[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Pozwól, że ci się odwzajemnię  rzekła Annie, przejmując od Clem inicjatywę prowadzenia
tego tańca. Otworzyła oczy i nie czekając na zgodę, zaczęła rozpinać bluzkę Clem. Ta znów
obejrzała się na Johnny ego, gdy Annie wsunęła rękę pod jej bluzkę, ale zaraz odchyliła głowę do
tyłu, gdy tamta się pochyliła, sięgnęła jej sutek wargami i zaczęła go delikatnie ssać. Johnny
odłożył karty na stół, na dobre żegnając się z myślami o dwójce karo. Patrząc, jak dziewczęta
pieszczą się nawzajem, miał coraz większą ochotę, żeby rozpiąć rozporek i wyciągnąć członek,
ale jednocześnie nie uwalniać się od dotyku Franka.
Aż podskoczył w miejscu, kiedy usłyszał krzyk  krótki, przenikliwy, dobiegający
z dziobowej kajuty. Całkiem zapomniał o Kleks, nie myślał o tym, że za cienką ścianką śpi małe
dziecko. Krzyk w jednej chwili zniszczył narastającą atmosferę. Johnny poczuł, jak jego erekcja
szybko zanika. Jak mógł zapomnieć o obecności małej dziewczynki? Wyprostował się na
siedzeniu i otrząsnął błyskawicznie, zadowolony, że nie zdążył rozpiąć rozporka. Ale wyglądało
na to, że nikt więcej nie słyszał tego krzyku, nawet Frank siedzący najbliżej drzwi. Dopiero gdy
Kleks krzyknęła po raz drugi, jeszcze głośniej, Clem ją usłyszała. Pospiesznie się cofnęła,
odepchnęła Annie i zaczęła zapinać bluzkę.
 Frank! Kleks się obudziła  powiedział Johnny, poklepując go po udzie i przypatrując się
Annie, która nawet nie starała się zapiąć koszuli. Siedziała z obnażonymi piersiami i wzrokiem
utkwionym w mężu. A Frank tylko przekrzywił głowę, nasłuchując głosu córki, lecz powoli
cofnął rękę zza pleców Johnny ego i wyprostował się na ławce. W tej samej chwili Johnny
uzmysłowił sobie, że ta ręka spoczęła na jego karku w pełni rozmyślnie.
Nikt jednak nie ruszył do małej. Frank westchnął głośno, odkorkował nową butelkę i napełnił
szklaneczki winem. W końcu popatrzył na Johnny ego i powiedział:
 %7łe też właśnie w tej chwili, kiedy zaczynaliśmy.
 Dobrze, że ją usłyszeliśmy  powtórzył Johnny, sięgając po swój woreczek z tytoniem.
 Pewnie musielibyśmy się przed nią tłumaczyć.
 Nie musisz się przejmować Kleks  odparł Frank ze zrezygnowaną miną, sięgając po
paczkę papierosów, którą zaczął obracać w palcach.  Jest przyzwyczajona do takich sytuacji
 rzekł, szerokim gestem przesuwając rękę nad stołem, jakby chciał za jednym zamachem
wskazać karty, alkohol, seks& dosłownie wszystko.
 Mówisz o rozpuście w każdej postaci?  zapytał Johnny, odchylając się na oparcie.
Zastanawiał się, czy wrócą jeszcze do gry w karty, ale wolał nie nalegać, bo wszyscy by się
domyślili, że to on dostał dwójkę karo. Kleks krzyknęła po raz kolejny, ale już ciszej, jakby
zasypiała na nowo. Nadal nikt się do niej nie pofatygował.
Frank wystukał z paczki papierosa i chwycił go wargami. Rzucił zapalniczkę na stół, aż
pojechała po blacie.
 To mała łódz  powiedział, wpatrując się uważnie w Johnny ego.
 Aha. Nie za bardzo jest miejsce na intymne bzykanko.
 Zgadza się  przyznał Frank, zaciągając się dymem.  Poza tym ona nie lubi być
wyłączona z całej zabawy.  Strząsnął popiół, z uśmiechem postukując papierosem
o popielniczkę.  A kto lubi?
Wydmuchiwał dym wąskim strumieniem samym kącikiem ust, Johnny popatrzył, jak unosi
się z wolna w kierunku otwartego luku ponad ich głowami. Annie i Clem sięgnęły po swoje
karty. A Frank powoli uniósł rękę, położył na karku Johnny ego i zaczął go delikatnie masować.
Jego miękkie, ciepłe palce powoli przesuwały się po skórze, ich twarze znalazły się blisko siebie.
yrenice Franka, które nie dały się odróżnić od tęczówek, przypominały dwie czarne dziury.
 Los mi cię zesłał, Johnny. Podobieństwa się przyciągają. To nie przypadek, że przyszedłeś
do nas właśnie w tym dokładnie momencie.
W salonie zapadła napięta cisza. Johnny przełknął ślinę. Drapało go w zaschniętym gardle.
 W jakim momencie?  zapytał.
Za plecami Franka drzwi dziobowej kajuty uchyliły się powoli, wszyscy obejrzeli się
w tamtym kierunku. W drzwiach stanęła zaspana Kleks, całkiem naga pod marynarką kapitana
Hooka, pocierając oczy, z ukośną grzywką sterczącą ku górze, trzymając dyndającą w powietrzu
Gillę. Frank zdjął rękę z karku Johnny ego, schylił się powoli, podniósł córeczkę i posadził ją
sobie na kolanach. Przywarła do jego piersi, mamrocząc coś niezrozumiałego. Johnny popatrzył
na nich, zwracając uwagę na grube, miękkie palce ojca przesuwające się po skórze małej.
Zaledwie kilka chwil wcześniej poddawał się z przyjemnością dotykowi tych samych palców na
swoim karku.
Coś tu było nie tak. Odniósł wrażenie, że do salonu nagle wdziera się chłód. Wnikał mu pod
skórę i przeszywał całe ciało, aż zaczęły mu się jeżyć wszystkie włoski na skórze.
Popatrzył na Clem. Układała swoje karty, nie zwracając uwagi na nic innego. Przeniósł
wzrok na Annie, która popatrzyła na niego, zerknąwszy przelotnie na dłoń Franka. Chyba się
domyślała, co on myśli. Mógłby przysiąc, że złowił błyski podniecenia w jej oczach. Chciał coś
powiedzieć, ale język zrobił mu się jak kołek, za to reszta ciała jak gdyby utraciła wagę
 doznawał dziwnego wrażenia, że unosi się ponad stołem, wypływa z salonu i odlatuje, przenosi
się gdzie indziej, a wszystkie połączenia w jego ciele stopniowo przestają istnieć jak światła
gasnące wieczorem w budynku, przez co jest zmuszony do poruszania się w ciemności po
omacku. Ogarniała go bezprecedensowa klaustrofobia, ścianki działowe jachtu zdawały się
zbiegać ku niemu. Poczuł mdłości, jak gdyby spadał bezwładnie z dużej wysokości. Musiał się
stąd wynieść. Niezgrabnie podniósł się, strącając przy tym karty ze stołu, popatrzył więc na
swoją dwójkę karo lądującą na podłodze. Odwrócił się, mamrocząc coś o świeżym powietrzu,
z trudem wdrapał się po schodach i wyszedł w nieprzenikniony mrok nocy. Zatrzasnął za sobą
drzwi i kilkakrotnie zaczerpnął zimnego powietrza. Rozejrzał się dokoła, ale niczego nie
zobaczył, jakby znajdowali się pośrodku bezbrzeżnej otchłani.
Na miękkich nogach wyszedł ze sterówki i zataczając się, poczłapał wzdłuż burty na dziób.
Chwycił się forsztagu, mając wrażenie, że za chwilę zwymiotuje. Zamrugał szybko, usiłując
przyzwyczaić oczy do ciemności. Zakotwiczyli jakieś dwieście metrów od brzegu pośrodku
małej zatoczki otoczonej z trzech stron górami. Wreszcie dostrzegł pasma słabej poświaty gwiazd
na wodzie pod linią horyzontu i jak nigdy zapragnął znalezć się gdzieś tam, byle dalej od tego
jachtu. Usiadł, oparł się plecami o maszt i objął dłońmi głowę, starając się poukładać myśli, gdy
powietrze wirowało wokół niego. Frank był dobrym człowiekiem, wręcz wyjątkowym,
przepełniały go wartościowe pragnienia, duchem przerastał innych mężczyzn, a umysłem sięgał
głębiej od nich, był filozofem w poszukiwaniu prawdy, miłośnikiem ludzkości i miał dar, wpłynął
na Johnny ego w taki sposób, w jaki nikt inny tego nie zrobił; nakłonił go do otwarcia się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.