[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ma. A potem mówiła coś o Satipy. W okamgnieniu Esa zrozumiała, o ile prostsza była ta cała sprawa, niż nam się zdawało. Satipy nie patrzyła na coś za Jahmosem patrzyła na niego. Aby sprawdzić swój pomysł, Esa mimochodem wspomniała o tym i jej słowa nie miały znaczenia dla nikogo oprócz Jahmosego i tylko dla niego, jeśli to, co podejrze- wała, było prawdą. Jej słowa zdziwiły go i zareagował na nie tylko nieznacznie, wystar- czająco jednak, aby wiedziała, że podejrzenia były prawdziwe. Ale Jahmose wiedział już, że ona go podejrzewa. A z chwilą, gdy podejrzenia zostają obudzone, wszystko może za- cząć zbyt dobrze do siebie pasować, nawet opowieść pastucha chłopca mu oddanego, który zrobiłby wszystko dla swego pana nawet podanie chłopakowi trucizny tamtej nocy, co gwarantowało, że już się nigdy nie obudzi... Och, Hori, tak trudno jest uwierzyć, że Jahmose mógł to wszystko zrobić. Nofret, tak, to mogę zrozumieć. Ale dlaczego inne zabójstwa? Trudno ci to wyjaśnić, Renisenb, ale gdy serce otworzy się na zło, kwitnie ono jak maki w zbożu. Być może Jahmose przez całe życie tęsknił za przemocą i nie mógł się na nią zdobyć. Gardził swoją własną potulnością, uległością. Myślę, że zabicie Nofret dało mu wielkie poczucie siły. Uświadomił sobie to nagle najpierw na przykładzie 154 Satipy. Satipy, która zawsze onieśmielała go i obrażała, była teraz potulna i przestraszo- na. Wszystkie żale, które nagromadziły się w jego sercu, podniosły głowy jak ten wąż kiedyś tu na ścieżce. Sobek i Ipy musieli odejść, gdyż jeden był przystojniejszy, a drugi bystrzejszy. On, Jahmose, powinien rządzić w tym domu, powinien być jedyną pociechą i oparciem dla ojca! Zmierć Satipy wzmogła samą przyjemność zabijania. Czuł się sil- niejszy. To po tym jego umysł zaczął się poddawać. Zło opanowało go całkowicie. Ty, Renisenb, nie byłaś rywalką. Kochał cię tak, jak jeszcze potrafił. Ale myśl, że twój mąż będzie dzielił z nim majątek, była nie do zniesienia. Sądzę, że Esa przystała na przy- jęcie Kameniego z dwóch powodów: po pierwsze, gdyby Jahmose uderzył znowu, praw- dopodobnie byłby to zamach na Kameniego, nie na ciebie a w każdym razie ufała, że ja będę cię ochraniał. Po drugie. Esa była odważną kobietą. Chciała doprowadzić spra- wę do punktu kulminacyjnego. Jahmose, obserwowany przeze mnie (a nie wiedział, że go podejrzewam) miał być przyłapany na gorącym uczynku. Tak, jak się stało powiedziała Renisenb. Och, Hori, tak się bałam, kiedy obej- rzałam się i zobaczyłam go. Wiem, Renisenb. Ale tak musiało być. Jak długo trzymałem się blisko Jahmosego, byłaś bezpieczna. Ale to nie mogło trwać wiecznie. Wiedziałem, że jeśli będzie miał oka- zję do zrzucenia cię ze ścieżki w tym samym miejscu, wykorzysta ją. Więc wiadomość, którą przyniosła mi Henet, nie była od ciebie? Potrząsnął głową. Nie posyłałem żadnej wiadomości. Ale dlaczego Henet... Nie rozumiem roli Henet w tym wszystkim. Myślę, że Henet znała prawdę powiedział Hori zamyślony. Wyraznie dała to Jahmosemu do zrozumienia dziś rano. Niebezpieczne posunięcie. Wykorzystał ją, aby cię tu zwabić co zrobiła z przyjemnością, ponieważ cię nienawidzi. Wiem. Teraz... zastanawiam się. Henet z pewnością wierzyła, że wiedza da jej władzę. Ale nie wierzę, żeby Jahmose pozwolił jej długo żyć. Może nawet teraz... Renisenb wzdrygnęła się. Jahmose był szalony powiedziała. Zawładnęły nim złe duchy, ale nie zawsze był taki. Nie, a jednak... pamiętasz, jak opowiedziałem ci historię o Jahmosem i Sobku, gdy byli dziećmi, i jak Sobek tłukł głową Jahmosego o ziemię, a twoja matka przybiegła bla- da i roztrzęsiona i powiedziała: To niebezpieczne . Myślę, Renisenb, że chciała powie- dzieć, że robienie takich rzeczy Jahmosemu jest niebezpieczne. Pamiętasz, że następne- go dnia Sobek był chory? Uważano to za zatrucie pokarmowe, ale sądzę, że twoja mat- ka wiedziała coś o dziwnej, tłumionej furii mieszkającej w piersi jej łagodnego, uległego synka i bała się, że pewnego dnia może dać znać o sobie... 155 Renisenb zadygotała. Czy nikt nie jest taki, jakim zdaje się być? Hori uśmiechnął się do niej. Tak, czasami. Kameni i ja, Renisenb. My obaj, jak sądzę, jesteśmy tacy, jakimi chcesz nas widzieć. Kameni i ja... Powiedział te ostatnie słowa z naciskiem i nagle Renisenb zdała sobie sprawę, że stanęła właśnie przed koniecznością wyboru. Hori mówił dalej: Obaj cię kochamy, Renisenb. Musisz o tym wiedzieć. A jednak powiedziała Renisenb powoli pozwoliłeś na rozpoczęcie przygo- towań do ślubu i nie powiedziałeś nic, ani słowa. To było dla twojej ochrony. Esa uważała tak samo. Musiałem pozostać obojęt- ny i stać na uboczu, tak abym mógł stale obserwować Jahmosego i nie wzbudzić jego wrogości. Hori dodał z pasją: Musisz zrozumieć, Renisenb, że Jahmose był moim przyjacielem przez wiele lat. Kochałem go. Próbowałem wpłynąć na twego ojca, by dał mu pozycję i władzę, jakiej pragnął. Nie udało mi się. Wszystko to stało się za pózno. Ale chociaż byłem w głębi serca przekonany, że Jahmose zabił Nofret, próbowałem w to nie wierzyć. Znajdowałem nawet wytłumaczenie dla jego czynu. Jahmose, mój nieszczę- śliwy, udręczony przyjaciel, był mi bardzo drogi. Potem przyszła śmierć Sobka i Ipy, a w końcu Esy... Wiedziałem wtedy, że zło pokonało dobro w sercu mego przyjaciela. I tak Jahmose znalazł śmierć z moich rąk. Lekką, prawie bezbolesną śmierć. Zmierć, nic tylko śmierć. Nie, Renisenb. To nie śmierć spotykasz dzisiaj, ale życie. Z kim będziesz je dzielić? Z Kamenim czy ze mną? Renisenb patrzyła prosto przed siebie, ponad doliną, na srebrną wstęgę Nilu. Ujrzała bardzo wyraznie uśmiechniętą twarz Kameniego, kiedy siedział naprzeciw niej tamtego dnia w łodzi. Przystojny, silny, wesoły... Znów poczuła przyspieszone tęt- nienie krwi. W tej chwili kochała Kameniego. Kochała go teraz. Kameni mógł zająć miejsce Khaya w jej życiu. Pomyślała: Będziemy razem szczęśliwi... tak. będziemy szczęśliwi. Będziemy żyli ra- zem i cieszyli się sobą i będziemy mieć silne, śliczne dzieci. Nastaną dni zajęte pracą... i dni pełne radości, kiedy będziemy żeglować po rzece. %7łycie znów będzie takie jak kie- dyś z Khayem... Czy mogłabym chcieć czegoś więcej? Czy mogłabym o coś więcej pro- sić? I powoli, naprawdę bardzo powoli, odwróciła twarz w stronę Horiego. Milcząc zada- ła mu pytanie. A on, zrozumiawszy, odpowiedział: Kiedy byłaś dzieckiem, kochałem cię. Kochałem twoją poważną twarz i ufność, z jaką przychodziłaś do mnie prosząc o naprawienie zepsutych zabawek. A potem, po ośmiu latach nieobecności, przybyłaś tu znowu i przyniosłaś mi swoje myśli. Twój umysł, Renisenb, nie jest taki jak umysły innych członków twojej rodziny. Nie koncen- 156 truje się tylko na sobie, nie zamyka się. Twój umysł jest jak mój, patrzy na rzekę, do- strzega zmiany na świecie, nowe idee... dostrzega świat, w którym wszystko jest możli- [ Pobierz całość w formacie PDF ] |