[ Pobierz całość w formacie PDF ]
XIII Raczej nie ma szans, żeby to był burmistrz? spytał z nadzieją inspektor Cornish. Zastukał ołówkiem w listę nazwisk. Dermot Craddock uśmiechnął się. Marzenie? zapytał. Można tak to określić przyznał Cornish. Burmistrz to pompatyczny, obłudny, stary hipokryta! Każdy ma mu coś do zarzucenia. Puszy się wszędzie, jest skrajnie świętoszkowaty i od wielu lat siedzi po szyję w łapówkach. Czy można go o coś oskarżyć? Nie. Jest zbyt śliski. Zawsze na granicy złamania prawa. Tak, miło by mieć go jako oskarżonego zgodził się Craddock. Ale obawiam się, że musisz zapomnieć o tej pięknej wizji. Wiem, wiem. Możliwe, ale bardzo mało prawdopodobne. Kogo tu mamy? Obaj mężczyzni spojrzeli na listę. Było na niej jeszcze osiem nazwisk. Zgodziliśmy się, że nikogo nie brakuje? W głosie Craddocka zabrzmiało pytanie. Właściwie na pewno są wszyscy zapewnił Cornish. Po pani Bantry przyszedł pastor, a potem Badcockowie. Osiem osób wchodziło po schodach. Burmistrz z małżonką, Joshua Grice i jego żona z Lower Farm. Donald McNeil z redakcji Herald & Argus w Much Benham. Potem Ardwyck Fenn ze Stanów Zjednoczonych i pani Lola Brewster, gwiazda filmowa, też ze Stanów. To wszyscy. Na dodatek jeszcze ta artystyczna gratka z Londynu z aparatem ustawionym na półpiętrze. Jeśli to skamieniałe spojrzenie, o którym mówiła pani Bantry, zostało wywołane widokiem kogoś wchodzącego po schodach, trzeba wybrać z tych tutaj. Burmistrz niestety odpada. Grice owie też; o ile wiem nigdy nie wyjeżdżali z St Mary Mead. Zostają cztery osoby. Miejscowy dziennikarz jest mało prawdopodobny. Ta fotografka stała tam już od pół godziny, więc czemu Marina miałałaby akurat wtedy zareagować na jej obecność? Kto pozostaje? Grozni przybysze z Ameryki. Craddock uśmiechnął się. Ty to powiedziałeś. Zgoda, do tej pory to nasi najbardziej prawdopodobni podejrzani. Zjawili się niespodziewanie. Ardwyck Fenn jest dawnym kochankiem Mariny. Lola Brewster była kiedyś żoną jej trzeciego męża. To właśnie z nią rozwiódł się, by wziąć ślub z Mariną. O ile wiem, nie rozstali się w przyjazni. Zaznaczyłbym ją jako podejrzaną numer jeden stwierdził Comish. Doprawdy, Frank? Po prawie piętnastu latach i dwóch małżeństwach? Comish odparł, że z kobietami nigdy nic nie wiadomo. Dermot uznał to za zasadę generalnie słuszną, jednak w tym przypadku stosowanie jej wydało mu się nieco naciągane. Ale zgodzisz się, że morderca jest wśród nich? Możliwe. Jednak ten pomysł nie podoba mi się. A co z wynajętą służbą? Pomijamy to skamieniałe spojrzenie , o którym tyle słyszeliśmy? No cóż, sprawdziliśmy ich dość pobieżnie. Wszystkim zajmowała się miejscowa firma z Market Basing. To znaczy przyjęciem. W samym domu dyrygował lokaj Giuseppe. Były dwie dziewczyny z bufetu w studiu. Znam je obie. Niezbyt inteligentne, ale nieszkodliwe. Zrzucasz wszystko na mnie, prawda? Dobrze, pogadam z tym reporterem. Może coś zauważył. Potem do Londynu. Ardwyck Fenn, Lola Brewster i ta dziewczyna od fotografii. Jak się nazywała? Aha, Margot Bence. Też mogła coś zobaczyć. Comish skinął głową. Obstawiam Lolę Brewster. Spojrzał na Craddocka. Nie wydajesz się przekonany. Myślę o trudnościach mruknął Dermot. Trudnościach? Jak udało jej się wsypać truciznę do szklanki Mariny, by nikt tego nie zauważył? Każdy miałby ten sam problem, prawda? To w ogóle szaleńczy pomysł. Zgadzam się, że szaleńczy, ale jeszcze bardziej szalony dla kogoś takiego jak Lola Brewster. Dlaczego? zdziwił się Cornish. Ponieważ była ważnym gościem. Znaną osobą. Wszyscy na nią patrzyli. To fakt przyznał Cornish. Miejscowi szturchali się łokciami, szeptali do ucha i wytrzeszczali oczy, kiedy witała się z Mariną Gregg i Jasonem Ruddem. Potem zajął się nią sekretarz. To nie byłoby takie proste, Frank. Jest w tym luka i to duża. Ta sama luka występuje przy wszystkich innych osobach. Nie zaprzeczył Craddock. Na pewno nie. Wez tego lokaja, Giuseppe. Był zajęty przy drinkach i szklankach, nalewał, podawał. Bez trudu mógłby wsypać do szklanki szczyptę albo jedną czy dwie tabletki. Giuseppe? zastanowił się Frank Cornish. Myślisz, że to on? Nie ma powodów do podejrzeń, ale powody możemy jeszcze znalezć. To znaczy ładny, solidny motyw. Tak, on miał okazję. Albo ktoś z kuchni& niestety nie było ich na miejscu. Szkoda. Jakaś osoba, która specjalnie zatrudniła się w tej firmie, właśnie w tym celu. Sądzisz, że morderstwo było tak dokładnie zaplanowane? Niczego jeszcze nie wiemy odparł z irytacją Craddock. Absolutnie nic& dopóki nie wyciągniemy jakichś informacji od Mariny Gregg albo jej męża. Oni muszą przynajmniej coś podejrzewać. Ale milczą. A my nie wiemy, dlaczego nie chcą Przed nami daleka droga. Przerwał na chwilę, po czym podjąć Pomijając to skamieniałe spojrzenie , które może okazać się bez znaczenia, są też inni ludzie, którym bez trudu udałoby się tego dokonać. Ta sekretarka, Ella Zielinsky, też podawała drinki. Nikt się nią właściwie nie interesował. To samo odnosi się do tej wierzbowej witki, tego młodego& zapomniałem nazwiska. Hailey& Hailey Preston? Chyba tak. Jedno i drugie miałoby dobrą okazję. Właściwie, gdyby któreś z nich chciało się pozbyć! Mariny Gregg, najbezpieczniej byłoby załatwić to publicznie. Jeszcze ktoś? No cóż, zawsze pozostaje mąż mruknął Craddock. Znowu wracamy do męża westchnął Comish z lekkim uśmiechem. Podejrzewaliśmy tego biedaka, Badcocka, zanim zdaliśmy sobie sprawę, że ofiarą miała być Marina. Teraz przenieśliśmy podejrzenia na Jasona Rudda. Trzeba przyznać, że jest jej bardzo oddany. Taką ma reputację sprostował Craddock. Ale nikt nie wie na pewno. Gdyby chciał się jej pozbyć, czy rozwód nie byłby prostszy? W każdym razie bardziej typowy zgodził się Dermot. Może jednak są jakieś sprawy, o których nie mamy pojęcia. Zadzwonił telefon. Comish podniósł słuchawkę. Słucham? Tak? Połączcie. Owszem, jest tutaj. Słuchał przez chwilę, potem zakrył [ Pobierz całość w formacie PDF ] |