[ Pobierz całość w formacie PDF ]
materac, znowu usłyszał czyjeś kroki. Nie, to nie była mama. Ani tata. Na górze znajdował się ktoś obcy. Ktoś, kto go porwał i uwięził w tym miejscu! Przerażony Eric zaszył się w ciemny kąt. Jednocześnie usłyszał, że ktoś zbliża się do wielkich, nie heblowanych drzwi do piwnicy. Jeszcze mocniej przywarł do zimnej ściany. Po chwili drzwi otworzyły się ze skrzypieniem. Najpierw zobaczył nogi. Potem nieforemne ciało w czarnej kurtce. Na koniec głowę w kominiarce. Oczy, które na niego patrzyły, wyglądały groznie z kocim błyskiem. W końcu mężczyzna zobaczył wciśniętego w kąt chłopca i zaczął schodzić po schodach. Przerażone dziecko nie było w stanie wydobyć z siebie głosu. Mężczyzna postawił jakąś torbę na podłodze i zaczął się oddalać. Kim jesteś? spytał w końcu Eric. %7ładnej odpowiedzi. Mój tata jest policjantem i na pewno cię zabije. Mężczyzna wszedł już na schody. A mama jest sędzią i skaże cię na krzesło elektryczne. I to stwierdzenie pozostało bez odpowiedzi. Eric bał się nieznajomego, ale jeszcze bardziej obawiał się samotności. Dlatego wytarł łzy z policzków i zawołał jeszcze: Hej, poczekaj! Ciężkie drzwi zamknęły się za mężczyzną. Znowu był sam. Usłyszał oddalające się kroki. Nie, nie może płakać. Joe Montana nigdy nie płakał. Kiedy na boisku robiło się gorąco, on jeden zachowywał spokój. Eric wstał i podszedł do torby. Ciekawe, co też może w niej być? Zanim ją otworzył, poczuł zapach jedzenia. Jednocześnie uświadomił sobie, że ma w ustach jakiś nieprzyjemny, gryzący smak. Mama zawsze mówiła mu, żeby mył zęby przed spaniem. Jednak ten dziwny smak nie był wynikiem niemycia zębów. W torbie znajdowały się sprzedawane w sklepach kanapki i to one tak pachniały. A poza tym trzy drożdżówki, chipsy paprykowe, czekoladowe ciasteczka i sześciopak z pomarańczowymi napojami. A ponadto gruby plik komiksów. Nie były to jego ulubione, ale nie czytał ich jeszcze. Tylko czy może czytać przy takim świetle? Mama zawsze mówiła, że musi dbać o oczy. Raz jeszcze wytarł łzy z policzków i zaczął układać jedzenie na sienniku. Dopiero teraz poczuł, że jest naprawdę głodny. Już chciał się zabrać do jedzenia, ale przypomniał sobie Jasia i Małgosię i nagle zrobiło mu się niedobrze. Jeśli ten mężczyzna chciał go zabić, dlaczego przyniósł mu tyle jedzenia? Czy może pragnął go najpierw utuczyć, żeby był tłustszy i smaczniejszy? Eric potrząsnął głową. Przecież mama tłumaczyła mu, że to tylko bajka. Poza tym mężczyzna nie mógł być czarownicą, a tylko czarodziejem, a ci z reguły byli dobrzy. Nawet Oz był dobry, chociaż oszukiwał. W końcu, zdecydowanym ruchem, sięgnął po jedną z drożdżówek. Zjadł ją z przyjemnością i zlizawszy cynamon z warg, sięgnął po drugą. Po chwili namysłu odłożył ją jednak. Kto wie, ile będzie musiał tu siedzieć, zanim rodzice go znajdą. Być może mężczyzna przyniesie jeszcze jakieś jedzenie, a może nie. Nic nie powiedział, więc pewnie jest niemową. Może porwał go, żeby przeprowadzić jakiś medyczny eksperyment i przeszczepić sobie gardło Erica. On przecież nigdy nie miał problemów z głosem. Ten mężczyzna mógł się tego dowiedzieć przez swoich szpiegów... Znowu potrząsnął główką. Nie, pewnie nie chce, żebym go usłyszał, pomyślał. A to znaczy, że zechce mnie wypuścić, zaświtało mu nagle. Jednak czy na pewno? Eric sam nie wiedział. Fantazja mieszała się w jego głowie z rzeczywistością. Zjadł jeszcze jedną bułkę i wypił trochę napoju. Zauważył, że mimo iż nie umył zębów, przykry smak ustąpił. Resztę jedzenia zapakował z powrotem do torby i spojrzał tęsknie na komiksy. Nie, nie będzie czytać. Nie będzie też płakać. Joe nigdy nie płakał. Nawet wtedy, kiedy go faulowali, podnosił się lekko z murawy i grał dalej. Dlatego on też musi grać dalej. Jego gra polega na tym, żeby wytrzymać w tym miejscu do momentu, kiedy znajdą go rodzice. Mamo, czekam westchnął. Podszedł do zabitego deskami okna. Zwiatło, które sączyło się między szparami, było coraz jaśniejsze. Wstawał dzień. Ciekawe, jak długo już tu jest? I kiedy wreszcie odnajdą go rodzice? ROZDZIAA PITY 23 grudnia Sully i Theresa zupełnie nie spodziewali się takiego najazdu dziennikarzy. Wydawało im się, że nikt oprócz policji nie wie o zniknięciu Erica. Jednak dziennikarze w jakiś sposób dowiedzieli się o porwaniu dziecka pięknej pani prokurator i słynnego policjanta. Co więcej, uznali, że czytelnicy chętnie o tym przeczytają po świątecznym posiłku. To miała być prawdziwa sensacja. Dlatego teraz, przyczajeni niczym sępy, czekali na trawniku przed domem Theresy, przytupując i chuchając w dłonie. Kip Pearson obudził się przed świtem i pojechał do domu. Natomiast Sully z konieczności położył się spać. Theresa dołączyła do niego, kiedy w domu pojawił się zastępca Donny ego i praktycznie zaanektował dla siebie kuchnię. Obudziła się jednak koło szóstej, a zaraz po niej wstał też Sully. To właśnie wtedy dowiedzieli się o tym, że cała historia przedostała się do prasy. Dziennikarze mieli swoich informatorów wśród policjantów. Ale czy tylko dziennikarze? myślał intensywnie Sullivan. Theresa przeszła do łazienki, żeby się umyć i przebrać. Zupełnie jej na tym nie zależało, ale czuła, że powinna to zrobić. Noc już minęła, ale jej samopoczucie wcale się nie poprawiło. Wręcz przeciwnie, czuła się teraz uwięziona we własnym domu. Wcześniej miała kontakty z przedstawicielami [ Pobierz całość w formacie PDF ] |