[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciał przyznać, że Dani całkiem go zawojowała.
Cóż za rozczarowanie, pomyślała dziewczyna, to
była ostrożność, nie uczucie. Objęła ramionami ciepłe,
muskularne ciało, czerpiąc z niego siłę.
70 CZUAY I OBCY
- W książkach jest inaczej - zauważyła. - Kobiety
nie mają takich kłopotów, nie czują bólu i...
- %7Å‚ycie nie jest romansem - przypomniaÅ‚. Przy­
gładził jej włosy. - Poczekamy dzień lub dwa, aż
wszystko się zagoi. A wtedy - dodał pochylając twarz
i zaglądając jej żartobliwie w oczy - nauczę cię, jak
inaczej możemy dawać sobie rozkosz. - Dani za­
chichotała wstydliwie.
- Obiecujesz?
- Tak bardzo różnisz się od kobiet, które znałem
- rzekł z ociąganiem i westchnął głęboko. Przytulił ją
mocniej, a gdy wspięła siÄ™ na palce, pocaÅ‚owaÅ‚ delikat­
nie.
- Czujesz, co siÄ™ ze mnÄ… dzieje?
- Owszem - przyznała.
- Lepiej przestańmy, bo skończy się na tym, że
będzie mi potrzebny zimny prysznic, czego nie znoszę.
- Jesteś cudowny - westchnęła.
- Ty również. Włóż kostium. Idziemy popływać.
Dani zamierzaÅ‚a przebrać siÄ™ w Å‚azience, ale napo­
tkała jego drwiące spojrzenie.
- Jesteś moim mężem - powiedziała głośno, żeby
uświadomić im obojgu ten fakt.
- ZastanawiaÅ‚em siÄ™, kiedy sobie o tym przypo­
mnisz - zachichotał. Patrzył, jak Dani się rozbiera
i wspominał wczorajszą noc. Gdy sięgnęła po kostium,
podszedł i ujął jej dłonie.
- Poczekaj chwilę - poprosił cicho. Podniosła oczy.
Widział w nich wciąż nienasycone pożądanie.
- Co kobieta odczuwa w takiej chwili? - zapytał nagle
z nie ukrywaną ciekawością. - Co się wtedy z tobą dzieje?
- Trochę się boję - wyjaśniła. - Robi mi się słabo,
tracÄ™ panowanie nad sobÄ…, wszystko mnie boli...
CZUAY I OBCY 71
- SpróbujÄ™ ci pomóc - powiedziaÅ‚, dotykajÄ…c war­
gami jej piersi. Jęknęła. To było ponad siły. Wilgotne
usta mężczyzny błądziły po smukłym ciele. Dani
natychmiast straciła głowę. Z trudem uświadomiła
sobie, że Dutch wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka.
Pieścił gładką skórę, poznawał jej smak, studiował
kształtne ciało w pełnym świetle słonecznego dnia.
PomyÅ›laÅ‚a, że to wspaniale być jego żonÄ… i roz­
koszować się pieszczotami.
- Uwielbiam na ciebie patrzeć - wyznaÅ‚. - Uwiel­
biam cię dotykać i całować. Jesteś śliczna. Nikt nie
może się z tobą równać.
- To wspaniale, że jesteś moim mężem - szepnęła.
- To wspaniale, że jesteś moją żoną - odrzekł.
Nie mogła znieść tego napięcia. Wiedziała, że
Dutcha opanowały te same pragnienia. Spojrzała na
niego pytająco. Wolno pokręcił głową.
- Tego się po mnie nie spodziewaj - oznajmił
krótko. - Nie zamierzam zaspokajać swoich pragnień
ze szkodÄ… dla ciebie.
Zacisnęła zęby, by powstrzymać łzy.
- Nie robię tego z litości. Nigdy się nie kieruję
takimi pobudkami. Niech ci przypadkiem nie przy­
jdzie do głowy, że pobraliśmy się, ponieważ wzbudziłaś
moje współczucie. Tak właśnie pomyślałaś, widzę to
w twoich oczach. Pragnę cię i jestem wściekły, bo nie
mogę cię teraz mieć. Lepiej włóż kostium, a ja wezmę
ten cholerny prysznic i pójdziemy na plażę.
Dani ułożyła się wygodniej i obserwowała męża.
Rozbierał się powoli. Rozchyliła wargi, gdy stanął
przed nią całkiem nagi. Pożądał jej, nie miała co do
tego wątpliwości. Zadrżał na całym ciele, gdy poczuł
na sobie jej wzrok. Dani miała wrażenie, że zaraz się
72 CZUAY I OBCY
rozpłacze. Tak bardzo chciała dogodzić najbliższemu
sobie człowiekowi.
-WspomniaÅ‚eÅ›... sÄ… podobno... inne sposoby - od­
ważyła się w końcu. - Tak mówiłeś, prawda?
Rysy Dutcha stężały, a oczy zabłysły. Przytaknął.
WyciÄ…gnęła do niego ramiona. CzuÅ‚a szalone pul­
sowanie krwi w całym ciele. Wahał się tylko przez
chwilę. W następnej sekundzie porwał ją w objęcia.
Dni mijały szybko. Dani i Dutch nie rozstawali się
ani na chwilę. Pływali razem i dużo rozmawiali, ale
niemal wyÅ‚Ä…cznie na tematy ogólne. Unikali osobis­
tych zwierzeń. Wieczorami tańczyli i próbowali nie
znanych potraw. Nocą, a niekiedy także wczesnym
rankiem, kochali się. Pewnego dnia ogarnięci nagłą
namiętnością uprawiali miłość na podłodze w łazience.
Droga do łóżka okazała się zbyt daleka. Dutch starał
się zachować ostrożność, ale zazwyczaj w ostatniej
chwili zapominaÅ‚ o wszelkich zabezpieczeniach. Pożą­
danie wybuchało u obojga z równą siłą. Dani chodziła
jak we mgle, nienasycona, zaÅ›lepiona miÅ‚oÅ›ciÄ…, niepo­
mna na to, co niesie przyszłość. W końcu nadszedł
moment wyjazdu z Veracruz - caÅ‚kiem niespodziewa­
nie i stanowczo zbyt wcześnie.
ROZDZIAA SZÓSTY
Ostatniego dnia wakacji niechętnie zabrali się do
pakowania. Dani miała smutną minę. Zmieniła
plany i została z Dutchem w Veracruz dłużej, niż
zamierzała. Pod koniec tygodnia oznajmił, że musi
wracać do pracy. NadszedÅ‚ czas wyjazdu. Obser­
wowała go, gdy zbierał ubrania porozrzucane po
pokoju i zastanawiała się, jak bardzo niebezpieczne
może być jego zajęcie. Powiedział, że jest żołnierzem.
Może nawet oficerem. W każdym razie nic nie
wskazywało na to, że praca może mu uniemożliwić
przeprowadzkÄ™ do Greenville.
Dużo myślała o tym, by zwinąć manatki i przenieść
się do Chicago. Przyszłoby jej to bez trudu, chociaż
tęskniłaby za Harriett i znajomymi, które czasem
zaglądały do księgarni. Poszłaby za Dutchem na kraj
świata. Kiedy uświadomiła sobie, jak krótko się znali,
z trudem mogła uwierzyć, że wszystko potoczyło się
tak szybko. Chyba wieki minęły od chwili, gdy w sa­
molocie milczący, jasnowłosy olbrzym zajął sąsiedni
fotel. Teraz był jej mężem, ale nadal mało o nim
wiedziała. Wyczuł jej dziwny nastrój i odwrócił głowę.
Uśmiechnął się.
- Gotowa? - zapytał, podnosząc torbę podróżną.
- Owszem. - Postawiła swoje bagaże przy drzwiach.
Dutch popatrzył na mniejszą torbę.
74 CZUAY I OBCY
- Ach, te twoje książki. - Roześmiał się cicho,
spoglądając na nią. - Teraz już wiesz, o czym mówią,
prawda? - dodał.
Dani musiaÅ‚a odchrzÄ…knąć, nim zdoÅ‚aÅ‚a odpowie­
dzieć. Pamięć podsuwała jej obrazy długich miłosnych
nocy.
- O tak, panie van Meer, teraz wiem wszystko
- przytaknęła żarliwie.
- Nie żałujesz, Dani? - spytał cicho.
- Niczego nie żałuję, choćby to miał być ostatni
dzień w moim życiu - odparła, kręcąc głową. - A ty?
- Tylko jednego: że nie poznałem cię wcześniej. To
wspaniale, że się odnalezliśmy. -Popatrzyłna zegarek.
Był to bardzo kosztowny egzemplarz, z wieloma
tarczami i cyframi. Dani nie wiedziała, co wskazują.
- Pospieszmy się. Nie możemy się spóznić na samolot.
Dutch zarezerwował sąsiednie fotele. Patrzyła
z uwielbieniem na swego bohatera, a serce podchodziło
jej do gardła. Był taki przystojny. I należał do niej.
Harriett nigdy w to nie uwierzy.
Dutch zerkał na nią ukradkiem. Jeszcze się nie
przyzwyczaił, że ma żonę. J.D, i Gabby osłupieją ze
zdumienia, pomyÅ›laÅ‚, a inni kumple - Apollo, Aach­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • WÄ…tki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.