[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dla tej samej osoby?
- Twój ojciec nie uznaje żadnej innej whisky
poza chivas regal.
87
Pokręciła głową, ciągle nic nie rozumiejąc.
- Jak to... ? Kupujesz whisky dla mojego oj­
ca...? Po co?
- Prosił mnie.
- Prosił cię? - Zanim zdążył odpowiedzieć, na
moment rozdzielił ich tłum kupujących. - Co to
znaczy, prosił cię?
- W postępowaniu Daniela zawsze tkwi jakiś
haczyk. - Ujął Serenę pod łokieć i ruszyli w stronę
samochodu. Szła jak w transie, nie odrywając oczu
od jego twarzy. - W pierwszej chwili pomyślałem,
że rzeczywiście chodzi mu tylko o whisky.
Daniel? Justin jest po imieniu z jej ojcem?
Mówił o nim z taką poufałością... Zatrzymała się
jak wryta na Å›rodku chodnika, poÅ›ród tÅ‚umu prze­
chodniów. W gÅ‚owie kÅ‚Ä™biÅ‚y siÄ™ pytania, coÅ› za­
czynało do niej powoli docierać.
- Justin, wyjaśnij mi natychmiast, o co w tym
wszystkim chodzi!
- Właśnie mówię. Kupiłem skrzynkę whisky
dla twojego ojca. Chciałem mu podziękować w ten
sposób za bilet na Celebration.
- Coś ci się pomyliło. Mój ojciec nie prowadzi
biura podróży.
WybuchnÄ…Å‚ tak samo niepohamowanym Å›mie­
chem, jak kilka dni wcześniej, w Nassau, kiedy
poznał nazwisko Sereny.
- OczywiÅ›cie. Daniel prowadzi rozliczne in­
teresy, ale akurat nie biuro podróży. Usiądzmy
na chwilÄ™. - PociÄ…gnÄ…Å‚ SerenÄ™ do kawiarnianego
ogródka.
- Nie mam ochoty siadać. ChciaÅ‚abym siÄ™ nato­
miast dowiedzieć, dlaczego, u diabla ciężkiego,
88
mój ojciec wysyła cię w rejs wycieczkowy po
Karaibach, i to akurat na Celebration.
- Myślę, że chciał ułożyć mi życie. - Niemal
siłą posadził Serenę przy wolnym stoliku. - Nam
obojgu - dodał, siadając naprzeciwko niej.
Z wnętrza kawiarni dochodził zapach świeżo
pieczonych ciastek, z księgarni tuż obok wyszła
grupka głośno dyskutujących klientów, jednak do
Sereny nic nie docierało. Miała szczerą ochotę
komuś przyłożyć, rąbnąć cukierniczką o ziemię,
więc na wszelki wypadek oparła mocno dłonie
o blat stolika.
- O czym ty, do cholery, mówisz?
- Poznałem twojego ojca dziesięć lat temu.
- Zapalił cygaro. Serena zareagowała dokładnie
tak, jak siÄ™ spodziewaÅ‚. To trochÄ™ zÅ‚agodziÅ‚o napiÄ™­
cie, które czuł od tamtej rozmowy na plaży. Przez
ostatnie dni miał uczucie, że coś mu się wymyka.
- Pojawiłem się w Hyannis Port z propozycją
biznesową. Rozegraliśmy partię pokera i od tamtej
pory przeprowadziliÅ›my razem wiele udanych inte­
resów. - PrzerwaÅ‚ na chwilÄ™. - Masz bardzo inte­
resujÄ…cÄ… rodzinÄ™.
Nie powiedziała słowa, zacisnęła tylko mocniej
dłonie.
- Bardzo siÄ™ zżyÅ‚em z twoimi rodzicami i brać­
mi. Ilekroć przyjeżdżałem, byłaś poza domem, ale
wiele słyszałem o... Renie. Alan podziwia twój
umysł, Caine twój prawy sierpowy. - Z jej oczu
sypały się skry, ale Justin nie mógł pohamować
uśmiechu. - Twój ojciec wzniósł ci niemal pomnik,
kiedy skończyłaś Smith dwa lata wcześniej, idąc
indywidualnym tokiem studiów.
89
Miała ochotę kląć najgorszymi wyrazami. Ten
człowiek od dziesięciu lat miał wgląd w jej życie,
a ona nic o tym nie wiedziaÅ‚a. Informacje i opowie­
ści przepływały bez jej zgody.
- Wiedziałeś - syknęła wściekle. - Wiedziałeś
od samego początku, kim jestem, i nie zdradziłeś
się ani słowem. Igrałeś ze mną, miałeś ubaw po
pachy, kiedy wystarczyło po prostu powiedzieć...
- Poczekaj chwilę. - Chwycił ją za rękę, kiedy
podniosła się od stolika z zamiarem odmaszerowa-
nia. - Nie wiedziałem, że krupierka o imieniu
Serena to cudowna Rena MacGregor, o której
słuchałem od dziesięciu lat.
Poczerwieniała. Ojciec rzeczywiście wiecznie
siÄ™ niÄ… chwaliÅ‚. ByÅ‚o to bardzo kÅ‚opotliwe i żenujÄ…­
ce, ale jednocześnie miłe. Teraz poczuła się tak,
jakby ktoś wymierzył jej policzek.
- Nie wiem, jakÄ… grÄ™ prowadzisz, ale...
- Nie ja, tylko Daniel - przerwał jej Justin.
- Dopiero tam, na plaży, kiedy zaczęłaś krzyczeć,
że z MacGregorami nie ma żartów, zrozumiałem,
kim jesteÅ› i dlaczego Daniel tak strasznie mnie
namawiał, żebym popłynął w rejs.
Nie kłamał. Pamiętała jeszcze osłupienie, jakie
odmalowało się wtedy na twarzy Justina.
- Posłał ci bilet i ani słowem nie wspomniał, że
pływam na Celebration?
- A jak ci siÄ™ wydaje? -ZgasiÅ‚ cygaro w plastiko­
wej popielniczce. - Kiedy usÅ‚yszaÅ‚em, jak siÄ™ nazy­
wasz, zrozumiałem, że zostałem wmanewrowany
przez prawdziwego speca od manipulacji. - Wy­
szczerzył zęby w radosnym uśmiechu. - Przyznaję,
że w pierwszej chwili zrobiło mi się trochę nijako.
90
- Nijako - powtórzyła Serena, której jakoś nie
udzielał się wyśmienity humor Justina. Dopiero
teraz, w świetle jego słów, zrozumiała, że ojciec
w ostatniej rozmowie telefonicznej próbował pod-
pytywać jÄ… na wszelkie sposoby, czy jego knowa­
nia przyniosły spodziewany efekt. - Zabiję go
- oznajmiła bardzo spokojnie, ale w jej oczach
rzeczywiście widziało się zbrodnię. Dwie, mówiąc
Å›ciÅ›le. - Ale najpierw rozprawiÄ™ siÄ™ z tobÄ…. -WciÄ…­
gnęła gÅ‚Ä™boko powietrze, żeby nie krzyczeć. - Mo­
głeś powiedzieć mi od razu.
- To prawda, mogÅ‚em, ale też doskonale wie­
działem, jak zareagujesz, więc postanowiłem nic
nie mówić.
- Postanowiłeś... - syknęła znowu. - Ojciec
postanowił. Mężczyzni, ci cudowni egomaniacy!
%7ładnemu z was nie przyszło do głowy, że ja też
jestem w tej grze?! - Była wściekła. - Powinieneś
był jednak zaciągnąć mnie do łóżka. Powetowałbyś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • WÄ…tki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.