[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciałbym... ale chcieć to może dziecko, a ja już dawno nim nie jestem.
 Mitch, ja też nie jestem dzieckiem.
 Wiem, że nim nie jesteś. %7ładne dziecko nie zrobiłoby ze mną tego co ty.
 Co takiego ci zrobiłam?
 Przez ciebie wszystko w moim życiu wywróciło się do góry nogami.
Bez przerwy myślę tylko o tobie.
 Czy to zbrodnia? Ja też bez przerwy myślę o tobie.
 NaprawdÄ™?
 Przez cały czas. Myślałam o tobie, kiedy zadzwonił telefon. Skąd
dzwonisz?
 Z pokoju w hotelu.
 Leżysz w łóżku?
 W tej chwili nie. Siedzę na łóżku. A ty co robiłaś?
 Wykąpałam się jakąś godzinę temu. Ale było jeszcze za wcześnie, żeby
iść spać, więc usiadłam do pracy. Wiesz, cieszę się, że dzwonisz.
Powiedz coś o wspólnym weekendzie, błagała go w myśli. Proszę!
Powiedz, że chcesz się ze mną zobaczyć. Sama mogła to powiedzieć, ale tak
bardzo starała się, żeby znów nie być natarczywą.
 Kim... nie wiem, co mam z tym wszystkim zrobić.
W jego głosie było tyle cierpienia, że ogarnęło ją współczucie.
 A co chcesz zrobić? Nie co uważasz, że powinieneś uczynić, ale co byś
chciał. Powiedz mi, proszę.
Przez chwilę słyszała tylko jego chrapliwy oddech.
 Myślę, że wiesz, czego bym chciał  powiedział w końcu.
 Wiem, czego ja chcę  odparła ze smutkiem.  I mogę tylko zgadywać,
co dzieje się w twoich myślach. Sądzę, że bardzo przeze mnie cierpisz, prawda?
 Nie! Nie przez ciebie. To wina okoliczności. Okoliczności. Cóż takiego,
na Boga, stało się w jego życiu, że tak się przed nią broni? Nie, nie powinna
tego tak zostawić, zwłaszcza w chwili, kiedy Mitch znów gotów jest się wycofać
i pewnie zaraz się z nią pożegna.
 Mitch, musisz spróbować zweryfikować swoje zdanie na temat mojego
ojca. W sobotę są jego urodziny i będzie kolacja...
 Nie, Kim  przerwał jej ostro.  Nawet mnie o to nie proś. Nie mam
zamiaru pójść na urodziny twojego ojca, nie mając zaproszenia. Zresztą to ściśle
rodzinna impreza.
 Wcale nie. Będą też inni goście.
 Na pewno sami bliscy przyjaciele. Nie, nie ma o czym mówić. Słuchaj,
muszę już iść.
 Iść?  Miała ochotę złapać go za ramiona i potrząsnąć.
 Chciałem powiedzieć, że czas się pożegnać. Westchnęła głośno, z
nadzieją, że on to usłyszy.
 Chyba masz rację. Niełatwo się z tobą rozmawia, ale mimo wszystko
cieszę się, że zadzwoniłeś.
 Ze mną się niełatwo rozmawia?
 Oczywiście i nie udawaj, że o tym nie wiesz. Dobranoc, Mitch.
Kim odłożyła słuchawkę, na poły zła, a na poły zadowolona. Dopiero
teraz przypomniała sobie coś, o czym chciała Mitchowi powiedzieć, gdy
zostawił w jej samochodzie swój kapelusz.
Ale może to opatrzność tak zdecydowała, że jeszcze się zobaczą. Oddanie
kapelusza to znakomity pretekst, żeby się spotkać.
ROZDZIAA SZÓSTY
W sobotę o szóstej Kim przyjechała do rodziców. Już stojąc w drzwiach,
usłyszała wesoły gwar i pospieszyła, żeby dołączyć do zgromadzonych. Akurat
podawano napoje i kanapki. Na twarzach rodziców malowała się radość.
 Wszystkiego najlepszego, tatusiu  powiedziała, całując ojca w policzek
i podając mu pięknie zapakowany prezent.
 Dziękuję, kochanie  odparł Sarge i uściskał ją mocno.  Widziałaś, kto
przyjechał?
 Kto?  Rozejrzała się wokoło, uśmiechając przy tym do pozostałych
gości, czyli trzech blisko zaprzyjaznionych z rodzicami małżeństw. Nagle
otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.  Scot! Wielkie nieba, to naprawdę ty? 
Ruszyła do przodu i wpadła w objęcia Scota Taylora.
 Kim, jak siÄ™ masz?
 Jakież to wiatry przywiały cię tu z Kalifornii?
 Można powiedzieć, że nagły impuls. A moi rodzice nie dopuścili,
żebym nie pojawił się na urodzinach twojego ojca.
Domyślała się, o co chodzi. Taylorowie i Armstrongowie byli serdecznie
zaprzyjaznieni dłużej, niż Kim była w stanie to pamiętać. A ona sama i Scot
niemalże wychowali się razem i mieli tyle wspólnych wspomnień z dzieciństwa.
 No i jak idzie praktyka, panie doktorze?  spytała żartobliwie. Scot był
pediatrą i pracował w Los Angeles. O wszystkich jego sukcesach Kim
dowiadywała się od Sary, która przynosiła te wieści od jego matki. Nie było
tajemnicą, że obie rodzicielki od lat marzyły o przypieczętowaniu przyjazni
zwiÄ…zkiem ich dzieci.
Jednak nic takiego się nie stało. Kim uwielbiała Scota, ale widziała w nim
brata, którego nigdy nie miała. Jeszcze w szkole parę razy się pocałowali, ale na
tym się skończyło. Byli przyjaciółmi i tak już miało pozostać.
 Radzę sobie świetnie  odparł Scot, mrugając porozumiewawczo.  Ale
coś słyszałem, że niektórym dekoratorom wnętrz też nie powodzi się najgorzej.
 Nie wątpię, że o tym słyszałeś. Och, Scot, tak się cieszę, że cię widzę.
Wyglądasz świetnie  dodała ze śmiechem, gdyż Scot rzeczywiście był
przystojny, wysoki, miał ujmujący uśmiech i piękne blond włosy.  Czy jeszcze
żadnej dziewczynie nie udało się ciebie zdobyć?
 No cóż... To może się stać lada chwila  powiedział Scot, rozglądając
się, czy nikt go nie słyszy.  Tylko nie mów o tym jeszcze nikomu, dobrze?
Chciałem powiedzieć rodzicom, ale to nie jest odpowiednia okazja, bo zaraz
byłbym zarzucony niezliczonymi pytaniami. Rozumiesz, o co mi chodzi?
 No pewnie. Lepiej przywitam się z twoimi rodzicami i resztą gości, a
pózniej porozmawiamy, dobrze?
 Zwietnie.
 Na długo przyjechałeś?
 Zostaję tylko do jutra. O ósmej odlatuję.
 Szkoda. Myślałam, że spędzimy razem wieczór.
 Przepraszam, Kim. Następnym razem.
Uśmiechnęła się do niego i poszła się przywitać i porozmawiać z innymi
gośćmi. Pod koniec przyjęcia wybrała się ze Scotem na spacer skrajem ogrodu,
ścieżką oświetloną niedużymi latarniami.
 A więc poznałeś kogoś, kto jest dla ciebie bardzo ważny?  spytała
Kim.
 Tak myślę. Ma na imię Candace, jest pielęgniarką i pracuje na oddziale
dziecięcym w tym samym szpitalu co ja. To wspaniała dziewczyna.
 I jesteÅ› w niej zakochany?
 Do szaleństwa.
Kim przystanęła i przyglądała mu się uważnie.
 SkÄ…d o tym wiesz?
Scot też popatrzył jej prosto w oczy.
 Dziwne pytanie  powiedział.
 Scot, ja naprawdę muszę wiedzieć. Odpowiedziałeś mi tak
zdecydowanie, ale jak możesz być tego pewien? Jak ktokolwiek może być
pewien swoich uczuć?
 Coś mi się zdaje, że natknęłaś się na kogoś, kto cię naprawdę
zafascynował.
 O, tak  odparła.  I co gorsza, tracę dla niego głowę coraz bardziej, a
on...
 Kim, co się stało? Coś złego?
 On... on pracuje u ojca.
 No i co z tego? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • WÄ…tki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.