[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciaÅ‚bym... ale chcieć to może dziecko, a ja już dawno nim nie jestem. Mitch, ja też nie jestem dzieckiem. Wiem, że nim nie jesteÅ›. %7Å‚adne dziecko nie zrobiÅ‚oby ze mnÄ… tego co ty. Co takiego ci zrobiÅ‚am? Przez ciebie wszystko w moim życiu wywróciÅ‚o siÄ™ do góry nogami. Bez przerwy myÅ›lÄ™ tylko o tobie. Czy to zbrodnia? Ja też bez przerwy myÅ›lÄ™ o tobie. NaprawdÄ™? Przez caÅ‚y czas. MyÅ›laÅ‚am o tobie, kiedy zadzwoniÅ‚ telefon. SkÄ…d dzwonisz? Z pokoju w hotelu. Leżysz w łóżku? W tej chwili nie. SiedzÄ™ na łóżku. A ty co robiÅ‚aÅ›? WykÄ…paÅ‚am siÄ™ jakÄ…Å› godzinÄ™ temu. Ale byÅ‚o jeszcze za wczeÅ›nie, żeby iść spać, wiÄ™c usiadÅ‚am do pracy. Wiesz, cieszÄ™ siÄ™, że dzwonisz. Powiedz coÅ› o wspólnym weekendzie, bÅ‚agaÅ‚a go w myÅ›li. ProszÄ™! Powiedz, że chcesz siÄ™ ze mnÄ… zobaczyć. Sama mogÅ‚a to powiedzieć, ale tak bardzo staraÅ‚a siÄ™, żeby znów nie być natarczywÄ…. Kim... nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić. W jego gÅ‚osie byÅ‚o tyle cierpienia, że ogarnęło jÄ… współczucie. A co chcesz zrobić? Nie co uważasz, że powinieneÅ› uczynić, ale co byÅ› chciaÅ‚. Powiedz mi, proszÄ™. Przez chwilÄ™ sÅ‚yszaÅ‚a tylko jego chrapliwy oddech. MyÅ›lÄ™, że wiesz, czego bym chciaÅ‚ powiedziaÅ‚ w koÅ„cu. Wiem, czego ja chcÄ™ odparÅ‚a ze smutkiem. I mogÄ™ tylko zgadywać, co dzieje siÄ™ w twoich myÅ›lach. SÄ…dzÄ™, że bardzo przeze mnie cierpisz, prawda? Nie! Nie przez ciebie. To wina okolicznoÅ›ci. OkolicznoÅ›ci. Cóż takiego, na Boga, staÅ‚o siÄ™ w jego życiu, że tak siÄ™ przed niÄ… broni? Nie, nie powinna tego tak zostawić, zwÅ‚aszcza w chwili, kiedy Mitch znów gotów jest siÄ™ wycofać i pewnie zaraz siÄ™ z niÄ… pożegna. Mitch, musisz spróbować zweryfikować swoje zdanie na temat mojego ojca. W sobotÄ™ sÄ… jego urodziny i bÄ™dzie kolacja... Nie, Kim przerwaÅ‚ jej ostro. Nawet mnie o to nie proÅ›. Nie mam zamiaru pójść na urodziny twojego ojca, nie majÄ…c zaproszenia. ZresztÄ… to Å›ciÅ›le rodzinna impreza. Wcale nie. BÄ™dÄ… też inni goÅ›cie. Na pewno sami bliscy przyjaciele. Nie, nie ma o czym mówić. SÅ‚uchaj, muszÄ™ już iść. Iść? MiaÅ‚a ochotÄ™ zÅ‚apać go za ramiona i potrzÄ…snąć. ChciaÅ‚em powiedzieć, że czas siÄ™ pożegnać. Westchnęła gÅ‚oÅ›no, z nadziejÄ…, że on to usÅ‚yszy. Chyba masz racjÄ™. NieÅ‚atwo siÄ™ z tobÄ… rozmawia, ale mimo wszystko cieszÄ™ siÄ™, że zadzwoniÅ‚eÅ›. Ze mnÄ… siÄ™ nieÅ‚atwo rozmawia? OczywiÅ›cie i nie udawaj, że o tym nie wiesz. Dobranoc, Mitch. Kim odÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™, na poÅ‚y zÅ‚a, a na poÅ‚y zadowolona. Dopiero teraz przypomniaÅ‚a sobie coÅ›, o czym chciaÅ‚a Mitchowi powiedzieć, gdy zostawiÅ‚ w jej samochodzie swój kapelusz. Ale może to opatrzność tak zdecydowaÅ‚a, że jeszcze siÄ™ zobaczÄ…. Oddanie kapelusza to znakomity pretekst, żeby siÄ™ spotkać. ROZDZIAA SZÓSTY W sobotÄ™ o szóstej Kim przyjechaÅ‚a do rodziców. Już stojÄ…c w drzwiach, usÅ‚yszaÅ‚a wesoÅ‚y gwar i pospieszyÅ‚a, żeby doÅ‚Ä…czyć do zgromadzonych. Akurat podawano napoje i kanapki. Na twarzach rodziców malowaÅ‚a siÄ™ radość. Wszystkiego najlepszego, tatusiu powiedziaÅ‚a, caÅ‚ujÄ…c ojca w policzek i podajÄ…c mu piÄ™knie zapakowany prezent. DziÄ™kujÄ™, kochanie odparÅ‚ Sarge i uÅ›ciskaÅ‚ jÄ… mocno. WidziaÅ‚aÅ›, kto przyjechaÅ‚? Kto? RozejrzaÅ‚a siÄ™ wokoÅ‚o, uÅ›miechajÄ…c przy tym do pozostaÅ‚ych goÅ›ci, czyli trzech blisko zaprzyjaznionych z rodzicami małżeÅ„stw. Nagle otworzyÅ‚a szeroko oczy ze zdumienia. Scot! Wielkie nieba, to naprawdÄ™ ty? RuszyÅ‚a do przodu i wpadÅ‚a w objÄ™cia Scota Taylora. Kim, jak siÄ™ masz? Jakież to wiatry przywiaÅ‚y ciÄ™ tu z Kalifornii? Można powiedzieć, że nagÅ‚y impuls. A moi rodzice nie dopuÅ›cili, żebym nie pojawiÅ‚ siÄ™ na urodzinach twojego ojca. DomyÅ›laÅ‚a siÄ™, o co chodzi. Taylorowie i Armstrongowie byli serdecznie zaprzyjaznieni dÅ‚użej, niż Kim byÅ‚a w stanie to pamiÄ™tać. A ona sama i Scot niemalże wychowali siÄ™ razem i mieli tyle wspólnych wspomnieÅ„ z dzieciÅ„stwa. No i jak idzie praktyka, panie doktorze? spytaÅ‚a żartobliwie. Scot byÅ‚ pediatrÄ… i pracowaÅ‚ w Los Angeles. O wszystkich jego sukcesach Kim dowiadywaÅ‚a siÄ™ od Sary, która przynosiÅ‚a te wieÅ›ci od jego matki. Nie byÅ‚o tajemnicÄ…, że obie rodzicielki od lat marzyÅ‚y o przypieczÄ™towaniu przyjazni zwiÄ…zkiem ich dzieci. Jednak nic takiego siÄ™ nie staÅ‚o. Kim uwielbiaÅ‚a Scota, ale widziaÅ‚a w nim brata, którego nigdy nie miaÅ‚a. Jeszcze w szkole parÄ™ razy siÄ™ pocaÅ‚owali, ale na tym siÄ™ skoÅ„czyÅ‚o. Byli przyjaciółmi i tak już miaÅ‚o pozostać. RadzÄ™ sobie Å›wietnie odparÅ‚ Scot, mrugajÄ…c porozumiewawczo. Ale coÅ› sÅ‚yszaÅ‚em, że niektórym dekoratorom wnÄ™trz też nie powodzi siÄ™ najgorzej. Nie wÄ…tpiÄ™, że o tym sÅ‚yszaÅ‚eÅ›. Och, Scot, tak siÄ™ cieszÄ™, że ciÄ™ widzÄ™. WyglÄ…dasz Å›wietnie dodaÅ‚a ze Å›miechem, gdyż Scot rzeczywiÅ›cie byÅ‚ przystojny, wysoki, miaÅ‚ ujmujÄ…cy uÅ›miech i piÄ™kne blond wÅ‚osy. Czy jeszcze żadnej dziewczynie nie udaÅ‚o siÄ™ ciebie zdobyć? No cóż... To może siÄ™ stać lada chwila powiedziaÅ‚ Scot, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™, czy nikt go nie sÅ‚yszy. Tylko nie mów o tym jeszcze nikomu, dobrze? ChciaÅ‚em powiedzieć rodzicom, ale to nie jest odpowiednia okazja, bo zaraz byÅ‚bym zarzucony niezliczonymi pytaniami. Rozumiesz, o co mi chodzi? No pewnie. Lepiej przywitam siÄ™ z twoimi rodzicami i resztÄ… goÅ›ci, a pózniej porozmawiamy, dobrze? Zwietnie. Na dÅ‚ugo przyjechaÅ‚eÅ›? ZostajÄ™ tylko do jutra. O ósmej odlatujÄ™. Szkoda. MyÅ›laÅ‚am, że spÄ™dzimy razem wieczór. Przepraszam, Kim. NastÄ™pnym razem. UÅ›miechnęła siÄ™ do niego i poszÅ‚a siÄ™ przywitać i porozmawiać z innymi gośćmi. Pod koniec przyjÄ™cia wybraÅ‚a siÄ™ ze Scotem na spacer skrajem ogrodu, Å›cieżkÄ… oÅ›wietlonÄ… niedużymi latarniami. A wiÄ™c poznaÅ‚eÅ› kogoÅ›, kto jest dla ciebie bardzo ważny? spytaÅ‚a Kim. Tak myÅ›lÄ™. Ma na imiÄ™ Candace, jest pielÄ™gniarkÄ… i pracuje na oddziale dzieciÄ™cym w tym samym szpitalu co ja. To wspaniaÅ‚a dziewczyna. I jesteÅ› w niej zakochany? Do szaleÅ„stwa. Kim przystanęła i przyglÄ…daÅ‚a mu siÄ™ uważnie. SkÄ…d o tym wiesz? Scot też popatrzyÅ‚ jej prosto w oczy. Dziwne pytanie powiedziaÅ‚. Scot, ja naprawdÄ™ muszÄ™ wiedzieć. OdpowiedziaÅ‚eÅ› mi tak zdecydowanie, ale jak możesz być tego pewien? Jak ktokolwiek może być pewien swoich uczuć? CoÅ› mi siÄ™ zdaje, że natknęłaÅ› siÄ™ na kogoÅ›, kto ciÄ™ naprawdÄ™ zafascynowaÅ‚. O, tak odparÅ‚a. I co gorsza, tracÄ™ dla niego gÅ‚owÄ™ coraz bardziej, a on... Kim, co siÄ™ staÅ‚o? CoÅ› zÅ‚ego? On... on pracuje u ojca. No i co z tego? [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |