej kurtkę. Swoją kurtkę. Drgnęła i odwróciła się do niego. Przez chwi-
lę spoglądali na siebie.
- Dlaczego przyszłaś?
Nabrała tchu. Po drodze układała sobie eleganckie zdania o strachu i miłości, energiczne zdania
o ucieczce w ogóle i ucieczce do niego. Ale w końcu powiedziała tylko:
R
L
T
- Gdzie ty, tam ja.
Rzucił kurtkę i jednym krokiem stanął przed nią, ujął jej twarz w dłonie, pocałował. Wszystko
zaczęło się dziać nagle, równocześnie, w rozgorączkowaniu. Nie przerywając pocałunku, pchnął ją na
kanapę i pochylił się. Pocałunek stał się głębszy, głodny, jakby była cukierkiem. Rozkoszował się tym
smakiem. Powoli podciągnął jej sweter. Mięśnie Josey zadrżały, skóra zamrowiła. Przerwał pocałunek,
by zdjąć sweter przez głowę. Sutki stwardniały, gdy na nią spojrzał, ciężko oddychając.
Pochylił się nad nią. Jasne loki opadły mu na czoło.
- Co? - spytała w odpowiedzi na jego spojrzenie.
- Bałem się, że dziś spłoszyłem cię na dobre. Mam problem z szybkością. Wszystko robię za
szybko.
- Ale ja dokładnie tego potrzebuję.
- Gdzie ty, tam ja - szepnął, rozpinając koszulę i zdejmując ją. Po lewej stronie piersi, tuż pod
żebrami, miał grubą białą bliznę. Dotknęła jej. Znowu ją pocałował, natarczywie, niecierpliwie. Ich
skóra zaczęła trzaskać elektrycznością. Objął jej otulone stanikiem piersi. Josey wydawało się, że ze-
mdleje. Ale nie, nie mogła zemdleć. Nie chciała, żeby ją to ominęło.
Nie uświadamiała sobie, że mocno zaciska oczy i głęboko oddycha, dopóki Adam nie przerwał
pocałunku.
- Josey?
- Jestem - wymamrotała, przyciągając go znowu do siebie. - Jestem.
Jak przez mgłę docierało do niej, że zaczął się dziennik o jedenastej i głównym tematem dnia
jest ciało znalezione tego ranka w rzece. Adam sięgnął po pilota na stoliku, nie przerywając pocałunku.
Prezenter zaczął materiał, mówiąc:
- Możemy już potwierdzić, że osobą tą jest trzydziestosiedmioletnia Della Lee Baker z Aysego
Stoku.
Josey usiadła gwałtownie, tak szybko, że zderzyła się głową z Adamem.
- Czekaj. Przestań - rzuciła, przytrzymując jego rękę, żeby nie mógł wyłączyć telewizora. Od-
wróciła się w stronę ekranu.
- Samochód Baker znaleziono dziś po południu na pustym terenie koło mostu wraz z listem po-
żegnalnym. Baker była wielokrotnie notowana za nagabywanie, nakłanianie do przestępstwa, prowa-
dzenie pod wpływem alkoholu i kradzieże sklepowe. - Pokazano policyjne zdjęcie Delli Lee. Uśmie-
chała się, jakby chciała się ładnie zaprezentować. - Jak się okazuje, mieszkający z nią Julian Wallace,
również z Aysego Stoku, został dziś wieczorem aresztowany z powodów niezwiązanych z jej śmiercią
- za napaść na funkcjonariusza policji, który zareagował na zgłoszenie zakłócania spokoju. Wallace
powiedział, że od wielu tygodni nie miał kontaktu z Baker, co potwierdza wstępne wnioski koronera,
że ciało przebywało w wodzie przez dłuższy czas. Nie podejrzewa się udziału osób trzecich.
R
L
T
- Josey, co się stało? - Adam wsunął palce w jej włosy, usiłując skłonić ją, by na niego spojrza-
ła, ale ona wpatrywała się w telewizor jak zahipnotyzowana. - Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
Odwróciła się do niego. Coś rozbolało ją w piersi. Nie mogła złapać tchu. Wstała gwałtownie,
wywijając się z uścisku. Chwyciła leżący na podłodze sweter.
- Muszę wracać do domu.
- Co? - spytał, ogłuszony tą nagłą zmianą. - Poczekaj... Ale ona była już za drzwiami.
Wpadła do domu i popędziła po mrocznych schodach, tak szybko, że Helena nie zdążyła nawet
wyjrzeć z pokoju. Rzuciła się do szafy.
- Dzięki Bogu - wyjęczała, osuwając się na kolana przed Dellą Lee, która jak zwykle siedziała
na śpiworze. Była ubrana w to samo co pierwszego dnia - kusy biały podkoszulek, niebieskie dżinsy i
jeden but. Włosy znowu miała przyklejone do głowy. - Helena powiedziała, że wróciłaś do domu, ale
musiałam się upewnić. Nie uwierzysz, co o tobie powiedzieli w dzienniku!
Della Lee tylko na nią patrzyła. Jakoś się nie zainteresowała.
- W rzece znaleziono zwłoki. Twój samochód stał przy moście, więc myślą, że to ty!
Nadal brak reakcji.
Serce Josey zaczęło łomotać. Czuła się dziwnie, jakby znalazła się w połowie drogi między ja-
wą i snem.
- Wiesz, co jest śmieszne? Był taki moment, gdy powiedzieli, że to ty, kiedy pomyślałam, że
właściwie nigdy nie widziałam, żebyś coś jadła, nigdy nie pozwalasz mi się dotknąć, chodzisz nocą po
domu i nikt cię nie widzi i... uśmiejesz się... pomyślałam: a może w mojej szafie mieszka duch Delli
Lee?
Della Lee milczała. Nawet nie mrugnęła. Josey poczuła zimny dreszcz. Krew uderzyła jej do
głowy.
- Zmieszne, co?
- Pora na mnie - odezwała się Della Lee. Josey roześmiała się nieco histerycznie.
- Jak to? List od pana Lamara jeszcze nie przyszedł.
- Josey...
- I obie wiemy, co w nim będzie, prawda? Zaczekaj, aż przyjdzie. Wtedy obie się uśmiejemy z
tego, co chciałaś mi wmówić...
- Josey! - przerwała Della Lee.
Josey w końcu umilkła.
- Podjęłaś dziś właściwą decyzję. Czuję to. Już mnie nie potrzebujesz.
- Wiem, że ci powiedziałam, żebyś odeszła, ale nie mówiłam serio. Chcę, żebyś przy mnie była,
naprawdę!
- Trzeba cię było tylko troszkę zmotywować.
R
L
T
- Dello Lee... - Głos Josey stał się głuchy i zduszony, jakby tonęła. - Nie rozumiem.
- Nie umiałam się zmienić - powiedziała Della Lee, a pod jej oczami powoli pojawiły się smugi
tuszu, znowu spłynęły jej po policzkach jak tego pierwszego dnia, gdy Josey znalazła ją w szafie. - Nie
umiałam żyć wśród przyzwoitych ludzi, nie potrafiłam żyć bez kradzieży i kłamstw. Destrukcyjne za-
chowanie sprawiało mi ulgę. Zimną ulgę, bo nie sądziłam, żebym mogła poczuć prawdziwe szczęście.
Więc się poddałam. Stałam na moście i ostatnia moja przytomna myśl dotyczyła ciebie. To dziwne, bo
nie myślałam o tobie od lat. I nagle znalazłam się tutaj, w twojej szafie, i stało się jasne, co muszę zro- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.