[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzwoniÅ‚ z Filadelfii w sprawie rezerwacji, i ponownie, gdy wysyÅ‚aÅ‚ pocztÄ… zaliczkÄ™ za pokój, że on i Colin przybÄ™dÄ… w poniedziaÅ‚ek wieczorem, miÄ™dzy 19.00 a 20.00. Zajechali pod motel, leżący na wschód od Indianapolis i zaparkowali przed recepcjÄ… o 19.30, dokÅ‚adnie miedzy godzinami, które podaÅ‚. Rezerwacja obejmowaÅ‚a caÅ‚y czas podróży. Doyle nie chciaÅ‚ przejechać szeÅ›ciuset mil tylko po to, by spÄ™dzić pół nocy na szukaniu miejsca do spania. ZgasiÅ‚ Å›wiatÅ‚a, pózniej silnik. Wokół panowaÅ‚a niepokojÄ…ca cisza. Stopniowo dotarÅ‚y do niego odgÅ‚osy ruchu panujÄ…cego na trasie, jak smutne krzyki rozbrzmiewajÄ…ce w nocnym powietrzu. Co mamy w planie? zwróciÅ‚ siÄ™ do Colina. GorÄ…cy prysznic i dobrÄ… kolacjÄ™. Potem dzwonimy do Courtney i tniemy komara przez osiem godzin. Pewnie powiedziaÅ‚ Colin. A czy nie moglibyÅ›my najpierw zjeść? Podobna proÅ›ba byÅ‚a u Colina czymÅ› niezwykÅ‚ym. ByÅ‚ takim samym niejadkiem jak Doyle w jego wieku. Gdy tego samego dnia zatrzymali siÄ™ na lunch, Colin poskubaÅ‚ kawaÅ‚ek kurczaka, zjadÅ‚ trochÄ™ saÅ‚atki z kapusty, napiÅ‚ siÄ™ coli i stwierdziÅ‚, że jest napchany . Cóż powiedziaÅ‚ Doyle nie jesteÅ›my aż tak brudni, żeby nie wpuszczono nas do restauracji. Ale najpierw zaÅ‚atwiÄ™ nam pokoje. OtworzyÅ‚ drzwi i pozwoliÅ‚, by do Å›rodka przeniknęło chÅ‚odne lecz parne, nocne powietrze. Poczekaj tu na mnie. W porzÄ…dku powiedziaÅ‚ Colin. JeÅ›li mogÄ™ już odpiąć pas. Alex uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i odpiÄ…Å‚ swój. DaÅ‚em ci szkoÅ‚Ä™, co? Colin skrzywiÅ‚ siÄ™. JeÅ›li patrzysz na to w ten sposób. Dobra, dobra powiedziaÅ‚ Doyle. Odepnij pas, chÅ‚opcze. Kiedy wysiadÅ‚ z samochodu i wyprostowaÅ‚ nogi, zobaczyÅ‚, że Lazy Time Motel wyglÄ…da tak, jak opisywaÅ‚ to przewodnik: czysto, przyjemnie, ale niedrogo. ZostaÅ‚ zbudowany na planie wielkiego L, gdzie recepcja, obramowana neonem, umieszczona byÅ‚a na zÅ‚Ä…czeniu obydwu skrzydeÅ‚. W Å›cianie z czerwonej cegÅ‚y znajdowaÅ‚o siÄ™ czterdzieÅ›cioro czy pięćdziesiÄ™cioro drzwi, wszystkie jednakowe i rozmieszczone w równych odstÄ™pach, niczym sztachety w ogrodzeniu. Obydwa skrzydÅ‚a okalaÅ‚ betonowy chodnik pod daszkiem z falistego aluminium, wspieranym przez wykute z żelaza sÅ‚upki, ustawione co dziesięć stóp. Przy drzwiach prowadzÄ…cych do recepcji, szumiÄ…c i brzÄ™czÄ…c, staÅ‚ automat z napojami. Recepcja byÅ‚ nieduża, ale miaÅ‚a jasnożółte Å›ciany i czystÄ…, wypolerowanÄ… podÅ‚ogÄ™ wyÅ‚ożonÄ… pÅ‚ytkami. Doyle podszedÅ‚ do kontuaru i uderzyÅ‚ w dzwonek. JednÄ… minutkÄ™! zawoÅ‚aÅ‚a jakaÅ› kobieta zza framugi, w której wisiaÅ‚a bambusowa zasÅ‚ona. Po drugiej stronie kontuaru, za zasÅ‚onÄ…, znajdowaÅ‚o siÄ™ zaplecze. Obok kontuaru ustawiono stojak z magazynami i książkami w miÄ™kkich okÅ‚adkach. Umieszczony wyżej napis gÅ‚osiÅ‚: ZAZNIJ DZIZ WIECZÓR Z KSI%7Å‚K W RKU. CzekajÄ…c na recepcjonistkÄ™, Doyle przeglÄ…daÅ‚ książki, chociaż nie potrzebowaÅ‚ żadnego bodzca, by poczuć zmÄ™czenie po caÅ‚ym dniu spÄ™dzonym w podróży. Przykro mi, że musiaÅ‚ pan czekać powiedziaÅ‚a, przeciskajÄ…c siÄ™ bokiem przez zasÅ‚onÄ™. ByÅ‚am... gdy znajdowaÅ‚a siÄ™ w poÅ‚owie drogi miÄ™dzy drzwiami a kontuarem, spojrzaÅ‚a na Doyle a i urwaÅ‚a. GapiÅ‚a siÄ™ na niego tak samo jak Chet na stacji benzynowej. Tak? jej gÅ‚os byÅ‚ zdecydowanie chÅ‚odny. Mam rezerwacjÄ™ na nazwisko Doyle powiedziaÅ‚ Alex. Teraz byÅ‚ podwójnie zadowolony, że dokonaÅ‚ rezerwacji. ByÅ‚ niemal pewien, że odesÅ‚aÅ‚aby go z kwitkiem, nawet gdyby na wÅ‚asne oczy widziaÅ‚, że przed motelem nie stoi ani jeden samochód i nawet gdyby paliÅ‚ siÄ™ neon informujÄ…cy o wolnych pokojach. Doyle? spytaÅ‚a Doyle. PokonaÅ‚a resztÄ™ drogi, dzielÄ…cÄ… jÄ… od kontuaru i rozchmurzona siÄ™gnęła po karty z rezerwacjÄ… leżące przy książce meldunkowej. Ach, ojciec i syn z Filadelfii. Zgadza, siÄ™ powiedziaÅ‚ Doyle, silÄ…c siÄ™ na uÅ›miech. MiaÅ‚a ponad pięćdziesiÄ…t lat i byÅ‚a atrakcyjnÄ… kobietÄ…, pomimo dwudziestu funtów nadwagi. CzesaÅ‚a siÄ™ w stylu lat pięćdziesiÄ…tych. Jej szerokie czoÅ‚o byÅ‚o odsÅ‚oniÄ™te, a przy uszach wity siÄ™ wÄ…skie loki. Dzianinowa sukienka przylegaÅ‚a Å›ciÅ›le do jej peÅ‚nego, nieco tÅ‚ustego brzucha. Przy biodrach i w talii widać byÅ‚o zarysy pasa. ChodziÅ‚o o jeden z pokoi za siedemnaÅ›cie dolarów powiedziaÅ‚a. Tak. Wyjęła z zielonego, metalowego pudeÅ‚ka kartÄ™, spojrzaÅ‚a na niÄ… z bliska, a nastÄ™pnie otworzyÅ‚a książkÄ™ meldunkowÄ…. Starannie wypeÅ‚niÅ‚a jednÄ… trzeciÄ… strony, po czym odwróciÅ‚a książkÄ™ i podaÅ‚a mu pióro. Gdyby zechciaÅ‚ pan podpisać... zaraz powiedziaÅ‚a, gdy wyciÄ…gaÅ‚ rÄ™kÄ™ po pióro może lepiej, żeby podpisaÅ‚ paÅ„ski ojciec. Pokój zarezerwowano na jego nazwisko. Doyle patrzyÅ‚ na niÄ…, nie rozumiejÄ…c o co chodzi, aż zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że ta kobieta ma wiÄ™cej wspólnego z Chetem, niż poczÄ…tkowo przypuszczaÅ‚. Ja jestem ojcem. To ja jestem Alex Doyle. ZmarszczyÅ‚a brwi. Gdy przekrzywiÅ‚a gÅ‚owÄ™, jej wÅ‚osy zdawaÅ‚y siÄ™ rozsypywać, zakrywajÄ…c twarz. Ale tu jest napisane... Mój chÅ‚opak ma jedenaÅ›cie lat. WziÄ…Å‚ pióro i nabazgraÅ‚ w książce swój podpis. SpojrzaÅ‚a na Å›wieży atrament, jak gdyby byÅ‚a to brzydka plama na jej nowym obiciu meblowym. ZdawaÅ‚o siÄ™, że za moment pobiegnie po rozpuszczalnik i usunie tÄ™ paskudnÄ… rzecz. Który mamy pokój? spytaÅ‚ Alex, poganiajÄ…c kobietÄ™ wbrew jej woli. Ponownie ogarnęła spojrzeniem jego wÅ‚osy i ubranie. Nie byÅ‚ przyzwyczajony do tak jawnej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |