[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uderzyła ją pewna myśl. Ileż to kobiet modliło się do Pana Boga, by zachował przy życiu ich dzieci, zarówno te nienarodzone, jak i te, które już przyszły na świat? Skąd on wiedział, które mają iść do nieba, a ktfr re mają zostać na ziemi? Tego ludzie zapewne nigdy się nie dowiedzą... Równy i spokojny oddech mówił jej, że przyjaciółka zasnęła. Powolutku więc wstała i na palcach wyszła z izby. W kuchni była już Lina. Jej wąska twarz była blada, oczy miała szeroko otwarte. Maria i Nils zerwali się z miejsc. - Co z nią? - spytał Nils. Elizabeth opadła na najbliższe krzesło. - Nie wiem. Nie krwawi tak bardzo, ale wciąż jest duże prawdopodobieństwo, że straci dziecko. 103 - Co się stało? - W drzwiach stanął Lars. Wciąż miał na sobie ciężkie buciory i ceratowy rybacki strój. W ręku trzymał szarą wełnianą czapkę i rękawice. - Chodzi o Helenę - powiedziała ostrożnie Elizabeth. Lars zrobił parę kroków do przodu. - Gdzie ona jest? - Zaczęła trochę krwawić. Leży w izbie i... - Parobek chciał ją wyminąć, ale Elizabeth przytrzymała go. - Poczekaj - poprosiła. - Zrobiłam, co mogłam, i teraz śpi. Nie budz jej. - Ale... - Nie, Larsie. To ważne, żeby odpoczęła. - Spojrzała mu w oczy i wyczytała w nich niepokój. Chwyciła go za rękaw. - Usiądz i napij się kawy, na pewno jesteś przemarznięty. Wejdziesz do niej, jak tylko się obudzi. Parobek kiwnął głową i z ociąganiem usiadł. - Gdzie reszta? Maria położyła Williama w kołysce. Mimo że zrobiono ją na wyrost, Elizabeth zauważyła, że zaczyna być dla synka za krótka. Nic to nie szkodziło, bo podrósł już na tyle, że w dzień wiele nie sypiał. - Wkrótce tu będą. - Lars przeczesał ręką jasne włosy. - Czułem, że coś jest nie tak, dlatego trochę się pośpieszyłem. - Może jesteś jasnowidzem? - spytała poważnie Lina. Elizabeth zaśmiała się i postawiła przed parobkiem kubek kawy. - Wszyscy mamy przeczucia, zwłaszcza odnoszące się do tych, z którymi jesteśmy związani. - Też coś takiego przeżyłam. - Maria pokiwała głową. Lars dmuchał na swoją kawę, gdy głośno tupiąc, weszli Kristian i Jens. - To dlatego tak się rwałeś do przodu - rzekł ze śmiechem Kristian. - Miałeś ochotę na kawę! Elizabeth wbiła w niego wzrok. - Helenę się rozchorowała. 99 - Co ty mówisz? Chyba nie... - W jego oczach pojawił się strach. - Przepraszam, nie powinnam była tego tak powiedzieć. Helenę krwawi i jeszcze nic nie wiadomo, ale myślę, że będzie dobrze. Jens spojrzał na parobka, potem na Elizabeth. - Odmówiłaś werset przeciw krwotokom? - Tak, zrobiłam wszystko, co mogłam. Ona teraz śpi, potrzebuje spokoju. Jens podszedł do Larsa. - Skoro Elizabeth uratowała kiedyś Linę, uratuje też Helenę, jestem tego pewien. Tamtej nocy w Linie nie zostało dużo krwi... W odpowiedzi Lars uśmiechnął się, jakby chciał pokazać, że nie wątpi w umiejętności gospodyni. Lina siedziała, milcząc, głowę miała spuszczoną. Signe podbiegła do Jensa i wyciągnęła do niego rączki. - A kto to do mnie biegnie? Mała Myszka? Co dzisiaj robiłaś? - Przątałam - Sprzątałaś? Razem z mamą? Signe kiwnęła głową i po chwili była u ojca na rękach. Maria nalała wszystkim kawy i postawiła na stole jakieś przekąski. - Przecież nie możemy umrzeć z głodu - tłumaczyła. - Jak połów? - spytała Elizabeth, chcąc choć na trochę odwrócić uwagę od Helenę. - Zebrałoby się na kociołek lub dwa - odparł Kristian. Oznaczało to, że złowili sporo, ale chwalenie się udanym połowem przynosiło pecha. - Jak już mówiłem, przyszły dziś dwa listy - odezwał się nagle Nils, wyjmując dwie koperty. Elizabeth zauważyła na nich zagraniczne znaczki - Jeden jest do mnie - wyjaśnił. - Pisuję często do moich pracowników w Ameryce. Muszę wiedzieć, jak sobie radzą beze mnie. - Wyszczerzył w uśmiechu białe zięby. 105 - No i jak, radzą sobie? - spytał Kristian. - A pewnie, choć nie bardzo rozumiem dlaczego. Przecież jestem niezastąpiony. - Zaśmiał się, ale nikt mu nie zawtórował. - Drugi list jest do was. - Podniósł go do góry. - Też z Ameryki. Kristian wziął list i podał go żonie. - Ty czytaj, jak zawsze. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |