[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chyba że zdobędą miłość człowieka. Jej wieczne trwanie zależy od obcych mocy. Córy powietrza także
nie mają wiecznej duszy, ale przez dobre uczynki mogą na nią zasłużyć. Lecimy do ciepłych krajów,
gdzie dżuma zabija ludzi; tam niesiemy ożywczy chłód. Rozpylamy w powietrzu zapach kwiatów, koimy
i leczymy. Kiedy przez trzysta lat dążyć będziemy do tego, aby w miarę naszych sił czynić dobro, wtedy
osiągniemy nieśmiertelność i będziemy brały udział w ludzkim wiecznym szczęściu. Biedna mała
syreno, dążyłaś całym swym sercem do tego samego co my celu! Cierpiałaś tak jak my i wzniosłaś się
do świata powietrznych duchów, a po trzystu latach możesz przez dobre uczynki zdobyć nieśmiertelną
duszę.
Mała syrena wzniosła ku Bożemu słonku białe ramiona i po raz pierwszy poczuła w oczach łzy.
Na statku znowu zawrzało życie i gwar, syrena widziała księcia wraz z jego piękną małżonką, jak szukał
jej; spoglądali smętnie na pieniącą się wodę, jak gdyby wiedzieli, że syrenka rzuciła się na fale. A ona
niepostrzeżenie pocałowała oblubienicę w czoło, uśmiechając się do księcia i wraz z innymi dziećmi
powietrza wzniosła się ku górze, ku różowym obłokom szybującym w powietrzu.
- Za trzysta lat wzniesiemy się do królestwa Bożego!
- Jeszcze wcześniej możemy się tam dostać! - szepnęła jedna z nieziemskich istot. - Niewidzialne,
dostajemy się do domów ludzi, gdzie są dzieci, i widok każdego dziecka sprawiającego swoim rodzicom
radość i zasługującego na ich miłość skraca czas naszej próby. Dziecko nie wie, kiedy przelatujemy
przez pokój, a gdy się uśmiechamy z radości, jaką nam sprawiło, Bóg odlicza nam jeden rok z trzystu
lat; ale jeśli napotkamy niegrzeczne i złe dziecko, wylewamy łzy smutku, i każda łza przedłuża o jeden
dzień czas naszej próby!
NOWE SZATY CESARZA
Przed wielu laty żył cesarz, który tak bardzo lubił nowe, wspaniałe szaty, że wszystkie pieniądze
wydawał na stroje. Nie dbał o swoich żołnierzy, nie zależało mu ani na teatrze ani na łowach, szło mu
tylko o to, by obnosić przed ludzmi coraz to nowe stroje. Na każdą godzinę dnia miał inne ubrania, i tak
samo, jak się mówi o królu, że jest na naradzie, mówiono o nim zawsze: "Cesarz jest w garderobie".
W wielkim mieście, gdzie mieszkał cesarz, było bardzo wesoło; codziennie przyjeżdżało wiele
cudzoziemców. Pewnego dnia przybyło tam dwu oszustów, podali się za tkaczy i powiedzieli, że potrafią
tkać najpiękniejsze materie, jaki sobie tylko można wymarzyć. Nie tylko barwy i wzór miały być
niezwykle piękne, ale także szaty uszyte z tej tkaniny miały cudowną własność: były niewidzialne dla
każdego, kto nie nadawał się do urzędu albo też był zupełnie głupi.
"To rzeczywiście wspaniałe szaty! - pomyślał cesarz. - Gdybym je miał na sobie, mógłbym się
przekonać, którzy ludzie w moim państwie nie nadają się do swoich urzędów; odróżniłbym mądrych od
głupich. Tak, ten materiał muszą mi utkać jak najprędzej". I dał obu oszustom z góry dużo pieniędzy,
aby mogli rozpocząć pracę.
Oszuści ustawili warsztaty tkackie, udawali, że pracują, ale nie mieli nic na warsztatach. Zażądali od
razu najdroższych jedwabi i najwspanialszego złota; chowali je do własnej kieszeni i pracowali przy
pustych warsztatach, i to często do póznej nocy.
"Chciałbym jednak wiedzieć jak postąpiła robota" - pomyślał cesarz, ale zrobiło się mu nieswojo na
myśl, że człowiek głupi albo niezdatny do urzędu, który piastuje, nic nie zobaczy; uspokoił się
wprawdzie, że o siebie nie potrzebuje się obawiać, ale postanowił jednak posłać kogoś aby dowiedzieć
się jak rzeczy stoją. Wszyscy ludzie w mieście wiedzieli jaką cudowną własność miała mieć ta materia, i
wszyscy pragnęli się przekonać, że ich sąsiad jest głupi lub zły.
"Poślę do tkaczy mojego starego, poczciwego ministra - pomyślał cesarz - ten będzie mógł najlepiej
ocenić ich pracę, bo ma dużo rozumu i nikt lepiej niż on nie sprawuje swojego urzędu".
I oto stary poczciwy minister poszedł do sali, gdzie siedzieli dwaj oszuści i pracowali przy pustych
warsztatach tkackich. "Boże drogi - pomyślał stary minister i wytrzeszczył oczy - ależ ja nic nie widzę".
Ale głośno nie przyznał się do tego.
Obaj oszuści prosili go, aby łaskawie zbliżył się do nich, i pytali, czy wzór nie jest piękny i barwa
wspaniała. Wskazywali przy tym na puste warsztaty i biedny, stary minister otwierał w dalszym ciągu
oczy, ale nie mógł nic dostrzec, bo nic tam nie było. "Wilki Boże! - pomyślał. - Czyżbym był głupi? Tego
nigdy nie przypuszczałem i nikt nie powinien się o tym dowiedzieć. Czyżbym nie nadawał się do
swojego urzędu? Nie, nie mogę nikomu powiedzieć, że nie widziałem tkaniny".
- No i co, nic pan nie mówi? - powiedział jeden z tkaczy.
- O, to jest śliczne, bardzo ładne! - powiedział stary minister i patrzał przez okulary. - Co za wzór i
jakie kolory! Tak, powiem cesarzowi, że mi się tkanina niezwykle podoba.
- To nas cieszy - powiedzieli tkacze i wymienili nazwę barwy oraz objaśnili rysunek wzorów.
Stary minister pilnie uważał, aby móc dokładnie powtórzyć wszystko cesarzowi, co też uczynił.
Po czym oszuści zażądali więcej pieniędzy i nowego zapasu jedwabiu i złota, potrzebnego jakoby do
dalszej pracy. Ale znów wszystko schowali do kieszeni, a na warsztatach tkackich nie było ani jednej
nitki. Pomimo to siedzieli jak przedtem przy pustych warsztatach.
Cesarz posłał wkrótce innego uczciwego urzędnika, aby zobaczył, jak postępuje praca tkaczy i czy
tkanina będzie już wkrótce skończona. Powiodło mu się zupełnie tak samo jak ministrowi. Patrzał i
patrzał, ale ponieważ nie było nic na warsztatach, nie mógł więc nic zobaczyć.
- Czyż to nie cudowna tkanina? - zapytali obaj oszuści i pokazali mu, objaśniając, wspaniały wzór, który
wcale nie istniał. "Głupi nie jestem - pomyślał posłany człowiek. - A więc chyba nie nadaję się do
mojego świetnego stanowiska. Było to dość dziwne, ale nie trzeba tego po sobie okazać". Pochowali
tkaninę, której nie widział, i zapewnił oszustów, jak bardzo mu się podobają piękne barwy i ładny wzór.
- Tak, to przepiękne - powiedział do cesarza.
Wszyscy ludzie w mieście mówili o wspaniałej tkaninie. Wreszcie cesarz sam zapragnął zobaczyć
materię na warsztacie. Wybrał się więc z całą gromadą oddanych mu ludzi, wśród których znajdowali
się tamci dwaj dzielni urzędnicy, którzy już tu byli, i zastał sprytnych oszustów pracujących jak
najgorliwiej, lecz bez nici i bez osnowy.
- Czyż to nie wspaniałe? - powiedzieli dwaj dostojni urzędnicy. - Niech jego cesarska mość tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.