[ Pobierz całość w formacie PDF ]

aby wszystkiego nie przewidziała. Gdyby Ramoth nie wzniosła się wczoraj, dzisiaj wszystko
wyglądałoby zupełnie inaczej. Czy i w tym maczała palce?
Mnementh uprzedził go, że R'gul jest na występie skalnym. Zachowuje się arogancko i
jest oburzony - skomentował smok. Uważa, że jego autorytet został zachwiany.
- Jeśli mu pozostała choć krztyna autorytetu - warknął na głos F'lar, całkowicie
przebudzony. Był zadowolony z wydarzeń, pomimo że przebiegały zbyt szybko.
- R'gul?
W tym co robi jest bardzo bystra, pomyślał F'lar.
- Chodz dziewczyno. - Gestem wskazał jej weyr królowej. Scena, którą miał rozegrać z
R'gulem, powinna wyrównać rachunki za ten wstydliwy dzień, w Sali Obrad, dwa miesiące
temu. Zarówno Lessa jak i on wspominali ten dzień z upodobaniem.
Skoro tylko weszli do weyr, z przeciwnej strony wpadł z hałasem R'gul. Za nim dreptał
podekscytowany K'net.
- Poinformował mnie obserwator - zaczął R'gul - że do tunelu zbliża się wielka masa
uzbrojonych ludzi z chorągwiami wielu posiadłości. Obecny tu K'net - R'gul był wściekły na
chłopaka - przyznaje się, że systematycznie rabował; zachowywał się wbrew wszelkiemu
rozsądkowi i wbrew moim rozkazom. Oczywiście, zajmiemy się nim pózniej - obiecał
złowieszczo - to znaczy, jeśli pozostanie cokolwiek z Weyr po tym, jak dotrą do nas lordowie.
Odwrócił się w stronę F'lara. Skrzywił się, gdy zobaczył, że F'lar uśmiecha się do niego
szeroko.
- Nie stój tak - ryknął R'gul. - Nie ma się z czego śmiać. Musimy się zastanowić, jak ich
sobie zjednać.
- Nie R'gulu - zaprzeczył F'lar, wciąż uśmiechając się. - Dni zjednywania lordów
skończyły się.
- Co? Czyś ty stracił rozum?
- Nie. Ale ty straciłeś szacunek dla prawa - powiedział F'lar, jego uśmiech raptownie
zniknął, a twarz stała się surowa.
R'gul gapił się osłupiały na F'lara, nic nie rozumiejąc.
- Zapomniałeś o pewnym bardzo ważnym fakcie - kontynuował bezlitośnie F'lar. -
Polityka zmienia się, gdy zmienia się władca Weyr. Ja, F'lar, jezdziec Mnementha, jestem
teraz władcą Weyr.
W tym momencie do sali weszli S'lel, D'nol, T'bor i S'lan. Znieruchomieli, nie
rozumiejąc jeszcze, co zaszło.
F'lar cierpliwie czekał. Wkrótce dotrze do nich, że to on jest teraz władcą Weyr.
- Mnementh - powiedział na głos - wezwij wszystkich zastępców dowódców skrzydeł
oraz brunatnych jezdzców. Mamy do ogłoszenia kilka zarządzeń, zanim nasi... goście
przybędą. Ponieważ królowa śpi, proszę was do Sali Obrad. Prowadz, władczyni Weyr.
Zrobił krok w bok, pozwalając minąć się Lessie. Zauważył, że lekko się zarumieniła.
Nie umiała jeszcze panować nad swoimi emocjami.
Gdy zajęli miejsca za stołem obrad, do sali zaczęli napływać brunatni jezdzcy. F'lar
zaobserwował subtelną różnicę w ich postawach. Byli bardziej wyprostowani. Wiszące w
powietrzu podniecenie zastąpiło atmosferę klęski i frustracji. Poza tym nic się nie zmieniło, a
dzisiejsze wydarzenia powinny przywrócić dumę z Weyr i racje ich istnienia.
Dużymi krokami weszli F'nor i T'sum, jego osobiści zastępcy. Nie było wątpliwości co
do tego, że są pełni dumy i w doskonałych humorach. Patrzyli wokół, prowokując każdego do
próby podważenia ich zaszczytnej pozycji; T'sum zatrzymał się w łukowato sklepionym
przejściu, a F'nor pomaszerował szybko wokół sali na swoje miejsce za tronem F'lara. F'nor
zatrzymał się, aby złożyć dziewczynie pełen szacunku, głęboki ukłon. F'lar zauważył, że
zarumieniła się i spuściła oczy.
- Któż to przybywa do naszych bram, F'norze? - zapytał uprzejmie nowy władca Weyr.
- Lordowie z Telgar, Nabol, Fort i Keroon, by wymienić tylko główne chorągwie -
odpowiedział w podobnym tonie F'nor. R'gul podniósł się gwałtownie ze swojego krzesła, ale
zauważył grozny grymas na twarzach brunatnych jezdzców. Z jękiem opadł z powrotem na
krzesło. Siedzący za nim S'lel zaczął coś mruczeć.
- Ilu ich?
- Więcej niż tysiąc. Karni i dobrze uzbrojeni - zrelacjonował obojętnie F'nor.
F'lar posłał swojemu zastępcy karcące spojrzenie. Dobrze, że jest pewny siebie, ale
widać przecież, że sytuacja jest bardzo ciężka.
- Przeciwko Weyr? - sapnął S'lel.
- Czy jesteśmy jezdzcami smoków czy tchórzami? - warknął, zrywając się D'nol. Walnął
pięścią w stół. - To jest ostateczna zniewaga. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.