[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ukryte życie. Odniósł wrażenie, że przygnębione ptaki siedziały na drzewach, nie mając odwagi śpiewać, czujnie i w zadziwieniu zwracając swoje bystre oczy to tu. to tam. Czasami wydawało mu się, że słyszy odgłos ciężkich stóp, skradających się powoli po miękkim mchu. Czasami jakby jakieś mroczne postacie przemykały się i kryły między drzewami. Poirytowany Mads Billing potrząsnął głową. Co za bzdury? Czyżby widział duchy w biały dzień? Powodem mógł być jedynie fakt, że to otoczenie tak bardzo się różniło od tego, do którego przywykł jako mieszczuch. A może miał lekki atak depresji. Czy to właśnie niedaleko stąd po krwawej walce został ostatecznie pojmany Vilde - Knut? Te ciężkie omszałe głazy... Nonsens! Odwrócił głowę. Coś błysnęło między drzewami po jego prawej stronie. Gdzieś w listowiu. Jakiś podłużny przedmiot, jak.. tak, jak lufa dubeltówki. Wytężył wzrok, jednak nie mógł dostrzec nic więcej poza liśćmi brzozy, czarnymi gałęziami i białymi, nakrapianymi na szaro pniami. Gwałtowny podmuch wiatru musiał chyba odwrócić liście tak, że zajaśniały w słońcu. Poniosła go wyobraznia. Uspokoił się i znowu ruszył dalej. No, wydawało mu się, że wzniesienia nareszcie się kończą. Wobec tego do trzęsawiska już niedaleko. Trzęsawisko z tym tajemniczym mostkiem z kamieni. Koszula lepiła mu się do pleców. Nie tylko dlatego, że się po prostu spocił, ale też dlatego, że serce waliło mu ze strachu, a krew napływała gwałtownymi falami, że las pulsował upałem i napierał na niego coraz bardziej, tak że ścieżka stawała się coraz węższa, że odczuwał głęboką niechęć na myśl o posępnym bagnie, że straszliwe poczucie osamotnienia chciało go zmusić, by zawrócił z drogi i biegł, biegł krzycząc dziko na cały głos! Po raz pierwszy w swoim wypełnionym sukcesami życiu Mads Billing się bał. Jęknął poirytowany i uparcie szedł dalej. ROZDZIAA XII Siri snuje niejasne domysły... Siri także zwróciła uwagę na to, że wieś nagle opustoszała. Rzuciła okiem na niebo. Miała nadzieję, że nie będzie padać. Chmura, która niedawno pojawiła się na niebie, przysłoniła słońce, rzucając duży, mroczny cień na dolinę. Siri zadrżała. Potem znowu wyszło słońce, ale niemiłe uczucie, jak ćmiący ząb, pozostało. Siri rozmyślała. Idąc w kierunku drogi prowadzącej do Norra Borgestad, zastanawiała się intensywnie. W dziwnym liście Kari Vile było jedno zdanie, które szczególnie utkwiło jej w pamięci: Nigdy jej nie widziałam, tak jak ty. Nie żyła już przecież, kiedy się urodziłam . Jeśli rzeczywiście tak zaczynał się list, co było najbardziej prawdopodobne, to chyba należy przyjąć, że pózniej zamierzała go wysłać. Do kogo? Oczywiście nie do Torsteina. Z kim poza tym pozostawała w tak bliskim kontakcie, że mogła pisać o swoich obawach dotyczących życia Pedera? Nigdy jej nie widziałam, tak jak ty... Kto inny, jak nie Jon Huus, mógł jej być tak bliski? Jon, wujek Pedera ze strony matki, a także kuzyn Torsteina. Nie miał własnych dzieci ani żadnych bliskich krewnych. Kto, oprócz rodziców, mógł być bardziej przywiązany do Pedera niż on? Nie żyła już przecież, kiedy się urodziłam . Kto zmarł mniej więcej w tym czasie? Po narodzinach Jona, ale przed przyjściem na świat Kari. Ile lat ma Jon? Ile lat różnicy było między rodzeństwem? Jak się tego dowiedzieć? A może już się dowiedziała? Nie, ale mogła spróbować się domyślić. Mads i Jon wyglądali mniej więcej na rówieśników.. Mads miał czterdzieści jeden lat, a Jon mógł być trochę starszy. Mógł mieć około czterdziestu pięciu lat. A Kari. Musiała być znacznie młodsza od Torsteina, który trzy lata temu miał pięćdziesiąt pięć lat, a więc teraz miał pięćdziesiąt osiem. Zaraz, zaraz. Czy Torstein nie wspominał kiedyś, że było między nimi szesnaście lat różnicy? Oczywiście, że tak! Uzyskała w ten sposób dość dokładną datę, bo zapewne Jon nie mógł wiele pamiętać z wczesnego dzieciństwa. Kobieta wspomniana w liście musiała zatem umrzeć mniej więcej w tym samym roku, w którym urodziła się Kari. A więc Kari urodziła się, niech pomyślę - w 1927 roku. Och! Co za łamigłówka! I to w tym upale! Kto zmarł, powiedzmy, między rokiem 1925 a 1927? I jak to sprawdzić... Siri gwałtownie przystanęła. Cmentarz przy kaplicy! Właśnie koło niego przechodziła. Musi tam wstąpić w drodze powrotnej. Nie dane jej jednak było dotrzeć do Norra Borgestad bez przeszkód. Zatrzymano ją, kiedy mijała zagrodę położoną w samym środku wsi. Gjertrud i Marie Bjor wyszły na słońce i usiadły w strategicznym punkcie, przy furtce. Siri, która domyśliła się, kim były, nie odważyła się odmówić sępom z opowiadania Ylvy. Brrr! Po dokładnym wypytaniu Siri o szczegóły z jej życiorysu (Siri pozwoliła sobie na przyjemność wywiedzenia sióstr w pole) Marie zagadnęła: - Pani przyjaciółka... Nie wie pani, czy załatwiła dla nas pewną drobną rzecz, tak jak obiecała? - Robi wszystko, co w jej mocy - zapewniła ogólnikowo Siri. - Myślę, że jej się uda. Ponieważ i tak nakarmiła już straszne siostrzyczki kłamstwami, uznała bez żadnych wyrzutów sumienia, że jedno więcej im nie zaszkodzi. Uszczęśliwione staruszki skinęły głową. - Rozsądne dziecko! Siri wiedziała, że one nie znają szczegółów dotyczących śmierci Kari. Ale jak było z Pederem? Podjęła desperacką próbę. - Nie tylko zgon Kari był taki tajemniczy - odezwała się tym samym poufnym plotkarskim tonem co one. - Mówi się też o synu. Sępy wymieniły spojrzenia. - Są tacy, którzy wiedzą o tym więcej, niż chcą powiedzieć! - orzekła Marie tonem wyroczni. - Ach, tak? Nastąpiła dłuższa przerwa. Siri czekała. - Niektórzy mówią, że tego ranka nadeszli od strony wsi - odezwała się monotonnym głosem Gjertrud - ale my słyszałyśmy coś innego! Siri podskoczyła. Jon Huus? - Ta zarozumiała Elin nie wie, że mamy taki dobry słuch. Powinna rozmawiać ciszej ze swoim mężem, jeśli chce utrzymać coś w tajemnicy! Ale kiedyś otrzyma za to zapłatę! Nie ujdzie jej na sucho ignorowanie dwu uczciwych, poważnych pań! Siri czekała dalej. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |