[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nego dnia córce podczas lunchu - i teraz na dobre ją
straciłem. A z nią wszelką nadzieję - westchnął. - Jak
mogłem być takim idiotą?
- Tato - próbowała go pocieszyć Cat, kładąc mu
rękę na dłoni. W gruncie rzeczy uważała, że dobrze
się stało, bo Sharine nie była dla niego odpowiednią
partnerką, ale głośno tego nie powiedziała, bo nie
chciała mu sprawić przykrości. - To jeszcze nie
koniec świata, zobaczysz.
Vanessa natomiast była po prostu w siódmym
niebie, co Cat trudno było spokojnie znieść.
- Za parę tygodni urządzam małe, prywatne przy­
jęcie - powiedziała, gdy się spotkały na kawie
- i mam nadzieję, że przyjdziesz. Nie chcę słyszeć
o odmowie - zapowiedziała.
Usłyszysz, mamo, jeżeli na tym przyjęciu macie
zamiar ogłosić wasze zaręczyny. Tego już nie zniosę,
nie zniosę i już!
Dzień był szary i deszczowy, kiedy Cat wybrała się
wreszcie do Anscote Manor. Może to i lepiej, pociesza­
ła się. Mniej słonecznych, szczęśliwych wspomnień...
Miała się zgłosić do niejakiej panny Trevor za­
jmującej kierownicze stanowisko w hierarchii sieci
hoteli Durant. Panna Trevor przyjechała tam specjal­
nie, aby się spotkać z Cat i omówić ewentualne
zmiany, jakie zaproponuje.
Może ta praca dobrze mi zrobi, pomyślała, par­
kując samochód. Jeśli dokonam tu wielu zmian, to
przestanie istnieć owo niebezpieczne, romantyczne
marzenie, które kojarzy mi się z tym miejscem. Może
to będzie pierwszy etap mojej emocjonalnej rehabili­
tacji. Najwyższy czas!
Wiedziała, że musi zapomnieć o Liamie, ale wszy­
stko jakby się przeciw niej sprzysięgło. Vanessa
nie przestawała o nim mówić, wkrótce prasa zwęszy,
co się dzieje, i wszędzie zaroi się od ich zdjęć,
aż wreszcie odbędą się nieuniknione zaręczyny.
Ta pigułka będzie też trudna do przełknięcia dla
jej ojca, który od czasu wyjazdu Sharine najwidocz­
niej nie znalazł sobie innej partnerki. Po każdym
spektaklu wracał prosto do domu, a jego życie towa­
rzyskie ograniczało się do spotkań z córką na lunchu.
Cat wyprostowała się, wzięła głęboki oddech
i zdecydowanym krokiem pomaszerowała do hotelu.
W recepcji ujrzała nową twarz, jakąś starszą kobietę,
której dotąd nie widziała i która uprzejmie skie­
rowała ją do sali konferencyjnej. W otwartych dwu­
skrzydłowych drzwiach stała wysoka, szczupła, mło­
da kobieta, stukająca niecierpliwie noskiem buta,
tak jakby uważała Cat za spóźnioną, co nie było
zgodne z prawdą.
Cat włączyła swój „profesjonalny" uśmiech, mó­
wiąc:
- Panno Trevor, jestem Catherine Adamson.
Następnie zamilkła, gdyż uświadomiła sobie, że
już kiedyś widziała właścicielkę tych nóg. Tak, to ta
kobieta, która jadła kolację z Liamem w Mignonette,
kiedy byłam tam z tym biednym Tonym. Wszędzie
bym ją poznała.
W pokoju nagle zrobiło się chłodno. Jeśli panna
Trevor poznała Cat, to się z tym nie zdradziła. Podała
jej tylko rękę i obrzuciła pogardliwym spojrzeniem
jej kostium w białe prążki.
- Przeprowadzę z panią tylko wstępną rozmowę
- oznajmiła. - Potem przyjmie panią nasz dyrektor.
Bardzo się interesuje tym właśnie projektem i to on
podejmie ostateczną decyzję, z kim podpiszemy
umowę.
Cat usiadła we wskazanym fotelu, ale nie mogła
się zdobyć na żadną zdawkowo uprzejmą reakcję,
gdyż w głowie czuła zupełną pustkę. Może postrada­
ła zmysły, ale była pewna na sto procent, kim będzie
ten zapowiadany dyrektor.
- Pani firma cieszy się podobno znakomitą repu­
tacją - rzekła panna Trevor z nutką powątpiewania
- ale sieć Duranta obstaje przy bardzo wysokich
standardach.
- Wiem - powiedziała Cat. - Spędziłam tu kiedyś
noc. I, ogólnie mówiąc, odniosłam dobre wrażenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.