[ Pobierz całość w formacie PDF ]

duchówki.  Przez całą zimę rano grzałam tu stopy.
Miałam skórkowe kapcie i piekąc grzanki, trzymałam tu
nogi.
 Ja też robię tu grzanki  odparł Darcy.  Teraz
rozumiem, dlaczego pachną starymi kapciami.
Niespodziewanie oboje uśmiechali się beztrosko, za-
pominając o trudach i troskach minionego dnia.
Ally pospiesznie odwróciła wzrok. Oby zachowali się
jak ludzie dorośli i puścili to w niepamięć, pomyślała
przerażona. Co mają puścić w niepamięć?
Darcy otworzył zamrażarkę.
 Pomóc ci?  wykrztusiła.
 Umiem zrobić stek i sałatę. To moje żelazne menu.
 Może wobec tego nakarmię psy?  zaproponowała,
nadal mocno speszona. Jak on na nią działa?!
 Tak, bardzo proszę.  Jego głos też nie zabrzmiał
pewnie.  Karma jest w worku za kuchennymi drzwiami,
na ganku. Miski też. Półtorej miarki dla każdego. I nie daj
się namówić na dokładkę.
 Jestem zwolenniczką surowej dyscypliny.  Wy-
chodząc, czuła, że nadal mówi zmienionym głosem. Mia-
ła też wrażenie, że ucieka. Przed czym?
70 MARION LENNOX
Stała tam dłuższą chwilę pod pretekstem, że czeka, aż
psy zjedzą, ale tak naprawdę wpatrywała się w nocne
niebo, wsłuchiwała w szum morza, wciągała zapach
drzew i usiłowała oswoić się z przeświadczeniem, że
znajduje się w nierealnym świecie. Może nie powinna tu
wchodzić? Z powodu tego, co czuje do Darcy ego?
Nonsens. Dlatego, że facet nosi takie romantyczne
nazwisko, a wygląda jak hollywoodzki gwiazdor? Nie.
Nie dlatego. Z powodu jego uśmiechu i tego, jakie robi na
niej wrażenie.
Przysiadła na schodku i oparła brodę na kolanach. Nie,
mężczyzni tak na nią nie działają. Nie jest zainteresowa-
na romansem. Jeśli ma przetrwać, musi być niezależna.
Jekyll skończył pierwszy, podszedł do niej i otarł się
o jej rękę. Pogładziła jedwabistą sierść, a on rzucił jej
spojrzenie pełne uwielbienia.
 Bardzo mały piesek  szepnęła do siebie.  Malu-
tki, droga Ally. Cokolwiek większego skończy się kata-
strofą.
Kiedy Darcy zawołał ją na kolację, okazało się, że
steki są wielkości talerza i rozpływają się w ustach.
 Pycha.  Oblizała się.
 Przyjemnie patrzeć, jak jesz.  Przyglądał się jej
zafascynowany.
 Milcz. Bo jem  oświadczyła z namaszczeniem.
Siedział cicho, ale bacznie ją obserwował, a w jego
oczach czaiły się pytania.
Przecież już mu powiedziała, że to koniec historii.
Jeśli on zacznie zadawać jej kolejne pytania, pewnie mu
na nie odpowie. Atmosfera tej kuchni, kuchni jej dzieciń-
stwa, wytrącała ją z równowagi. Rozbrajała.
Rozejrzała się dokoła, szukając jakichś drobiazgów,
KOJCY DOTYK 71
które coś jej powiedzą o gospodarzu. Odwróci jego uwa-
gę od niej.
Na parapecie nad kominkiem dostrzegła fotografię
w ramkach. Młoda szatynka o szarych oczach, szeroko
uśmiechnięta. Zliczna.
 Kto to jest?  zapytała, a on odwrócił się, jakby nie
wiedział, o kogo pytała, po czym pochylił głowę.
 Moja żona.
Ally rozważała w myślach tę odpowiedz.
 To jest twoja żona... Masz żonę.
 Nie żyje. Umarła sześć lat temu.
 To przykre.
 Owszem.
Większość ludzi na tym by poprzestała, pomyślała
Ally. Ale czy ona kiedykolwiek zawróciła z drogi, która
mogła doprowadzić ją do zguby? To jej specjalność.
 Co było przyczyną śmierci?
 Białaczka.
 Cholera.
 Masz rację.
 I dlatego tu przyjechałeś. %7łeby zerwać z przeszło-
ścią?
 Niewykluczone.
 Też była lekarzem?
 Owszem. Pobraliśmy się na studiach.
 A kiedy umarła, dałeś nogę do Tambrine Creek.
 Tak bym tego nie ujął.
 Jasne  przyznała.  Ale to bardzo dobra kryjówka.
 Jeśli ktoś lubi ciężko pracować.
 Ty lubisz.
 Lubię uprawiać medycynę, ale... nienawidzę jej,
kiedy mam problemy. Miesiąc temu jedna z ciężarnych
72 MARION LENNOX
zaczęła rodzić w domu, ale mnie nie wezwała. Zadzwoni-
ła trzydzieści godzin pózniej. Straciliśmy to dziecko.
Zciągnąłem tu specjalistów, którzy przylecieli śmigłow-
cem, ale... za pózno.
W jego głosie pobrzmiewała złość. Wściekłość.
 Gdyby nie ty...
 Tak, wiem. Gdyby nie ja, Cindy też by umarła. Ale
czuję się z tym... paskudnie.
Wbrew sobie przykryła dłonią jego rękę.
 Nie dasz rady wszystkich uratować  powiedziała.
 Wiem, że to niemożliwe. Ale mogę próbować.
Zadzwoniła jego komórka. Wstał od stołu, przeprosił
Ally i wyszedł z kuchni. Czuła, że stopa boli ją coraz
bardziej oraz że ogarnia ją senność. Z zawiścią spojrzała
na psy drzemiące pod kuchnią. Miała ochotę powiedzieć:
,,Chłopaki, posuńcie się  .
Darcy zakończył rozmowę. Odwróciła się, gdy sięgał
po swoją torbę. Wiele lat spędziła z dziadkiem i doskona-
le wyczuwała, kiedy zanosi się na coś niedobrego. Rzuci-
ła mu kluczyki do samochodu, zanim o nie poprosił.
 Dzięki. Przepraszam...
 Rozumiem. Idz.
 Wzywają mnie do tego chłopaka, którego aresz-
towano razem z Jerrym  wyjaśnił.  W celi policyjnej
próbował odebrać sobie życie. Właśnie go odcinają.
Nie miała nic do roboty, więc może pozmywać po
kolacji. Bezskutecznie próbowała o niczym nie myśleć.
Kolejny dramat. Ona doprowadziła do aresztowania
Jerry ego, a ktoś inny z tego powodu usiłuje popełnić
samobójstwo. Nie, on już musiał mieć takie skłonności.
Odkręciła kran tak gwałtownie, że woda chlapnęła na
podłogę. Znowu naszły ją wspomnienia. Ojciec...
KOJCY DOTYK 73
Kiedy miała dwanaście lat i aresztowano Jerry ego,
ojciec stracił już resztki godności. Wkrótce potem umarł,
a ona wyrzucała sobie, że się do tego przyczyniła.
 To nie twoja wina  szepnęła.  To on ich zniszczył,
a ty robiłaś, co mogłaś, żeby ich wyzwolić. Jeśli tym
razem jest za pózno...
Zorientowała się, że płacze, więc gniewnym gestem
otarła łzy. W tej samej chwili na kostce poczuła zimny psi
nos. Odłożyła zmywanie i usiadła na podłodze, by przy-
tulić Hyde a.
 Muszę mieć psa.
Zadzwonił telefon. To pewnie chłopcy z karetki albo
policjanci. Chcą się upewnić, że Darcy do nich jedzie.
Uznała, że nie warto się fatygować. Jeden sygnał ustał,
gdy rozdzwonił się drugi telefon. Ally podniosła się.
Komórka Darcy ego leżała na kuchennym stole. Dzwonił
ten stacjonarny, na ścianie.
Darcy powinien już być na miejscu, więc kto się
tak do niego dobija? Niechętnym gestem sięgnęła po
słuchawkę.
 Jest pan, doktorze!  zawołał histeryczny kobiecy
głos.  Pani Lewis ma zawał! Jest na oiomie!
Ally stała ze słuchawką w dłoni.
Marilyn Lewis. Dawno, dawno temu pani Lewis pro-
wadziła sklep spożywczy i zawsze miała lizaka dla małej
Ally. Sue, jej córka, była najlepszą koleżanką Ally. To [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mons45.htw.pl
  • Wątki
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © (...) lepiej tracić niż nigdy nie spotkać.