[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z pudełeczka i posadziła je na kołdrze. Rączka dziecka dotknęła żółtego puchu. Na twarzy Alice ukazał się cień uśmiechu. - Tak bardzo cię kocham, mamusiu... - szepnęła. Isobel objęła córeczkę i przytuliła twarz do jej buzi. RS 50 - Ja też cię kocham, córeczko, kocham cię nad życie... Sarah siedziała na łóżku, jedną ręką gładząc dziecko po główce, a drugą obejmując Isobel. Czas nagle się zatrzymał i zrozumiały, że Alice przestała oddychać. Przez dłuższą chwilę siedziały tak bez ruchu, splecione uściskiem, jeszcze wszystkie trzy razem, ale już tylko dwie z nich cierpiały... Potem Sarah opuściła pokój, żeby zostawić matkę samą z córką. Wyszła na dziedziniec i ciężko opadła na ławkę. Ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się cicho i rozpaczliwie. Płakała bez łez, tak jakby łzy nie chciały przynieść ulgi w jej wielkim bólu. Nie słyszała, jak ktoś do niej podchodzi, nie słyszała, jak siada obok niej. Poczuła tylko obejmujące ją silne ramiona. Wiedziała, do kogo należą. - Alice właśnie umarła... - załkała rozpaczliwie. Azy obficie płynęły jej po policzkach. Poczuła, że Paul podaje jej chusteczkę, i przyjęła ją, nie unosząc głowy. - To już druga - rzekł poważnie i objął ją mocniej. Sarah uśmiechnęła się przez łzy. - Jakoś sobie odbiorę ten dług - dodał, odgarniając jej włosy z mokrej twarzy. - Jest mi strasznie przykro, Sarah. Z powodu śmierci Alice i tego, że przeze mnie cierpiałaś. - Otarł jej łzy z policzków. - Wiem, że wymagałem zbyt wiele i w zbyt krótkim czasie. Wiem. - Pocałował ją we włosy. - Wszystko dlatego, że tak bardzo chciałem, żebyśmy byli razem. Sarah głośno wytarła nos i spojrzała na Paula. - Czy teraz będziesz mi wierzyć? - zapytał. W jego oczach dostrzegła cierpienie. - Tak - odrzekła. - Ja też bardzo cię przepraszam, Paul. Wiem, że mogę ci ufać. Po prostu nie chciałam w to wierzyć. - A teraz już możesz. - W głosie Paula zabrzmiała stanowczość. - Zaraz zawiozę cię do domu i zostanę z tobą. Dzisiaj nie możesz być sama. Uniosła na niego pytające spojrzenie. - A co z Danielem? - Nasza gosposia mieszka w tym samym domu. Wie, że mogę wrócić bardzo pózno z powodu rozmów ze związkowcami. Chętnie zostanie z Danielem na noc. Wystarczy, że przyjadę wcześnie rano i odwiozę go do szkoły. Co ty na to? Zgadzasz się? Sarah skinęła głową. RS 51 ROZDZIAA PITY - Pierwszy raz jestem na pogrzebie dziecka - westchnęła i mocno ścisnęła rękę swojego towarzysza. - I mam nadzieję, że ostatni - dodał jej otuchy. Sarah głęboko odetchnęła. - Boję się, że nie dam sobie rady. Co będzie, jeśli nie wytrzymam i zrobię z siebie widowisko? - Nikogo nie zdziwi płacz na pogrzebie dziecka - pocieszył ją łagodnie i dorzucił: - Zresztą na wszelki wypadek wziąłem kilka zapasowych chusteczek. Uśmiechnęła się lekko; jeszcze mu nie oddała tamtych dwóch. Siedzieli blisko siebie, trzymając się za ręce, w małej szpitalnej kaplicy pełnej ludzi. Koleżanki i koledzy Alice, przyjaciele jej matki i wiele osób z personelu szpitalnego przyszło pożegnać się z dziewczynką. Sarah z ulgą spostrzegła, że ojciec Alice wcale się nie pojawił. Uroczystość żałobna była krótka i bardzo wzruszająca. Wszyscy płakali, płakał nawet celebrans. Sarah, widząc łzy płynące po policzkach Paula, wytarła mu je jedną z pożyczonych chusteczek. Ich oczy spotkały się i oboje poczuli, że są sobie bardzo bliscy. Tak jakby smutek stał się kolejną łączącą ich nicią. Potem, trzymając się za ręce, poszli na spacer nad rzekę. - A co się stało z tym kaczątkiem? - zapytał Paul, - Zabrałam je do moich rodziców - odparła - bardzo mu tam dobrze. Moja mama umie postępować z młodymi wszelkiego gatunku. Jak urośnie, pójdzie nad staw z innymi kaczkami. - Uśmiechnęła się. - Czuję się tak, jakby Alice pozostawiła nam po sobie trochę czarów - szepnęła w zadumie. - Co masz na myśli? Spojrzała na niego. - Bardzo ci dziękuję, że dzisiaj przyszedłeś. - Alice miała również wpływ na moje życie. Przecież to dzięki niej się spotkaliśmy. - Delikatnie pocałował ją w usta. - Czy przyjdziesz dziś do mnie na kolację? - zapytał. - A co z Danielem? - Zjemy wszyscy razem, u nas w domu. Sarah zawahała się. - Nie wiem, jak on na mnie zareaguje. Przecież wtedy, kiedy się spotkaliśmy, nie odezwał się do mnie słowem. Paul westchnął. - Daniel jest bardzo nieufny w stosunku do kobiet. Ma niedobre doświadczenia. Najpierw opuściła go matka, a potem odeszła niania, do której był bardzo przywiązany. Dlatego teraz trzyma się na uboczu, boi się, że zostanie zraniony. RS 52 - Pocałował ją jeszcze raz. - To wszystko kwestia czasu. W sumie jest do mnie bardzo podobny i jestem pewien, że cię pokocha, kiedy cię lepiej pozna. Jakże mógłby cię nie pokochać? Sarah, nieco pokrzepiona, przez chwilę się namyślała. - A może lepiej byłoby się spotkać na jakimś neutralnym gruncie, a nie od razu tak wtargnąć do jego domu... Paul pokręcił głową. - Zapomniałem, że znasz się na psychologii dziecka. Co w takim razie proponujesz? - Wybierzmy się gdzieś razem, do jakiegoś parku albo do zoo. Wezmę siostrzenicę, to nam pomoże przełamać lody. - Doskonale. Mam nadzieję, że go polubisz. Sarah spojrzała na niego znacząco. - Jeśli choć trochę przypomina ciebie. Ból po utracie Alice prześladował ją przez cały tydzień. Miała wielu nowych pacjentów, ale udawało jej się utrzymać dystans. Jednego z nich - dziewięcioletniego astmatyka -umieszczono w pokoju Alice i tam najtrudniej było jej wchodzić. Teraz, kiedy ze ścian zniknęły plakaty i rysunki, pokój wyglądał, jakby i on umarł. Wchodziła tam, kiedy już naprawdę musiała. Z niecierpliwością wyczekiwała na koniec pracy na pediatrii; za dwa tygodnie miała odejść ze szpitala. Należała jej się przerwa, a może nawet jakaś radykalna zmiana. Alice Forster urosła w jej myślach do rangi symbolu. Przyjęto ją do szpitala w tym samym dniu, w którym Sarah przyszła do pracy po raz pierwszy, i odeszła; kiedy pewien rozdział w życiu Sarah ostatecznie dobiegł końca. W jakiś sposób również zapowiadała rozdział następny. Poczucie to wzmogło się jeszcze, gdy po kilku dniach ujrzała na korytarzu Isobel Forster. Matka Alice czekała na nią. Ucałowały się serdecznie. - Jak się czujesz, Isobel? Cały ten czas o tobie myślałam. - Jakoś sobie radzę, przynajmniej tak mi się wydaje. - Nabożeństwo żałobne było nadzwyczajne, wszyscy bardzo Alice kochali. Isobel skinęła głową. - A jak się miewa Ping? - Bardzo dobrze, rośnie jak na drożdżach, Isobel spojrzała na nią łagodnie. - Nigdy ci tego nie zapomnę, Sarah. Tego, co zrobiłaś dla mojego dziecka. Ostatnie chwile jej życia były ^naprawdę szczęśliwe. Chciałam ci RS 53 za to bardzo podziękować, ale słowa w takich sytuacjach tak niewiele znaczą... Sarah objęła ją. - Nie musisz mi dziękować, Isobel, ja też bardzo kochałam Alice. Nigdy jej nie zapomnę. Isobel sięgnęła do torebki. - Mam coś dla ciebie. - Wyjęła małą pluszową kaczuszkę, - Wez ją. Pewnego dnia też będziesz miała małą córeczkę, niech widok tego kaczątka przypomni ci Alice. Może wtedy jeszcze bardziej pokochasz swoje dziecko. Wychodząc z pracy, trzymała żółtą puchatą kulkę w dłoniach. Myślała o miłości, jaka łączy matki i dzieci. Nieraz już to obserwowała i zawsze czuła coś w rodzaju ukłucia zazdrości. Dlaczego ona nie zaznała nigdy tej miłości, tak bezinteresownej, silniejszej niż życie i śmierć? Teraz ma okazję mieć [ Pobierz całość w formacie PDF ] |