[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Teraz... Natalia... - Podniósł jej przyłbicę. - Słyszysz mnie?
Z szeroko otwartych oczu płynęły łzy, jeśli go słyszała, nie wiedziała o tym.
Przewidział, że przyda się połowa liny.
- Przywiąż ją do moich ramion. Szybko!
Rourke wziął końce liny i związał je. Han podbiegł do maszyny Natalii. John opuścił
przyłbicę. Z góry biły działka śmigłowców, z boków gęstniał ogień karabinowy chińskich
żołnierzy.  Na pewno są przekonani, że ten atak jest częścią sowieckiego natarcia -
uświadomił sobie, dodając gazu.
Special nieomal wyskoczył spod Hana, kiedy ten ruszył z miejsca, jednak Chińczyk
trzymał się na siodełku.
- Natalia... trzymaj się, kochanie - powiedział John do mikrofonu.
Han wjeżdżał w dolinę, gdy sowieckie śmigłowce obniżyły lot, zawisły w powietrzu
tuż nad nim. Po linach opuszczali się sprawnie ubrani na czarno żołnierze specjalnej jednostki
desantowej.
Rourke obejrzał się. Jedyna droga ucieczki przebiegała między regularnymi wojskami
Mao i Mongołami. Tam powinien jechać.
Sprawdził karabiny maszynowe. Jeszcze miały amunicję. Ostatnia porcja ładunków
dymnych i gazowych. Poza tym pozostał mu jeszcze rewolwer 629, M-16 i dwa Detoniki z
pełnymi magazynkami.
Wyszeptał do Natalii, tak żeby tylko ona mogła usłyszeć.
- Zawsze cię kochałem.
Płakała, powtarzając z jękiem jego imię.
Przyśpieszył, strzelając krótkimi seriami. Ziemię wokół rozpruwały serie ze
śmigłowców sowieckich, maoiści i Mongołowie strzelali z pistoletów i karabinów. Pociski z
jękiem odbijały się od osłony, czuł zawroty głowy, dzwoniło mu w uszach... Poczuł, że jakaś
kula ześliznęła się po hełmie. Special przyśpieszał.
Z tyłu nadciągała gromada Mongołów na koniach, strzelając z karabinów. Mogli
zranić Natalię. Rourke wystrzelił ostatnie ładunki gazowe i dymne, znowu przyśpieszył i
uruchomił karabiny maszynowe. Zabici padali pokotem.
Jeden z sowieckich śmigłowców znalazł się dokładnie nad nim. Ziemia zadrżała od
wybuchów.
Oderwał na moment prawą rękę od kierownicy, wydobył rewolwer i przełożył go do
lewej ręki. Przyśpieszył, ale śmigłowiec dalej go ścigał. John wepchnął rewolwer za pas i
przyhamował. Zmigłowiec wysunął się do przodu. Rourke wyjął rewolwer zza pasa,
skierował go w podwozie maszyny i oddał kilka strzałów, potem wycelował w wirnik i
wystrzelił. Nie wiedział, czy trafił. Zmigłowiec nagle skręcił w prawo. Zatknął rewolwer za
pas i dodał gazu. Lewą ręką sięgnął po pistolet w kaburze pod pachą. Jeden z Mongołów
rzucił się w dół z siodła i Rourke strzelił mu w twarz. Special uderzył w ciało i przejechał po
nim.
Jakiś chiński oficer posłał serię z karabinu szturmowego w jego kierunku. Rourke
poczuł ukłucie w prawą rękę i motocykl zachybotał się. Strzelił z Detonika w pierś oficera i
rzucił pistolet w przegródkę w obudowie pojazdu.
Teren zaczął się wznosić, przed nim były już tylko skały. Eksplozja wyrzuciła w górę
fontannę piasku i żwiru. Rourke przyśpieszył i, kiedy sowiecki śmigłowiec przeleciał nisko
przed nim, skręcił w bok. Wychodząc z poślizgu, dodał gazu. Pomknął w górę, w kierunku
skał.
Karabiny maszynowe biły po skałach wokół Johna. Jechał teraz prosto przed siebie,
szybkościomierz wskazywał sto dziesięć. Dalej zwiększał prędkość. Sto dwadzieścia. Sto
trzydzieści. Sto trzydzieści pięć.
Ziemia rozrywana pociskami falowała. Doktor spojrzał w górę i zobaczył dwa
ścigające go śmigłowce. Spadły z nich miny i eksplodowały wokół, Rourke kluczył w prawo i
w lewo, ledwie panując nad pojazdem.
Sto czterdzieści.
Sto czterdzieści pięć.
Teren zaczynał opadać.
Jedyną nadzieją było zniknięcie z pola widzenia śmigłowców.
Skręcił w lewo i zwiększył prędkość do stu pięćdziesięciu dwóch mil. Wjeżdżał teraz
na strome zbocze.
Kierowanie motocyklem przy tej prędkości z dodatkowym pasażerem i po takim
terenie było prawie niemożliwe.
Rosjanka dalej powtarzała:
- John... John...
- Jestem tutaj, Natalia - szepnął.
Jechał stromym, gładkim zboczem, po obu stronach wznosiły się wysokie skalne
ściany. Nagle zbocze urwało się.
Maksymalna prędkość motocykla pomogła wykonać skok z krawędzi przepaści.
Rourke puścił kierownicę i szarpnął za węzeł liny łączącej go z Natalią. Spadli we wzburzone
wody rzeki płynącej piętnaście metrów niżej. Obrócił się na siodełku i objął mocno
dziewczynę. Uderzyli w spienioną powierzchnię. Zamortyzował swym ciałem impet
zderzenia z wodą rozdartą spadającym motocyklem. Zanurzali się coraz głębiej. Nad nimi
wzbijały się fontanny wody rozbryzgiwanej pociskami.
ROZDZIAA XXXIV
Zdjął z niej mokre ubranie, pozostawiając bieliznę i owinął ciepłym kocem wyjętym z
chlebaka. Nie zaryzykował rozpalenia ogniska. Ich radia nie działały, zresztą wszyscy byli już
poza zasięgiem łączności.
Ponownie załadował krótką broń. W tym terenie rewolwer był najbardziej przydatny.
Miał nadzieję, że amunicja nie zdążyła zamoknąć. Nóż nigdy nie zawodził. Rourke [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.