[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie upominał się ani razu od momentu jej powrotu do Budapesztu ale nie mógł też dobrze się
bawić w jej towarzystwie. Powinien dziękować jej, że pozwoliła mu dotykać wszystkich
wypukłości Lysandra.
Paris przewrócił oczami:
- Po prostu wejdz tam, zanim twój chłopak uzna, że ma dość czekania.
Jej chłopak. Lysander? Niemożliwe. Albo może? Po co przyszedł? Jej serce dziko
biło, gdy szła do przodu. Nie pozwoli sobie uciec, chociaż bardzo chciała to zrobić. Jej ręce
drżały, gdy przekręcała gałkę od drzwi.
Zawiasy zaskrzypiały. Potem weszła do pokoju i rozejrzała się, ale nikogo nie było.
Zacisnęła zęby. Cóż, Paris się zemścił. Oczywiście. Ale ten przystojny kretyn oberwie.
Pójdzie nie dlatego by zmusić go do walki w maśle. Pójdzie by&
- Witaj Bianko.
Lysander.
Dysząc, odwróciła się. Oczy miała szeroko otwarte. Nagle straciła poczucie czasu.
Wewnątrz już nie było ani sióstr ani znajomych. Lysander i jego ludzie zapełnili każdy
centymetr. Anioły były wszędzie, światło które je otaczałoh było mocniejsze niż Gwen.
- Co tu robisz?- zapytała, nie mając nadziei na nic.
- Przyszedłem by prosić o wybaczenie - powiedział rozkładając ręce.  Przyszedłem by
powiedzieć, że jestem dumny, że jestem twoim mężczyzną. Przyprowadziłem swoich
przyjaciół i znajomych, którzy będą świadkami moich przeprosin.
Przełknęła, wciąż jeszcze nie potrafiąc pozwolić rozrosnąć się nadziei.
- Ale jestem złem i nie potrafię tego zmienić. Jestem twoją pokusą. Wiem, że jak będziemy
razem to stracisz wszystko.
Ten ból był podobny do uderzenia biczem. Mógł stracić wszystko. Nic dziwnego, że
chciał ją zabić. Nic dziwnego, że chciał ją ukrywać.
- Nie, nie jesteś złem. I nie chcę byś się zmieniała. Jesteś piękna, inteligentna i odważna. A co
więcej, jesteś dla mnie wszystkim. Bez ciebie jestem niczym. Nie masz co się martwić. Nic
nie stracę, jak powiedziałaś już wcześniej, nie popełniłaś żadnego niewybaczalnego grzechu.
Przełknęła.
- A jeżeli to zrobię?
- Upadnę.
Dobrze. Mały nadzieja zakiełkowała w niej. W żaden sposób nie pozwoli mu upaść.
Nigdy. Lubił być aniołem.
- Co zmieniło twoje nastawienie?
- Wreszcie pomyślałem głową, a nie tyłkiem  powiedział sucho.
Powiedział  tyłkiem . Lysander przed chwilą użył słowa  tyłek . Więcej nadziei by
sprowadzić go z prawej drogi, musiała zacisnąć wargi, by schować uśmiech. I łzy! Jej oczy
płonęły od łez.
Czy będę mogli zbudować związek? Wcześniej powiedziałaby  albo robiła minę, że
jestem zadowolona ponieważ za dużo przeszkód by być razem.
- Mam nadzieję, że pokochasz takiego głupca. Będę żyć gdzie zechcesz. Jestem gotów zrobić
wszystko co zechcesz, żebyś tylko wróciła do mnie. - Padł przed nią na kolana. - Kocham cię
Bianka. Będę dumny mogąc należeć do ciebie.
Był dumny z niej. Chciał ją. Kochał ją. To było wszystko o czym marzyła potajemnie
przez ostatni tydzień. Tak, będą mogli to zrobić. Być razem i to jest najważniejsze. Ale ona
jeszcze mu tego nie powiedziała.
-Teraz?- zamiast tego zaczęła krzyczeć na niego. - Teraz zdecydowałeś się mnie przedstawić
swoim znajomym? Gdy jestem podobna do& ? - chmurząc się, spojrzała przez jego ramię i
zobaczyła zdziwienie na ich twarzach. - Wiecie, zazwyczaj wyglądam lepiej. Najlepiej
jakbyście mnie zobaczyli w jakiś inny dzień. Kiedy byłam nago.
Lysander wstał.
-To wszystko co chcesz mi powiedzieć?
Uważnie patrzyła na niego. Jego oczy były szeroko otwarte, jak u niej. Skrzyżował
ręce na piersi.
- Nie. Powiem więcej- warknęła do niego. - Nie przeżyję, jeżeli zaraz nie zdejmę tej okropne
żółtej rzeczy, wiesz.
- Bianka.
- Też cię kocham, ale jeżeli jeszcze raz zdecydujesz, że jestem niegodna to pokażę ci na ile
potrafię być diabłem.
- Zgoda. Ale nie powinnaś już się o to martwić, kochanie moje - powiedział Lysander,
powolny uśmiech pojawił się w kącikach jego ust. - To ja nie jestem godny ciebie. Modlę się
byś nigdy się tego nie domyśliła.
- Już się domyśliłam - powiedziała uśmiechając się. - Teraz jesteś przy mnie.
Złapała go za szyje i przyciągnęła by pocałować.
Jego ręce owinęły jej talię przyciągając bliżej. Bianka nigdy się nie domyślała, że
będzie z aniołem, ale teraz nie żałowała tego.
- Jesteś pewny, że chcesz być ze mną?- zapytała.
Anioł lekko ugryzł ją w brodę.
- Byłem gotowy przez całe życie. Tylko nie mogłem sobie tego uświadomić aż do teraz.
Z krzykiem  wspaniale podskoczyła i owinęła nogi wokół jego talii. Fala żaru
przeniosła się po pokoju. Czy oni wciąż byli tu?
- Zostaw przyjaciół, a ja ucieknę ze ślubu i pójdziemy powalczyć w maśle.
- Zabawne - powiedział, rozkładając skrzydła i otaczając ich nimi. Polecieli do niego na
obłok. - Też właśnie o tym pomyślałem.
KONIEC. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.