[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wziąć za darmo!
Kenny uśmiechnął się i wyciągnął portfel.
- Podaj mi cenę, Shawna. Zamierzam go kupić w prezencie dla mojej babci.
- Och, nie bądź niemądry! - wykrzyknęła Shawna. - Weź jeden z tych, które zrobiła
Melissa. Są dużo ładniejsze!
- Moja babcia akurat nie przepada za nadmierną liczbą ozdóbek i fidrygałków. Jestem
pewien, że ten twój spodoba się jej najbardziej. No więc przestań już się certować i po prostu
powiedz, ile?
Shawna wzruszyła ramionami i podała mu cenę. Właśnie wkładała pieniądze do
kasetki, gdy drzwi się otworzyły i do środka wmaszerowała cała trójka, z Melissą na czele.
Chłopcy otrzepywali ze śniegu buty, a Melissa przede wszystkim włosy.
- Kenny! - wykrzyknęła, widząc go z dopiero co dokonanym zakupem.
- Tylko mi nie mów, że właśnie kupiłeś wieniec Shawny, zamiast kupić mój!
- Wdzięcznie wydęła wargi, udając oburzenie. - Naprawdę zraniłeś mnie do żywego!
Kenny zaczerwienił się aż po uszy.
- Ja... ja go kupiłem dla babci! - wyjąkał.
- Ale mogę kupić też i twój, dla mojej mamy. Melissa roześmiała się.
- Ależ nie musisz! Wszystko w porządku, ja tylko żartowałam! Speszony jeszcze
bardziej Kenny zabrał swój zakup i ruszył z nim do wyjścia. Przy drzwiach odwrócił się
jeszcze i zapytał:
- Wybierasz się na mecz?
Ponieważ nie było jasne, do kogo właściwie się zwracał, Shawna spytała niepewnie:
- Kto, ja?
Melissa odpowiedziała w tym samym czasie, ale znacznie głośniej:
- Na taki mecz po prostu nie mogłabym nie pójść! A ty? - zwróciła się do Chucka.
- Bardzo chciałbym, ale muszę tu zostać - odparł Chuck.
- Ja też! - powiedziała szybko Shawna. - Dziś jest sobota, po południu i wieczorem
mnóstwo ludzi robi zakupy. U nas też z pewnością zacznie się ruch.
Kenny miał taką minę, jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nie mógł się
zdecydować. W końcu jednak, nerwowo połykając słowa, zapytał:
- A może znalazłabyś trochę czasu jutro po południu? Właśnie otworzyli nową halę do
jazdy na łyżworolkach. Nie wybrałabyś się tam ze mną?
- Kto, ja? - zapytała ponownie Shawna. Melissa zachichotała.
- No pewnie, że ty, głuptasie! Któż by inny?
Kenny znów się zaczerwienił i kiwnął głową.
- No więc pomyślałem właśnie... To znaczy, oczywiście, jeżeli miałabyś na to ochotę!
- Idź, Mała! - powiedział Gene. - Ja i Chuck zajmiemy się firmą, możesz się nie
obawiać.
Gdyby teraz odmówiła, postawiłaby Kenny'ego w bardzo głupiej sytuacji. Zdała sobie
sprawę, że właściwie już nie ma innej możliwości, jak tylko zgodzić się i iść z nim na te
łyżworolki, nawet jeśli wyglądałoby to na coś w rodzaju randki. Chyba że...
Tak, to było rozwiązanie. Uśmiechnęła się do Kenny'ego.
- Moja przyjaciółka, Courtney, dopiero co nauczyła się jeździć na łyżworolkach.
Myślę, że razem z Brandonem mogliby pójść z nami, co ty na to?
- Będzie mi bardzo miło - powiedział Kenny. - Wobec tego może zadzwonię do ciebie
wieczorem i umówimy się już konkretnie, dobrze? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.