[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Naprawdę ci się chce tyle wkuwać?  nie dowierza.
 Naprawdę. To jedyny przedmiot, którego chcę się uczyć.
Chyba pierwszy raz w życiu czuję się coś warta. Nie jako jedna z wielu, jak w drużynie,
gdzie sama nie znaczę nic, mogę coś zdziałać tylko jako członek zespołu. Teraz jest inaczej. Jestem
w czymś dobra, ja, Majka.
W sobotę jadę do Marty. Chcę pożyczyć książki Jane Austen, które stały na półce u Alka,
i zabrać Nukę na spacer. Marta otwiera mi drzwi nieco zaskoczona i chyba zaspana, chociaż jest już
prawie południe. Może drzemała sobie na kanapie?
 Przeszkadzam?  pytam.
Nagle robi mi się głupio, że tak po prostu odwiedzam obcą kobietę.
 Nie, skądże!  mówi i dosłownie wciąga mnie za sweter do środka, jakby się bała, że
sobie pójdę.
Nuka rzuca się na mnie. Kucam, żeby ucałować jej łeb. Zawzięcie liże mi najpierw twarz,
a potem, kiedy wstaję, dłonie. To musi być psia wersja pocałunków. Marta robi herbatę, stawia na
stole talerzyk z bezami. Uwielbiam bezy. Idę umyć ręce obślinione przez Nukę.
Siedzimy w salonie. Okna są teraz czyste, na telewizorze nie ma kurzu, poza tym nic się nie
zmieniło. No, może tylko to, że na półkach widzę jeszcze więcej książek. Nie wiem, jak się zwracać
do Marty. Alek mówi jej po imieniu, ale ja chyba nie powinnam.
 Czy mogłabym pożyczyć Jane Austen?  pytam.
 Jasne. Ale mam tylko po angielsku  odpowiada z ustami pełnymi bezy.
 Właśnie o to mi chodzi. Przygotowuję się do konkursu z angielskiego, chcę się porządnie
przyłożyć.
Patrzy na mnie uważnie, więc dodaję:
 Wtedy czas będzie płynął szybciej, prawda? I Alek szybciej przyjedzie.
Marta uśmiecha się do mnie smutno.
 Masz od niego jakieś wieści?
 Tak, pisze do mnie codziennie. Przyjedzie na Wszystkich Zwiętych.
 Naprawdę?
Widzę, że się cieszy. Musi być samotna. To dziwne, taka młoda, ładna kobieta, a siedzi tu
i czeka na swojego siostrzeńca.
Marta patrzy gdzieś w bok i pyta zmienionym głosem:
 Nie wiesz, czy przyjedzie sam?
 Nie mam pojęcia.
Nie myślałam o tym. No tak, przecież musi z nim przyjechać ojciec. A skoro tak, to nie spę-
dzimy całego tego czasu razem, zresztą w domu Alka mieszka teraz Marta& Już nie będzie tak
samo. Tamte chwile nie wrócą. Uświadamiam sobie, że bardzo czekam nie tylko na rozmowy
i zwykłe bycie razem, lecz także na pocałunki i pieszczoty.
 Pewnie tata go przywiezie  dodaję.
Może mi się wydaje, ale Marta chyba się rumieni. Odwraca twarz do okna i przez chwilę
milczy.
 Alek dzwonił do pani, ale pani nie odbierała.
 Jaka znów  pani , Majka! Mów mi po imieniu, proszę!
 Dobrze. Nie odbierałaś  powtarzam, jakbym chciała to przećwiczyć.
Dziwnie, ale się przyzwyczaję.
 Nie miałam żadnych połączeń od Alka  mruczy, wyciąga z kieszeni komórkę i prze-
gląda połączenia.
 Pewnie dzwonił z cudzego telefonu. Ojciec zabrał mu komórkę za karę, bo zniszczył
drzwi do szklarni.
Znów ten rumieniec. I milczenie. Nie wiem, o co chodzi, ale wyczuwam jakiś problem.
Czuję się niezręcznie, chyba powinnam już iść.
 Czy mogłabym wziąć Nukę na spacer?  pytam.
 Oczywiście, będę ci szalenie wdzięczna. Ona na pewno też  śmieje się Marta. 
Rzadko z nią wychodzę na dłużej, bo wiecznie zalegam z tymi nieszczęsnymi tłumaczeniami.
Wstajemy, idziemy razem do drzwi. Zapinam Nuce smycz, a wtedy Marta niespodziewanie
przytula mnie i całuje w oba policzki.
 Przychodz do mnie częściej  prosi.  Przygotuję ci zaraz te książki. I wiesz, gdybyś
chciała coś poćwiczyć z gramatyki& albo żebym cię popytała ze słówek, to wal jak w dym.
 Dziękuję.
Wychodzę. Idę z Nuką nad rzekę, na  nasze miejsce, i długo siedzę, gapiąc się bezmyślnie
na wodę. Potem odnajduję ten zakątek parku, gdzie po raz pierwszy pocałowałam Alka. Robi się
zimno. Odprowadzam psa, odbieram książki i wracam do domu.
W mailu od Alka znajduję obiecane zdjęcie. Jest w granatowym swetrze, na dłoniach ma
gumowe rękawiczki. Patrzy prosto w obiektyw, uśmiecha się do mnie. Przez chwilę szarpie mną
krótki, urywany szloch. Opanowuję się, nie chcę płakać. Odpisuję  dziękuję za zdjęcie i opowia-
dam o wizycie u Marty. Piszę też, że rzeka płynie teraz szybciej, Nuka jest jakby trochę grubsza, ale
komary wcale się nie zmieniły.
Rozdział
DWUNASTY
Pazdziernik jest piękny, złoty i rudy. To mój ulubiony miesiąc. Jestem teraz stałym goście
mu Marty. Rozmawiamy ze sobą jak rówieśnice, zupełnie nie czuję różnicy wieku. Fajne jest to, że
często przechodzimy na angielski  mam wprawdzie problemy z wyrażaniem własnych myśli, no
i czasem nie jestem pewna wymowy, ale coraz mniej mnie to krępuje. Lubię ją. Wygłupiamy się,
czytamy, czasem pieczemy razem coś pysznego. Zanoszę potem kawałki ciasta rodzicom.
Sporo się uczę. Marta podsuwa mi podręczniki i literaturę piękną. Kiedy nie znam jakiegoś
słowa, radzi mi nie sprawdzać w słowniku, tylko najpierw przyjrzeć się wnikliwie zdaniu i spróbo-
wać wywnioskować z kontekstu, co dany wyraz może znaczyć. Tylko jeśli kompletnie się nie
domyślam, wolno mi zajrzeć do słownika, ale nie angielsko-polskiego, tylko jednojęzycznego,
gdzie definicje słów także są po angielsku. Najpierw myślałam, że to bez sensu, że nic z takiego
słownika nie zrozumiem. Ale okazało się, że Marta ma rację. Rozumiem i zapamiętuję.
Czas mija mi szybko, ponieważ nigdy się nie nudzę. Dwa razy w tygodniu chodzę na tre-
ningi i dostaję taki wycisk, że potem padam jak betka na łóżko i śpię. W środy do póznego popołu-
dnia ja i jeszcze czterech innych zapaleńców siedzimy z Uną nad testami z konkursów. W pozostałe
dni uczę się z Martą i zabieram Nukę na spacery. Jestem zmęczona, ale zadowolona. Nad ranem nie
budzą mnie już koszmary.
Ojciec ma w tym roku mniej wyjazdów. Pracuje w firmie sprzedającej belgijskie okna
z drewna i dotychczas sporo jezdził, jadał jakieś biznesowe kolacje z potencjalnymi klientami, pod-
pisywał kontrakty, nadzorował pomiary. Teraz chyba zastąpili go kimś młodszym, a tata siedzi
głównie w biurze. Nie wiem, czy to awans, czy degradacja, ale cieszę się, ponieważ rzadziej zostaję
sama z mamą.
Zaznaczam sobie w kalendarzu przyjazd Alka i dni, które spędzimy razem. Napisał, że przy-
jedzie już dwudziestego dziewiątego pazdziernika, a wracać musi trzeciego listopada. Przyjeżdża [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.