[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I stuknąwszy się palcem w czoło zabrał miotłę i wyszedł. Zdumiałem się tak, że nie potrafiłem ruszyć się z miejsca. Coraz bardziej stawało się jasne, że Smiles miał rację oto kolejny wariat. Drugim jest Wheeler, trzecim uzmysłowiłem sobie szybko mogę już wkrótce zostać ja. Horyzont wyszczerzył na mnie kły i zniknął. Rzeczywiście jestem bliski szału! I też umiem po łacinie a może w idiotyczny świat fantazji popycha nas potępiony duch Colleya, unoszący się nad statkiem niczym ten odrażający fetor! Zawołałem Batesa i znowu kazałem podać sobie 214 brandy. Potem jadłem znowu wołowina na zimno; i znowu, jakbym był chłopem, pracującym w polu, co pożera posiłek pod żywopłotem, ratowałem mięso za cenę usmarowania piklami nawet mych inekspry- mabli. Oldmeadow, ten młody oficer wojsk lądowych, też przyszedł, więc jedliśmy razem; pamiętam, że prowadziliśmy jakąś idiotyczną rozmowę o sensie życia. Biedak okropnie był zły, że nie ma tak mocnej głowy, jak ja. Kiedy wreszcie prowadziłem go do jego komórki, wywaliliśmy się obaj na pokład. Potem przez jakiś czas pielęgnowałem własny stłuczony łokieć u siebie w kajucie ( to wszystko, Wheeler,,) i nie protestowałem gdy, nim wyszedł, pomógł mi wlezć na koję. %7łe jednak brandy rozwiązała mi nieco język, zacząłem z nim rozmawiać, a on wyjaśnił mi wreszcie, dlaczego ciągle nawiedza moją kajutę. Wcale nie doniósł wtedy na Billy ego Rogersa, ale ludzie z forkasztelu wciąż go o to podejrzewają, i ukatrupiliby go , gdyby nie trzymał się pasażerów. Było to oczywiste nieporozumienie. Nie, nikt go za burtę nie wyrzucił, sam się poślizgnął. Nikogo nie oskarża. Czy oficerowie uważają, że statek zatonie? On, Wheeler, nie wie, co począć... Zły jestem na siebie, że, choć w takim stanie, nie zachowałem większej rezerwy, jakiej należy przestrzegać w rozmowach ze służącymi, chyba że najwierniejszymi i najbardziej zaufanymi. Co gorsza zawarłem z Wheelerem jakby umowę on może nawiedzać moją kajutę pod warunkiem, że opowie mi, jak to naprawdę było z Colleyem! Zgodził się pod warunkiem, że nikt się o tym nie dowie, dopóki on, Wheeler, jest na statku. Dowiedziałem się rzeczy takiej natury, że nie zawierzę ich nawet memu dziennikowi. Zjawiłem się na śródokręciu wcześnie rano, zwabiony okrzykami z pokładu. Odpadaj wokoło! Wybierz Rogersa na niteczkę! A potem, w odpowiedzi, z dziobu: Wyłóż go tam razem! Widać ją było teraz jak na dłoni, tam, po sterbur- cie: fregata Alcyonel Straciła wszystkie maszty leżały na pokładzie, białe żagle moczyły się w wodzie, marynarze ciągnęli liny ze śpiewem na ustach. Rytmiczne skandowanie płynęło ku nam po falach. Gdzie byłeś dzień cały, Billy, chłopczyku mój... W jakiś sposób oba statki znalazły się znowu burta w burtę. Nasi marynarze niewiarygodnie zręcznie zrzucają żagle. Wydziwiać topsle! Sir Henry wydrapał się na wanty, zwisające smętnie z resztek bezanmasztu Alcyone. Anderson, widzisz ten burdel? Mój cholerny pierwszy pięknie nas urządził! Idz na kurs, Bellamy , mówię mu, bo jak nie, zaraz nam połamie maszty . Była tam, na pokładzie Ona! Wyciągnęła ku mnie ręce, a łzy radości kapały jej po policzkach! Ruszyła ku mnie! Zlaliśmy się w jedno... Ale to była panna Granham. Nie miała na sobie gorsetu... Szamotałem się z nią, ale nie mogłem się uwolnić. Nic dziwnego, że śmiały się oba statki. Nie miałem na sobie ubrania... Było rano, a przy mojej koi stał Wheeler z kubkiem kawy w dłoni. Jest całkiem ciepła, proszę pana. Bolała mnie głowa i męczyły nudności. Wheeler stał ze wzrokiem wbitym w ziemię, jak idealny służący. Otwarłem usta, by powiedzieć mu, żeby się wynosił, ale zmieniłem zdanie. Pomógł mi się ubrać, ale ogoliłem się sam. Kołysanie było regularne. Zostawiłem go w kajucie, żeby posprzątał, sam zaś udałem się do salonu pasażerskiego, gdzie zastałem pana Bowlesa. Przeprosił za nieobecność komitetu, choć ja, prawdę mówiąc, zdążyłem już zapomnieć, że ciało takie w ogóle się ukonstytuowało. Oznajmił, że pan Prettiman jest bardzo obolały, a Pike niepokoi się stanem swych dzieci. Ja mówiłem niewiele, ograniczając się do pomruków, wydawanych w odpowiednich momentach. Zdaje się, że pan Bowles (któremu nie brak inteligencji człowiek ten może być przydatny po przybyciu do zatoki Sydney) rozumiał moją niechęć do zabierania głosu. Od niego to dowiedziałem się, że przegapiłem interesujący manewr żeglarski i tylko dlatego żałuję, że nie owijając w bawełnę upiłem się wczoraj jak Zwinia. Mimo to z przyjemnością śledziłbym wszystko, co wykonał czy do wykonania czego doprowadził porucznik Benet! W czasie, gdy wraz z Oldmeadowem bawiliśmy się kielichami , sporządził z lin niespotykany przyrząd. Załoga operowała liną od dziobu do rufy , przez co usunięto zielsko z linii kilu . A wszystko obmyślił pan Benet. Powiedziano mi potem, że była to bardzo skomplikowana operacja, polegająca na równoczesnym przeciągnięciu i wwią- zaniu liny oraz szorowaniu od dziobu i od rufy , co wymagało doskonałego zgrania marynarzy pod przywództwem mojego przyjaciela, porucznika Sum- mersa. Informacja ta wyjaśniła mi spostrzeżenie, które poczyniłem, gdy bawiliśmy się kielichami z Oldmeadowem w salonie: wyglądając od czasu do czasu przez okno na rufie, widzieliśmy przynajmniej dwukrotnie całe połacie ciemnego zielska, wijącego się w kilwaterze statku. Pomyślałem z niejaką zazdrością, że jeśli tak dalej pójdzie, porucznik Benćt przejmie wkrótce całą władzę na statku! Gdy pan Bowles skończył opowiadać, czułem się już nieco lepiej, ale nadal brakowało mi świeżego powietrza. Okutany w nieprzemakalny strój wyszedłem więc na śródokręcie, a stamtąd dotarłem do mojego zwykłego punktu obserwacyjnego przy relin- gu na rufie. Statek nadal był obwieszony linami, ale teraz tylko w swej przedniej części. Na dziobie grupki marynarzy i nadzorujący ich oficerowie stali przy jednej długiej linie, do której dowiązywali krawaty , tak to się chyba nazywa. Zwykle, gdy mówimy o linie czy będąc na lądzie o sznurze, mamy na myśli to, czym obwiązujemy płachtę na snopku siana, lub kryty na nowo słomiany dach. Ta [ Pobierz całość w formacie PDF ] |