[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jest ważne, spieszył się, bo był
spózniony o kilka już minut.
Poza tym mógł wiarygodnie
zapewnić, że oświetlenie ciemnej
piwnicy było jak zwykle
niedostateczne, powietrze
cuchnęło, a nadto skrzypiały
zacinające się drzwi.
Mogło też, choć nie usiłował
sprecyzować tego dokładnie, ani
nie wykluczył, leżeć tam coś w
rodzaju worka. No, możliwe, że
człowiek. Niewykluczone, że
jakiś włóczęga zabłąkał się tam,
żeby przespać pijackie
odurzenie. Oczywiście, że mogło
być właśnie tak. Nie mógł jednak
zająć się tym, bo brakowało mu
czasu.
Tak samo, czy bardzo podobnie
zareagowało w ciągu następnej
pół godziny co najmniej dwóch
innych mieszkańców tego domu, a
był to w sumie fatalny przykład
znieczulicy spowodowanej poranną
ociężałością. I oni przeszli
więc obok małej, skulonej
postaci, która tam leżała,
bardziej podobna do worka, nizli
do człowieka. Może też byli
przeświadczeni, że nie obciąża
sumienia to, o czym się nie wie?
Potem jednak, około #/7#40,
pewna kobieta poczuła się
zobowiązana do dokładniejszego
przyjrzenia się leżącemu tam
tłumokowi i zauważyła, że jest
to "pewien rodzaj zwłok". Dla
odkrywczyni znalezisko to
równoznaczne było z zetknięciem
się ze śmiercią dziecka, które
przecież znała. Przez kilka
sekund stała jak wryta. Potem
zawołała: O mój Boże!
Tym którego spostrzegła, był
Thomas Tatzer. Mały, skulony, z
okrwawioną twarzą. Oczy miał
szeroko otwarte, jakby zakrzepłe
w zdziwionym przerażeniu.
Osobą, która znalazła zwłoki
chłopca, była Barbara Binding,
która właśnie miała jechać do
apteki w Pasingu, gdzie
pracowała.
Stojąc zastanowiła się krótko
i postanowiła zawiadomić
policję. Tylko ją, ale nikogo
spośród mieszkańców domu. I
właśnie owa decyzja miała okazać
się czymś szczególnie
drastycznym.
W każdym razie, panna Binding
poszła z powrotem do swojego
mieszkania na trzecim piętrze.
Stamtąd zatelefonowała na
policję, której numer 110,
znała. Nie było w tym nic
dziwnego, bo jako tako uważny
obywatel, zwłaszcza zaś
pracujący w aptece, zna na
pamięć co najmniej trzy
telefoniczne numery: Policji,
straży pożarnej i pogotowia
ratunkowego.
- Znalazłam zwłoki pewnego
chłopca. - Tak rozpoczęła
meldunek, który można by uznać
za perfekcyjny, wprost godny
policji i który spotkał się tam
z uznaniem. - Znalazłam je przed
niewielu minutami, w piwnicy
domu, w którym mieszkam.
Germaniastrasse 175, Monachium
40.
- Dziękuję! Zanotowałem.
Proszę nam podać pani nazwisko,
imię i numer telefonu.
Zrobiła to. Zdecydowanie
uprzejmy funkcjonariusz
powiedział następnie: Dziękuję -
i zaraz dodał: - Proszę żeby
pozostała pani w pobliżu
telefonu. Zadzwonimy do pani za
parę minut, żeby zawiadomić o
naszych pierwszych
przedsięwzięciach, pani Binding.
- Nie powiedział, że
zatelefonuje po to, żeby ją
skontrolować.
Owo "zawiadomienie" nastąpiło
natychmiast i było pierwszym
policyjnym przedsięwzięciem. -
Radiowóz jest już w drodze. Czy
można prosić, żeby zechciała
pani poczekać na naszych
funkcjonariuszy przy wejściowych
drzwiach domu? Po to, żeby
zaprowadzić ich bez zwłoki na
miejsce zdarzenia.
Prośba ta nie była daremna. U
panny Binding zauważało się
obywatelską, przykładną ochotę
do współdziałania. - Dziękuję,
pani Binding, że jest pani
gotowa nam pomóc - powiedział
funkcjonariusz.
Niewiele minut po tym
telefonie, zarejestrowanym
urzędowo o #/8#15, przed dom
przy Germaniastrasse 175
zajechał radiowóz. Produkt
Bmw. Samochód ostro zahamował
i ledwie się zatrzymał, wysiadło
z niego spiesznie dwóch bardzo
męskich policjantów.
Tak jak ich uprzedzono, przed
drzwiami domu czekała na nich
Barbara Binding. Mężczyzni
zasalutowali i rzeczywiście
wyglądało to na regulaminowe
oddanie honorów. Potem chcieli
dowiedzieć się "gdzie"?
Zaprowadziła ich do piwnicy.
Schody, niespełna osiem metrów
odległe od drzwi, miały dziewięć
cementowych stopni. Wąski,
kiepsko oświetlony korytarz
piwnicy był brudny i cuchnął
stęchlizną, chociaż skrzętnie
zapełniane przez mieszkańców
kubły na śmieci stały w
sąsiednim pomieszczeniu. Tu zaś
leżały zwłoki.
- Jest to dziecko, które tutaj
mieszka - wyjaśniła
funkcjonariuszom Barbara
Binding. - Niejaki Thomas
Tatzer, syn dozorcy naszego domu.
W ten sposób doszło do
pierwszej identyfikacji, a więc
jak na początek, nie było to
mało. - Jeśli pani wie, albo
domyśla się, co mogło być
przyczyną śmierci tego dziecka,
powie to pani kolegom z policji
kryminalnej. Zaraz tu bądą.
- NIe! Nic nie wiem, niczego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.