[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okno na zmieniającą kolor z każdym dniem pszenicę za drogą dojazdową. Wspomina zielony wysyp
wczesną wiosną, gęste futerko, które po nim nastąpiło, i znowu myśli o tym, jakie to dziwne, że niektóre
rzeczy trwają w nas niezniszczalne: twarz Harry'ego, jego głos na rogu ulicy, dotknięcie jego ręki na ra-
mieniu. Ale zwyczajne procesy zmiany tak trudno przywrócić. Jak ten żywopłot wyglądał w maju? Dla-
czego wciąż jeszcze tkwi w mózgu czyjaś mowa, głos, sekwencja słów, a nie można sobie przypomnieć
wołania kukułki?
Kończy przygotowywanie casserole i wkłada je do pieca. Dzwoni telefon.
- Chcę tylko oznajmić - mówi Hugh - że nie wolno ci przegapić wystawy Alma-Tadema. Zanim ją
zmienią, radzę, byś się koniecznie wynurzyła, chociaż na krótko, z tego wygnania, które sobie narzuciłaś.
Zapomniałem ci o tym wcześniej powiedzieć.
- Hmmm... Dobrze, zobaczę. Może wpadnę.
Hugh nadal rozwodzi się nad wystawą. W końcu wyczuwa w jej słowach jakieś niedopowiedzenie.
- Wszystko w porządku? Zdaje się, że jesteś trochę... niespokojna?
R
L
T
Paulina się waha.
- Chyba wszystko w porządku. Może i jestem trochę niespokojna. Ostatnio dużo myślę o różnych
sprawach. Myślę też o Harrym.
- Mam nadzieję, że on cię nie niepokoi - mówi Hugh surowo. Wie dobrze o czynionych od czasu do
czasu próbach pojednania, jakie czyni Harry.
- Och, nie, nie myślę o Harrym obecnym. Mam na myśli Harry'ego z tamtych lat.
- Aha, rozumiem. - Hugh się wycofuje. Nie jest mężczyzną, który lubi poufne zwierzenia. Zna do-
skonale przeszłość Pauliny i rolę, jaką odegrał w niej Harry, ale nie ma ochoty roztrząsać tego problemu, o
czym Paulina dobrze wie.
- Nie martw się - uspokaja Paulina. - Kropelka whisky i porcja TV wnet mnie wyciszy i ożywi.
- Wobec tego dobranoc, kochanie. I ponaglam cię, żebyś nie zapomniała o wystawie Alma-Tadema.
Będę ci o tym przypominał.
Zwiatło dnia stopniowo się rozpływa i World's End staje się osobną wyspą w letniej nocy. Paulina
zasuwa zasłony, zjada trochę casserole i sunie przez fale eteru w poszukiwaniu rozrywki. Zanurza się w
symulowanej zbrodni w Kalifornii, w nieokiełznanej przyrodzie syberyjskiej tundry, w problemach albań-
skich emigrantów. Wreszcie, dość pózno, wyłącza telewizję, porządkuje kuchnię, otwiera drzwi na tyły
domku, żeby wyrzucić śmieci do pojemnika. Stoi tak przez moment, gdyż jej się zdaje, że nie wszystko jest
tak, jak być powinno, i rzeczywiście nie jest, bo klin ciemności za nią nagle się porusza.
- Jezu, Maurice! - mówi zirytowana. - Przeraziłeś mnie jak wszyscy diabli.
- Przepraszam... - Maurice wychodzi z cienia i serwuje jej swój uśmiech, ufny, konspiracyjny. -
Rozkoszowałem się wieczorem. Teresa poszła spać. Napijesz się?
- Nie, dziękuję. - Paulina widzi, że on już wypił sporo. - Ja też idę spać.
- W porządku, zatem mnie opuszczasz. - Opróżnia szklankę. Przeciąga się zmysłowo jak kot.
Wskazuje na niebo: gorące gwiazdy, księżyc w kształcie sierpa. - Popatrz tylko! %7łycie nie jest takie złe, co,
Paulino?
Paulina przygląda mu się przez chwilę i wchodzi do domu.
R
L
T
Rozdział dwunasty
Tego sobotniego popołudnia do Muzeum Wsi przyszło sporo zwiedzających, ale nie ma przepełnie-
nia, ponieważ dzień jest jak zwykle bezlitośnie piękny i większość ludzi wybrało rozrywki na świeżym
powietrzu. To oczywiście Maurice zaproponował wycieczkę do muzeum, które ma stanowić jeden z punk-
tów programu do omówienia w przewodniku, a pozostali zgodzili się z różnych powodów. James i Carol
ulegli, ponieważ są gośćmi, a goście muszą ustępować. Tym bardziej że dla Jamesa wycieczka ma znacze-
nie zawodowe, chodzi przecież o książkę Maurice'a. Teresa im towarzyszy, ponieważ ciągnie ją tam, gdzie
jest Maurice, a Paulina, która o tym wie, przyjechała, bo jest dla niej oczywiste, że może być Teresie po-
mocna.
Muzeum mieści się w centrum małego miasteczka, które uniknęło handlowego i przemysłowego
losu Hadbury i teraz zarabia na swoje utrzymanie, ukazując starannie utrzymane budynki z towarzyszący-
mi antykwariatami, barami i restauracjami. Na zewnątrz muzeum umieszczono średniowieczne dyby, także
starannie zachowane i opatrzone wyjaśniającym tekstem wypisanym gotykiem. Maurice się zatrzymuje,
żeby zrobić zdjęcie, chociaż nie fotografuje samych dybów, ale chichocących nastolatków, którzy próbują
umieścić nogi w otworach. Niewątpliwie posłuży to jako ironiczny podpis w książce.
Paulina przemierza sale z pogardliwą miną. Ogląda elegancko wyeksponowane cepy, kosy, sierpy i
nożyce (zgrabne wyroby, zrobione specjalnie dla muzeum, ustawione pod białą ścianą), a także model
mleczarni z masielnicami i wirówkami. Patrzy na sepiowe fotografie osobliwie ubranych ludzi, krzątają-
cych się wokół swoich zajęć: przy sianokosach z sierpami, żniwiarzy z kosami, kowali podkuwających
konie, kobiety dojące krowy. Dzieci, zebrane w niedzielnej szkółce na grupowym portrecie, wyglądają ze
swoich lat 1870 nieodgadnione, przygwożdżone jako muzealny eksponat. Unosi się jakaś zastygła dys-
tynkcja wokół nagromadzenia tych rzeczy. Wystawione przedmioty oderwane od swoich funkcji stały się
dekoracją, teksty objaśnień i zdjęcia dopraszają się naukowej obserwacji: spójrzcie, tak to było robione,
taki jest postęp w pracy na wsi.  Ale to są ludzie, którzy niegdyś żyli w World's End - myśli Paulina - i to
wcale tak nie było". To są mężczyzni i kobiety, których duchy Paulina czasami przeprasza w poczuciu wi-
ny. Jakby im na tym zależało.
Muzeum poucza taktownie, pamiętając, że zwiedzający są tutaj z własnej woli i jeśli poczują się
nadmiernie tyranizowani, pójdą do pubu albo kiosku z pamiątkami natychmiast zamiast pózniej. Toteż in-
formacje są powściągliwe, poparte przyciągającymi uwagę wystawami. Paulina zwiedza teraz pokój po-
święcony wyjaśnieniu zmian w rolnictwie w osiemnastym i dziewiętnastym wieku. Jest tu model ukazują-
cy wiejski system gospodarki polami przed ogłoszeniem aktu zezwalającego na przywłaszczanie gruntów
gromadzkich za pomocą ogrodzenia, a także po wydaniu tego aktu, a więc: miniaturowy, intrygujący plan
gruntów ornych, ugorów, pastwisk, łąk, lasów i gruntów wspólnych. Są oprawione w ramy kopie Aktu
Ogrodzenia. Są wykazy wyliczające przykłady niezadowolenia mieszkańców wsi, wypisane wielkim dru-
kiem i krótkimi zdaniami, wyrażające sprzeciw przedstawicieli poszkodowanych.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.