[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dopiero następnego dnia, kiedy to rodzeństwo pana Parkera przeniosło się już do wynajętego
apartamentu. Zadowoleni z takiego stanu rzeczy przybysze zaprosili Parkerów na herbatę.
Ich nowe lokum znajdowało się w jednym z domów Tarasu, a na ten wieczór goście i
domownicy zebrali się w małej, schludnej bawialni z pięknym widokiem na morze, jeśli
podeszło się do okna  bo choć był to wspaniały letni angielski dzień, nie tylko żadnego z
nich nie otwarto, ale w dodatku kanapę, stół i inne meble ustawiono w przeciwległym końcu
pokoju, obok płonącego na kominku ognia. Panna Parker, którą  mając w pamięci trzy
wyrwane jej jednego dnia zęby  Charlotta darzyła szczególnym, pełnym szacunku
współczuciem, ani wyglądem, ani zachowaniem nie przypominała swojej siostry. Była od niej
o wiele szczuplejsza oraz bardziej wyniszczona chorobą i lekami. Miała przy tym
łagodniejsze rysy twarzy i spokojniejszy głos. Wszelako, podobnie jak Diana, przez cały
wieczór nieprzerwanie mówiła. Wyjąwszy zaś to, że siedziała z solami w dłoni i kilkakrotnie
sięgała po tabletki do kilku ustawionych już na swoim miejscu na kominku fiołek, a także, że
często wykrzywiała twarz w dziwnym grymasie, Charlotta nie spostrzegła u niej żadnych
innych objawów choroby, której ona sama  ośmielona własnym znakomitym zdrowiem  nie
spróbowałaby wyleczyć przez zgaszenie ognia, otwarcie okna i polecenie, aby wyrzucono
sole i tabletki. Pannę Heywood wielce zdziwił też widok Arthura Parkera: wyobrażała go
sobie jako nader wątłego, drobnego mężczyznę, w nie lada zdumienie wprawiło ją więc to, że
wzrostem niemal dorównuje starszemu bratu i jest wyjątkowo mocno zbudowany: szeroki w
barach i krzepki. O tym, że choruje, nie świadczyło nic prócz ziemistej cery.
Głowę rodziny i jej siłę napędową stanowiła bez wątpienia Diana. Przez cały ranek
pozostawała na nogach, załatwiając sprawy pani Griffiths i własne, a mimo to nadal sprawiała
wrażenie najżwawszej z całej trójki. Susan nadzorowała jedynie przeprowadzkę rodzeństwa z
hotelu, własnoręcznie przenosząc dwa ciężkie pudła, Arthur zaś uznał powietrze za tak
chłodne, że po prostu najszybciej jak się dało przeszedł z jednego budynku do drugiego i jął
wyliczać powody, które przemawiały za rozpaleniem ognia. Diana, która była zbyt skupiona
na sobie, by śledzić jego rozważania, ale która  jeśli wierzyć jej słowom  nie usiadła ani na
chwilę przez ostatnie siedem godzin, wyznała, że czuje się nieco tylko zmęczona. Jej wysiłki
zostały sowicie wynagrodzone, nie tylko bowiem, pokonując tysięczne trudności,
zarezerwowała w końcu dla pani Griffiths odpowiedni dom w cenie ośmiu gwinei
29
tygodniowo, ale odbyła również liczne pertraktacje z kucharkami, pokojówkami, praczkami i
pomywaczkami, tak że pani Griffiths pozostało po przyjezdzie tylko wezwać je do siebie i
dokonać wyboru. Ostatnią rzeczą, którą panna Parker zrobiła w tej sprawie, było skreślenie
kilku uprzejmych słów do samej pani Griffiths  czas nie pozwalał już na to, by wiadomość
trafiła do niej tą samą okrężną drogą, co poprzednio  i teraz radowała się myślą, że otworzy
jej to drogę do znajomości z ludzmi, którzy nieoczekiwanie będą wobec niej mieli spory dług
wdzięczności.
Zmierzając na Taras, państwo Parkerowie i Charlotta zobaczyli zatrzymujące się przed
bramą hotelu dwie pocztowe karety. Był to radosny widok, pozwalający snuć różne domysły.
Panny Parker i Arthur także dostrzegli powozy i zastanawiali się, któż mógł nimi przyjechać.
Czyżby były to już uczennice szkoły z Camberwell? Pan Parker żywił optymistyczne
przekonanie, że to jeszcze jedna, nowa rodzina.
Kiedy nareszcie wszyscy usadowili się na swoich miejscach i zakończyli spacery do okna,
by popatrzeć na morze i hotel, okazało się, że Charlottę posadzono obok Arthura, który
zajmował miejsce tuż przy ogniu. Dopisywał mu akurat humor, co dobrze wpłynęło na jego
uprzejmość, zaproponował jej tedy swoje krzesło. Nic zresztą nie ryzykował, maniery
dziewczyny nie pozostawiały żadnych wątpliwości, że odmówi, z satysfakcją usiadł tedy
ponownie na swoim miejscu, Charlotta natomiast odsunęła swoje krzesło tak, by wykorzystać
jego osobę jako zasłonę odgradzającą ją od żaru, i była wdzięczna za każdy dodatkowy cal
szerokich jego ramion i pleców, które wyobrażała sobie przecież zupełnie inaczej. Spojrzenie
Arthura okazało się równie ciężkie jak sylwetka, nie był jednak bynajmniej małomówny.
Podczas więc gdy pozostała czwórka zajmowała się głównie sobą nawzajem, młodzieniec
najwyrazniej cieszył się, mając u boku miłą dziewczynę, której zwykła uprzejmość
nakazywała poświęcić nieco uwagi. Jego brat skonstatował to z niemałą radością, uważał
bowiem, że Arthurowi brakuje bodzca, by przełamać swoją gnuśność, jakiegokolwiek celu,
który by go ożywił. Obecność młodej damy wpłynęła tymczasem nań tak silnie, że zaczął się
nawet usprawiedliwiać z rozpalenia ognia.
 Może nie powinniśmy w ogóle korzystać z kominka, ale morskie powietrze jest zawsze
takie wilgotne  powiedział.  A ja niczego nie boję się bardziej niż wilgoci.
 Ja natomiast należę do tych szczęśliwców, którzy nigdy nie wiedzą, czy powietrze jest
wilgotne, czy suche  odparła Charlotta.  Zawsze natomiast ma tę właściwość, że mnie
orzezwia.
 Ja również z całego serca lubię świeże powietrze  zapewnił Arthur.  Uwielbiam
siedzieć przy otwartym oknie, o ile tylko nie ma wiatru. Ale niestety, wilgotne powietrze nie
lubi mnie. Natychmiast funduje mi atak reumatyzmu. Pani, jak przypuszczam, nie cierpi na
reumatyzm?
 Ani trochę.
 To wielkie błogosławieństwo. Ale może jest pani nerwowa?
 Nie  myślę, że nie. Nic mi o tym w każdym razie nie wiadomo.
 Ja jestem bardzo nerwowy. Prawdę mówiąc, czuję, że nerwy są najpoważniejszą z moich
przypadłości. Moja siostra uważa, że mam chory woreczek żółciowy, ale ja w to wątpię.
 Jestem pewna, że ma pan całkowitą rację, nie wierząc w to tak długo, jak tylko się da.
 Gdybym chorował na woreczek  ciągnął Arthur Parker  nie mógłbym pijać wina, a ono
zawsze dobrze mi robi. Im więcej go piję (oczywiście z umiarem), tym lepiej się czuję.
Najlepsze samopoczucie mam zawsze wieczorem. Gdyby ujrzała mnie pani dziś przed
obiadem, byłoby mnie pani naprawdę żal.
Charlotta nie wątpiła w to, ale nie powiedziała tego na głos.
 Z tego, co wiem o nerwowych dolegliwościach, świeże powietrze i ćwiczenia
znakomicie na nie pomagają  oświadczyła natomiast.  Codzienne, regularne ćwiczenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.