[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że sam pojedzie do szpitala. Szkoda, że go puściła.
- Musi mieć teraz okropne wyrzuty sumienia. Ale mogło być gorzej.
Szpital mógł ucierpieć bardziej.
137
S
R
- I tak jest kiepsko. Izba przyjęć została zamknięta do czasu, aż ekipa
budowlana oceni stan konstrukcji w naszej części budynku. Dopiero po
ekspertyzie zacznie się remont, który pozwoli nam wrócić do pracy.
- A co z pacjentami?
- Lekkie przypadki są kierowane do tego niewielkiego pogotowia
naprzeciwko, a poważne urazy do szpitala św. Brygidy. Nasz personel został
tymczasowo rozdzielony pomiędzy inne oddziały, część wykorzystuje zaległe
urlopy. - Uśmiechnął się szeroko. - Ja też wziąłem kilka dni wolnego.
- A po co?
- Pomyślałem, że będą mi bardzo potrzebne, abym mógł codziennie
przekonywać moją żonę, jak bardzo ją kocham.
Zamarła, zastanawiając się, czy kombinacja leków przeciwbólowych i
życzeniowego myślenia może wpłynąć na zmysł słuchu.
- Jak bardzo ją co?
Przysiadł ostrożnie na krawędzi łóżka i ujął jej dłoń.
- Kocham cię, Gino.
- Ty... Jak? Dlaczego? Myślałam, że nie wierzysz w miłość.
- Nie wierzyłem. A potem zjawiłaś się ty. Pewnego dnia zrozumiałem, że
nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie i odkryłem, że wcześniej byłem
w błędzie.
Azy napłynęły jej do oczu.
- Myślałam, że... - Nie mogąc poradzić sobie z ogarniającym ją uczuciem
ulgi, zaczęła cicho płakać.
Czekał cierpliwie, aż Gina się uspokoi.
- Myślałaś, że...?
- Wyobrażałam sobie różne scenariusze - wyznała, ocierając policzki
grzbietem dłoni. - Nie mogłam zdecydować, czy naprawdę mnie nie kochasz,
138
S
R
czy po prostu boisz się do tego przyznać. Potem przypomniałam sobie, jak
mówiłeś, że słyszałeś to wyznanie wcześniej wiele razy, od wielu kobiet, i
zrozumiałam, że mi nie wierzysz.
- Wierzyłem ci, Gino, tylko nie umiałem tego zaakceptować. Byłem
głupi, myśląc, że jeśli dowiodę ci, jak bardzo mi na tobie zależy, wszystko
samo się ułoży. %7łe sama zrozumiesz, ile dla mnie znaczysz, nawet jeśli ci tego
nie powiem.
- Próbowałam tak to sobie tłumaczyć, ale kobiety potrzebują tych słów.
- yle się do tego zabrałem, więc spróbuję znowu. Gino, wyjdziesz za
mnie? Nie z obowiązku, nie z powodu historii, która połączyła losy naszych
rodzin, i nie w imię celów politycznych, ale dlatego, że mnie kochasz?
Znów poczuła pod powiekami łzy, ale tym razem były to łzy szczęścia.
- Tak, wyjdę za ciebie.
Pochylił się i pocałował ją tak delikatnie, jakby bał się, że może ją zranić.
- Daj spokój - zakpiła. - Tylko na tyle cię stać?
- Na razie tak. Zbieram siły na dzień, w którym cię wypiszą.
Roześmiała się.
- Obiecanki-cacanki.
- Czy mogę zadzwonić do rodziców i powiedzieć, aby zaczęli planować
ślub?
- Będę wdzięczna.
- Zapytają o datę.
- Jutro.
- Chyba nawet moja mama nie dałaby rady. Poza tym musisz jeszcze
wyzdrowieć. Może za miesiąc?
- Doskonale. Masz przy sobie telefon?
- Mam, czemu pytasz? Wzięła od niego aparat.
139
S
R
- Zaraz ci wyjaśnię.
- Mogę zadzwonić za ciebie.
- Wiem, ale tę rozmowę muszę odbyć osobiście.
Wybrała numer i odczekała chwilę, wsłuchując się w daleki sygnał.
Słuchawkę podniosła kobieta.
Jej akcent tak bardzo przypomniał Ginie rodziców, że z wrażenia na
chwilę zaniemówiła.
- Babcia? - wychrypiała. - To ja, Gina...
140
S
R
EPILOG
- Mój brat byłby z ciebie dumny, gdyby dożył tego dnia - oznajmił król
Henrik, czekając z Giną w przedsionku katedry św. Grzegorza, położonej w
samym sercu stolicy Marestonii.
- Też tak myślę. - Gina uśmiechnęła się do wuja, który tak bardzo
przypominał jej tatę. - Dziękuję, że zgodziłeś się poprowadzić mnie do ołtarza.
- To dla mnie zaszczyt. Ale muszę przyznać, że odetchnę, kiedy to
wszystko wreszcie się skończy. Przy organizacji waszego ślubu w mniej niż
miesiąc przewrócono oba pałace do góry nogami. Twoja ciotka i babka całymi
dniami dyskutowały tylko o materiałach i fasonach sukien. Nawet sobie nie
wyobrażam, przez co przeszli rodzice Ruarka, aby zorganizować swoją część.
Mimo iż tradycja nakazywała, aby ślub odbył się w jej ojczyznie,
zdecydowali się z Ruarkiem rozdzielić uroczystości pomiędzy oba kraje tak,
aby nikogo nie urazić. Ceremonia ślubna i skromne przyjęcie miały być
zorganizowane w Marestonii, a oficjalny bal w Avelonii.
- Wiem i naprawdę mi przykro, że przysporzyliśmy wam tylu
problemów.
- Nonsens, kochanie. Wszyscy tego potrzebowaliśmy. Szkoda tylko, że
tak szybko wracacie do Stanów. Nie mieliśmy czasu porozmawiać.
- Wkrótce znów przyjedziemy.
Gina prawie nie słyszała muzyki, zagłuszało ją jej bijące z emocji serce.
Zobaczyła dziewczynki sypiące płatki kwiatów. Za kilka sekund mistrz
ceremonii da znak jej i wujowi.
Czekała, bawiąc się koronkową chusteczką, którą przekazywano w jej
rodzinie z pokolenia na pokolenie. Wyszyto na niej dotychczas dziesięć
141
S
R
nazwisk, a jej miało być dodane wkrótce. Kiedyś pod jej nazwiskiem znajdzie
się także nazwisko jej córki.
- To twoja ostatnia szansa. Jeszcze możesz zmienić zdanie - zażartował
Henrik, prowadząc ją główną nawą do ołtarza.
- Już jesteśmy małżeństwem, więc nie mam wyboru - przypomniała mu z
uśmiechem.
Wuj przekazał ją Ruarkowi i odszedł, a Ruark zajął miejsce u jej boku.
- Pięknie wyglądasz - wyszeptał do jej ucha.
- Ty również.
- Myślałem, że nigdy nie podejdziesz.
- Szłam najszybciej, jak mogłam. Nie musimy tego robić, wiesz?
- Mielibyśmy pozbawić ich tych atrakcji? Nigdy by nam nie wybaczyli.
Mimo całego zamieszania Gina wiedziała, że obie rodziny były [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.