[ Pobierz całość w formacie PDF ]
no, jak się spodziewał, lecz przerazliwie jasno i właśnie dlatego musiał zmrużyć oczy. Odwrócił głowę i spojrzał na Riszdę Tarkaana, ale ten nie patrzył na niego. Riszda jęknął głucho, wskazał na coś, zasłonił twarz rękami i upadł w dół, na ziemię. Tirian spojrzał tam, gdzie Tarkaan wskazywał. A wówczas zrozumiał. Zbliżała się ku nim straszliwa postać: ten sam potwór z ptasią głową i czterema rękami, którego widzieli niedaleko wieży, i choć teraz był o wiele mniejszy, i tak znacznie przewyższał człowieka. Dziób miał otwarty, oczy płonęły mu piekielnym blaskiem. Rozległ się ochrypły głos: To ty wezwałeś mnie do Narnii, Riszdo Tarkaanie? Oto jestem. Co masz mi do powiedzenia? Ale Tarkaan nie uniósł głowy i nie wyrzekł ani jednego słowa. Trząsł się jak człowiek, który ma okropną czkawkę. Potrafił mężnie walczyć, ale już wcześniej tej nocy opuściła go połowa odwagi, gdy po raz pierwszy zaczął podejrzewać, że prawdziwy Tasz rzeczywiście istnieje. Resztę odwagi stracił przed chwilą. Nagłym ruchem jak kogut opuszczający błyskawicznie dziób, aby podnieść robaka Tasz schwycił nieszczęsnego Riszdę jedną ze swoich górnych kończyn i uniósł w powietrze. Odwrócił głowę i utkwił w nim spojrzenie jednego ze swoich straszliwych oczu, bo oczywiście, mając ptasią głowę, nie mógł przyglądać się czemuś na wprost. Lecz oto nagle gdzieś zza niego rozległ się głos, potężny i spokojny jak letnie morze: Precz stąd, potworze! Zabierz swą prawowitą zdobycz i wracaj tam, skąd przybyłeś, w imię Aslana i jego wielkiego Ojca, Władcy-zza-Morza! Ohydny stwór zniknął nagle razem z Tarkaanem. Tirian odwrócił się, by zobaczyć, kto przemówił. A to, co ujrzał, sprawiło, że serce zabiło mu tak, jak jeszcze nigdy w najcięższej walce. Przed nim stało siedem postaci: królowie i królowe w koronach i w połyskujących szatach. Królowie mieli na sobie wspaniałe zbroje, a w dłoniach trzymali nagie miecze. Tirian skłonił się z szacunkiem i już chciał przemówić, gdy najmłodsza z królowych roześmiała się głośno. Spojrzał na jej twarz i z ust wyrwał mu się okrzyk zdumienia, bo ją poznał. To Julia! Ale nie ta Julia, jaką widział po raz ostatni jeszcze parę minut temu, z brudną i zapłakaną twarzą, w starej, drelichowej sukience zsuwającej się z jednego ramienia. Teraz wyglądała tak świeżo, jakby przed chwilą wyszła z kąpieli. Na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie starszej, ale już za chwilę Tirian pomyślał, że to tylko strój tak ją zmienił. Nie był tego pewien. A potem w najmłodszym królu rozpoznał Eustachego, lecz i on zmienił się tak jak Julia. Tirian poczuł, że nie śmie podejść do tych ludzi, pokryty krwią, kurzem i potem, lecz w następnej chwili spostrzegł, że także się zmienił. Stał odświeżony, czysty i ubrany w strój, jakiego nie powstydziłby się podczas wielkiego święta na Ker-Paravelu. (W Narnii nawet najlepsze, wizytowe" stroje nie są jednak tak strasznie niewygodne jak w naszym świecie. Tam wiedzą, jak szyć ubrania nie tylko piękne, ale i wygodne, i w ogóle nie używają takich rzeczy, jak krochmal, gruba flanela czy gumki.) Panie powiedziała Julia, robiąc kilka kroków do przodu i składając pełen wdzięku ukłon pozwól, że cię przedstawię Piotrowi, Wielkiemu Królowi nad wszystkimi królami Narnii. Tirian nie musiał pytać, kto z nich jest Wielkim Królem, bo dobrze zapamięta! jego twarz (chociaż teraz była jeszcze bardziej szlachetna) ze swego snu. Zbliżył się, uklęknął na jedno kolano i ucałował rękę Piotra. Najjaśniejszy panie rzekł witam cię z całego serca. A Wielki Król podniósł go i ucałował w oba policzki, tak jak to powinien uczynić Wielki Król. Potem poprowadził go do najstarszej z królowych lale nawet ona nie była wcale stara: nie miała siwych włosów i ani jednej zmarszczki i powiedział: Królu Tirianie, oto pani Pola, która przybyła I do Narnii w Pierwszym Dniu, kiedy to Aslan sprawił, I że drzewa zaczęły rosnąć, a zwierzęta mówić. Potem poprowadził go do męża o twarzy pełnej mądrości, ze złotą, opadającą na pierś brodą. A to lord Digory, który był z nią w tym samym Dniu. A to jest mój brat, król Edmund, i siostra, królowa Aucja. Panie powiedział Tirian, gdy przywitał się ze wszystkimi jeśli dobrze znam nasze kroniki, to kogoś tutaj brakuje. Czyż wasza królewska mość nie ma dwóch sióstr? Gdzie jest królowa Zuzanna? Moja siostra Zuzanna odparł Piotr z powagą nie należy już do przyjaciół Narnii. Tak dodał Eustachy. A kiedy próbuje się porozmawiać z nią o Narnii, mówi: Jaką macie wspaniałą pamięć! Ale to niemożliwe, żebyście wciąż myśleli o tych wszystkich śmiesznych rzeczach, w które się bawiliśmy, gdy byliśmy dziećmi". Och, ta Zuzanna westchnęła Julia. Teraz interesują ją tylko nylonowe pończochy, szminki i zaproszenia na przyjęcia. Zawsze strasznie chciała być dorosła. Dorosła, w tym rzecz rzekła Aucja. Chciałabym, żeby wreszcie DOROSAA. Zmarnowała lata szkolne, myśląc tylko o tym, żeby wreszcie być dorosła, a teraz zmarnuje resztę życia, starając się zatrzymać czas. To jej recepta na życie: przebiec ten najgłupszy dystans jak najszybciej, a potem zatrzymać się na tak długo, jak można. No dobrze, ale nie mówmy teraz o tym powiedział Piotr. Spójrzcie! Jakie wspaniale drzewa! Spróbujmy tych owoców. I wówczas Tirian po raz pierwszy rozejrzał się dookoła i stwierdził, że przygoda, w jakiej przyszło mu brać udział, jest jeszcze dziwniejsza, niż mu się dotąd wydawało. Rozdział 13 JAK KARAY NIE DAAY SI OSZUKA DO TEJ CHWILI TlRIAN MYZLAA albo myślałby, gdyby miał na to czas że znajdują się wewnątrz małej, pokrytej strzechą Stajni, długiej na jakieś trzy metry i szerokiej na półtora metra. W rzeczywistości stali na trawie, nad głowami mieli błękitne niebo, a twarze chłodził im lekki wiatr, jaki bywa wczesnym latem. Niedaleko rosła duża kępa drzew gęsto pokrytych liśćmi, a [ Pobierz całość w formacie PDF ] |